Rozdział 30

573 73 7
                                    

Wiecie co? Skakanie z 70-cio metrowego klifu w odpowiednie miejsce nie jest wcale takie łatwe jak się może wydawać. Zwłaszcza w Helheim, gdzie demony zaalarmowane przez swojego króla postanowiły zepchnąć nas z trasy, co jest równoznaczne ze śmiercią. Na całe szczęście dla ludzi takich jak ja, Desi i półgłówek, istnieje coś takiego jak magia. Jest ona tutaj dość ograniczona. Niestety. No, ale dla dziecka Hel...
Nasz pół martwy znajomy odkrył przed nami swoje zdolności, zaledwie 10 metrów przed portalem, odpychając potwory dziwną czarną energią, która wypaliła dziury w ich nietoperzych skrzydłach.
Potem był portal.
Zawsze kochałem znajdować portale, ale ten jest dość nieprzyjemny. Wirujesz wokół własnej osi, osi portalu i osi twoich myśli, które co rusz przeskakują ci przed oczami nie pozwalając skupić się na przeszłości, przyszłości, czy teraźniejszości. To uczucie podobne jest do tego przy spożyciu zbyt dużej ilości alkoholu, połączonego z tym gdy jesteś na kacu i z dzwonieniem w całym ciele zamiast tylko w uszach. Niemiłe uczucie.
Wirowaliśmy tak raptem kilka sekund, a gdy już przestaliśmy od razu zawołałem Heimdalla, bo zbliżały się do nas hordy trupów, demonów, olbrzymich robali oraz innych paskudnych stworów, by nam przeszkodzić.
Chwilę później byliśmy w Asgardzie i nie minęła minuta odkąd przybyliśmy do Hel. Czas biegł tam dziwnie, a my mieliśmy szczęście. Mogliśmy tam być sto lat, a mogliśmy być sekundę.
My byliśmy paręnaście sekund.
- Kręci mi się w głowię - jęknęła Desi opierając się o miecz - Nigdy więcej wypraw do Helheim!
- Skup się raczej by nie mieć koszmarów - skomentowałem - Zrobię coś, żebyś przetrwała noc.
- Nic mi nie jest - oburzyła się.
- Teraz tak mówisz - prychnąłem.
Heimdall podszedł do nas i rzucił w moją stronę listem.
Otworzyłem go.
Masz coś czego chcę, a ja to czego chcesz ty. Wymiana?
Czarnowłosa spojrzała mi przez ramię.
- To od Retusa? - zdziwiła się - Co on ma?
Milczałem. Zgniotłem list. Dalej milczałem.
Doktor Strange przejrzał jego myśli i ostrzegł mnie, że strażnik będzie próbował czegoś takiego.
Chciał mnie przechytrzyć, ale dobrze wiedziałem, że Lin jest mu potrzebna i tak łatwo jej nie wypuści. Nawet za pozostałe 2 klucze.
- Loki! - nieustępowała dziewczyna - Co on ma?
- Jego narzyczoną - odpowiedział za mnie trup - Ostatni klucz.

***
Siedziałem w ogrodzie przed figurą Friggi. Desi podeszła do mnie i usiadła obok. Milczała.
Thor i Strange wrócili pół godziny temu. Mój brat się wściekł.
Potem zaprowadził naszego półgłówka do wolnej komnaty i znowu się wściekł.
Nie przejąłem się.
- Czy jeśli nas oddasz, to on jej nie zabije? - spytała wreszcie czarnowłosa.
- I tak ją zabije - mruknąłem.
- To jak ją ocalimy?
- Nie wiem, czy się da - westchnąłem - Retus jest równie silny co ja.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Równie?
- Długa historia - odparłem - Nie mam pomysłu co mogę zrobić, żeby ją ocalić.
Znowu zapadła cisza.
Wiatr szarpał naszymi włosami, a po karku spływały krople rosy spadające z drzewa pod którym siedzieliśmy.
Zaczęła się jesień.
Jakim cudem tak szybko?
Czułem się stary. Stary i zmęczony.
Jak Odyn w ostatnich dniach, jak Farabi.
- Może znajdź drzewo? - zaproponowała cicho Desi zadzierając głowę.
- Jakie drzewo?
Spojrzałem na nią. Też wydawała się stara i zmęczona. Jej oczy jednak lśniły blaskiem determinacji. Miała pomysł.
- Jakie drzewo? - powtórzyłem.
- Yggdrasil - odparła - Znajdź je przed nim i pierwszy wykorzystaj tą moc. Ocalisz ją. Ocalisz nas.

No cześć 😎 Jestem! 😁 Jak rozdzialik?

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz