Rozdział 20

2.2K 176 0
                                    

- O co ci chodziło z tym, że byłbym zdolny do...
- Oj przestań! - Sigyn przewróciła oczami.
Spacerowaliśmy po ogrodzie z dala od wszystkich. Obdarzyłem dziewczynę pytającym spojrzeniem.
- O co ci chodzi?
- Wiem, że masz moc - odparła.
- Tak. Potrafię tworzyć iluzję, ale...
- Nie tę moc - odparła.
Zamarłem.
- Czyli jednak to widziałaś? Byłaś tam?
- Ośmiolatki są ciekawskie.
- Nie mówiłaś.
- Bo byś się speszył, albo co gorsza obraził.
- Ja?
- Wtedy byłeś inny.
Westchnąłem. Miała rację.
- Jak dużo widziałaś?
- Muszę wracać do komnaty. Jeśli nie odpocznę, to do niczego wam się jutro nie przydam - wykręciła się od odpowiedzi.
Złapałem ją za rękę.
- Jesteś tego pewna? - spytałem.
Uśmiechnęła się lekko.
- Jestem.
Odeszła, a ja nie mogłem przestać myśleć o tym czego się dowiedziałem. To nie było przewidzenie. Ona naprawdę była tam tego dnia. Wtedy, kiedy odkryłem w sobie ogromną moc.

***
- Wszystko wporządku Loki? - spytała Frigga z troską.
- Dziwnie się czuję - wyznałem.
- Lepiej się połóż. Wyglądasz na osłabionego.
Skinąłem głową i ruszyłem do pokoju, ale po drodzę usłyszałem huk. Wybiegłem natychmiast na główny plac, ale nic się nie działo.
- Musiałem się przesłyszeć - powiedziałem sam do siebie.
Mimo to nie wróciłem do pałacu, ale wymknąłem się na obrzeża. Nie wiedziałem dlaczego, ale czułem, że muszę dokądś iść. Wdrapałem się na wzgórze czując na sobie czyiś wzrok. Rozejrzałem się, ale nie zobaczyłem nikogo więc postanowiłem to zignorować. W pewnej chwili ziemia pode mną zadrżała i wpadłem do dziury. Uderzyłem plecami o skałę i na chwilę straciłem oddech. Leżałem tylko z zamkniętymi oczami, chwytając usilnie powietrze. Gdy wreszcie do moich płuc dotarł tlen, otworzyłem oczy, a to co zobaczyłem sprawiło, że poczułem przerażenie. Nade mną był ogromny wąż. Krzyknąłem i zakryłem rękami twarz w oczekiwaniu na atak, który jednak nie nastąpił. Ostrożnie odsunąłem ręce i spojrzałem na potwora. Nic. Stał dalej w tym samym miejscu z lekko przekrzywioną głową i patrzył na mnie świecącymi na zielono oczami. Wstałem z ziemi, otrzepałem ubranie, ale wąż dalej ani drgnął. W pewnej chwili poczułem, że skądś go znam, co wyjątkowo mnie zaskoczyło. Wyciągnąłem rękę w stronę gada, a jego głowa powoli się przybliżyła tak, że mogłem go pogłaskać. Był śliski, jak to wąż, ale przyjazny. Rozejrzałem się. Nie dość, że był ogromny to jeszcze niesamowicie długi. Przykuto go grubym, złotym łańcuchem, który oplatał niemal całe jego ciało. Jaskinia była ogromna, mimo to potwór ledwo się w niej mieścił. W suficie dostrzegłem wgłębienie. Widocznie próbował bezskutecznie się wydostać. Zrozumiałem, że to ten huk słyszałem, ale czemu nikt inny nie zwrócił na niego uwagi? Wąż uniósł głowę i ponownie spojrzał na mnie świecącymi oczami, a ja poczułem jak przepływa przeze mnie dziwna energia i co ciekawsze, że moje oczy również żarzą się zielenią. Przeszedł mnie dreszcz, a w moich rękach pojawiła się zielona chmura mocy. Przez chwilę patrzyłem na nią zaskoczony, a później skierowałem dłonie w kierunku skał. Czułem, że są zaczarowane i nie mogę z tym nic zrobić, ale gdy zielone światło poleciało w ich stronę przepołowiły się. Krzyknąłem nieoczekiwanie z radości, która jednak nie trwała długo. Szczelina się pogłębiła, a jaskinia zaczęła drżeć. Jakaś siła uniosła mnie nad ziemię tuż przed tym jak się zawaliła pogrzebując pod sobą potwora. Wylądowałem w objęciach matki, która nie wiedzieć czemu płakała.
- Bałam się, że ten dzień nadejdzie - pojękiwała.
To ona wyciągnęła mnie z groty, ale nie rozumiałem o czym mówi.
- Matko o co chodzi? - spytałem- Co ja zrobiłem tam na dole? Co to był za wąż?
- Oh Loki. To była twoja moc. Obudziła się wraz z wężem Midgardu. Powinnam była powiedzieć ci wcześniej.
- O czym?
- Od małego byłeś niezwykły. Raz gdy miałeś zaledwie 2 lata, zabrałam cię ze sobą do lasu by nazbierać ziół. Nie wiedziałam, że do Asgardu wkradł się potwór.
Słuchałem z uwagą, obserwując mimikę Friggi. Wtedy jeszcze tego nie wiedziałem, ale w ten sposób sprawdzałem czy mówi mi prawdę.
- I co się stało? - spytałem, bo przez długi czas milczała. 
- Zaatakował nas - jęknęła - Pociągnęłam cię za rękę, żebyśmy uciekali, ale wyrwałeś się i podbiegłeś do węża. Myślałam, że cię stracę, ale ty tylko uniosłeś dłoń i gad się zatrzymał. Twoje oczy mieniły się zieloną poświatą tak jak oczy węża. To potężna moc synku. Nikt nie może się o niej dowiedzieć. Obiecaj, że nikt się nie dowie.
- Obiecuję.
Frigga odetchnęła z ulgą.
- Spróbujemy nad nią zapanować - powiedziała- ale to zajmie dużo czasu i może nigdy nam się to nie udać. Jesteś gotowy?
Skinąłem głową.
Matka wstała i podała mi rękę.
- Wracajmy!
Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem jak za skałą znika skrawek niebieskiego płaszcza. Przetarłem oczy, a gdy niczego nie zobaczyłem, uznałem to za przewidzenie i wróciłem z Friggą do pałacu.

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz