Rozdział 17

788 93 6
                                    

Siedziałem właśnie na łóżku przeglądając księgę, gdy do pokoju wpadł Thor. Jak zawsze bez pukania.
- Spotkałeś się z Surturem! - warknął, a ja zamarłem.
Szybko jednak się opanowałem i przybrałem obojętny wyraz twarzy.
- Słucham? - spytałem.
- Nie udawaj Loki! Sif była na Muspelheimie i widziała cię!
Westchnąłem.
- A co dokładnie widziała?
- Jak schodzisz do podziemnego królestwa.
Przeklnąłem w duchu dziewczynę, ale postanowiłem grać dalej.
- Czyli nie widziała jak rozmawiam z demonem, ani niczego takiego - zauważyłem.
Gromowładny lekko się speszył.
- No nie - przyznał.
- To możesz mi powiedzieć czemu mnie nachodzisz?
Blondyn milczał przez chwilę.
- Wybacz bracie - mruknął.
- Nie chowam urazy.
- Ale czemu tam byłeś?
- To już moja prywatna sprawa- mruknąłem.
Brat spojrzał na mnie podejżliwie, ale nic nie powiedział i wyszedł. Westchnąłem. Było blisko. Gdyby gromowładny dowiedział się, że od jakiegoś czasu często widuje się z gigantem, od razu by pomyślał, że chce go zdradzić i pewnie musiałbym wtedy powiedzieć całą prawdę, a nie mogłem tego zrobić.

***
Gdy Sigyn chwilowo umarła, zaklęcie 2 serc przestało działać, ale nasze połączenie nie zanikło. Wiedziałem kiedy coś było nie tak i dlatego gdy ogarnął mnie dziwny niepokój, pierwsze co zrobiłem, to rzuciłem czar na wodę w źródle. Zobaczyłem białowłosą wśród gruzów jakiegoś budynku. Była posiniaczona i podrapana, a jej oczy mówiły jasno jak bardzo się boi. Nie miałem pojęcia co się stało, ale wiedziałem, że natychmiast muszę do niej lecieć. Może i ją okłamywałem, może i  skrzywdziłem i pewnie nie chciała mieć już ze mną nic doczyszczania, ale to nie znaczyło, że nagle przestało mi na niej zależeć. Nie mogłem jej tak po prostu wyżucić z pamięci, tak jak nie mogłem jej teraz nie pomóc. Heimdall mnie nie zatrzymywał i nie musiałem nawet nic mówić. Otworzył przejście i natychmiast znalazłem się w Midgardzie przed tym co zostało z nowego domu Lin. Słyszałem w oddali wycie syren, a cała ulica płonęła i była w gruzach. Gdy podszedłem bliżej usłyszałem jeszcze cichy, ale znajomy szloch. W pierwszej chwili się zawahałem. Nie byłem dobrą osobą, ale Sigyn od zawsze była dla mnie ważna i jedyne czego chciałem to być przy niej. Była moją przyjaciółką. Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem w stronę dźwięku. Zastałem dziewczynę całą roztrzęsioną. Z jej oczu płynęły strumienie łez, a włosy opadały jej na twarz. Klęczała. Podszedłem bliżej i uklękłem obok.
- Lin? - wyszeptałem.
Wojowniczka uniosła głowę i spojrzała na mnie wzrokiem pełnym strachu i rozpaczy. Serce mi się krajało.
- Lin co..? - nie zdążyłem dokończyć, bo przyjaciółka zarzuciła mi ręce na szyję.
Przytuliłem ją mocno i głaskałem dłonią jej włosy.
- Spokojnie Lin - wyszeptałem- Już dobrze, jestem przy tobie.
Białowłosa ścisnęła mocniej rąbek mojej peleryny.  
- Loki ja...to wszystko...
- Ciii - przerwałem jej- Później. Zabieram cię do domu.
Odczekałem chwilę spodziewając się oporu, ale nie uzyskawszy odpowiedzi wziąłem ją na ręce i wyszedłem z gruzów.
- Heimdallu! Otwórz bifrost! - zawołałem i chwilę później pochłonęło nas światło.

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz