Rozdział 23

372 32 5
                                    

Loki

Strange razem ze Scarlet zniknęli nad ranem pragnąc jeszcze raz obejrzeć mgłę. Oboje byli potężni, oboje mieli pomysł. Byłem pewien, że zdołają usunąć jakoś to paskudztwo i że dzięki nim Asgard odzyska utraconą wolność. Wężowaty chciał mnie spowolnić, podroczyć się z wielkim magiem. Nie przewidział jednak, że mogę mieć kogoś na zewnątrz i że dzięki temu przeżyję jakoś tą dziwną wyprawę. To nie był jednak koniec problemów. Już drugą noc budziłem się z krzykiem, drugą noc przesiadywałem na dachu pragnąc nie myśleć o przyszłym zadaniu. Nie sądziłem, że ktoś mógł to zauważyć a nawet jeśli, nikogo nie powinno to obchodzić. Mieli mnie za potwora, traktowali jak więźnia. Co prawda Strange i Wanda zachowywali się przyjaźnie a Peter uroił sobie we mnie jakąś bratnią duszę ale cała reszta nie była nastawiona zbyt pozytywnie. To dlatego byłem zdziwiony gdy Natasha zadała mi swoje pytanie.
- Właściwie po co chcesz ruszać na jakąś obcą planetę? - mruknęła rozsiadając się na kanapie - Thora bym zrozumiała bo zawsze znajdzie sobie jakieś zajęcie ale ty zdecydowanie nie wyglądasz na miłośnika podróży. No chyba, że znowu próbujesz przejąć nad kimś władzę.
Uniosłem wzrok znad książki i wysłałem kobiecie zdziwione spojrzenie. Ta agentka była piękna, twarda, bezpośrednia. Nie obchodziło ją spowodowane przeze mnie zamieszanie ale wciąż nie mogła odpuścić sobie tej sprawy z łucznikiem. Kontrola umysłu to w końcu nie przelewki.
- A dlaczego chcesz wiedzieć? - spytałem autentycznie zaciekawiony - Czy moja odpowiedź zmieni coś w twoim postrzeganiu "kosmitów"?
Blondynka wzruszyła ramionami. Odkąd tu byłem obserwowała mnie nieustannie, nie wychodziła z pokoju tak jak reszta dróżyny. Zdawała się ciągle nad czymś zastanawiać czy rozmyślać o tym, czego od dawna nie mogła zrozumieć. Może i byłem tu nowy i nie znałem jej zwyczajów ale i tak podejrzewałem, że ma z tym związek pewna czarownica, która jakimś cudem wyciągnęła od Strenga wszystkie moje "bohaterskie czyny". Kobiety były przyjaciółkami, jako mniejszość trzymały się blisko. Nie dało się nie zauważyć więzi, która sprawiała, że gdy jedna była szczęśliwa to drugiej od razu poprawiał się humor. Podziwiałem je za to, że nie boją się okazywać sobie takiej sympatii ale mimo wszystko starałem się o tym nie mówić. Nie wiem co by się stało, gdyby mściciele odgadli, że zacząłem przekonywać się co do ich gatunku.
- Może - głos blondynki wyrwał mnie z zamyślenia i wywołał na twarzy szok. Naprawdę nie podejrzewałem jakiejś zmiany w postawie pamiętliwej wdowy i mimo że wcześniej obiecałem sobie nic im nie mówić to teraz nie byłem już tego taki pewien. Kobieta była gotowa dać mi drugą szansę, pozwolić na pokazanie się z lepszej strony. Gdyby nie fakt, że kiedyś sama była morderczynią z pewnością wysłałbym ją do psychiatry.
- Właściwie to dziwię się, że jeszcze nie wiecie - mruknąłem opanowując mimikę - Mój brat nie jest specjalnie skryty a wiadomość o bratankach ucieszyła go bardziej niż mnie. Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby próbował ogłosić to światu.
Natasha zamrugała zaskoczona. Nie wiem dlaczego informacja o moich potomkach wywołują w ludziach takie przerażenie ale jej wzrok mówił sam za siebie. Widziała apokalipsę.
- Chcesz powiedzieć, że masz dzieci? - spytała wybałuszając oczy - Małe, delikatne, potrzebujące opieki dzieci?
Skinąłem głową.
- I co one mają z tym wspólnego? - spytała Wanda pojawiając się nagle w drzwiach przedpokoju. Była brudna, oklejona dziwną mazią, wyczerpana. Nie wyglądała na kogoś kto chciałby oddawać się teraz przyjacielskiej pogawędce ale zdecydowanie nie stała tutaj przez chwilę. Musiała podsłuchiwać od dłuższego czasu.
- To, że je porwano - odpowiedziałem patrząc ze smutkiem na okładkę książki - Muszę je odzyskać.

Czyżby Avengers i Loki mieli się dogadać? 🤔 A może to tylko cisza przed burzą i kolejną katastrofą? To już koniec maratonu więc na wasze komentarze. Do następnego! 😘

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz