Rozdział 37

478 49 39
                                    

Opuściłem nóż, ignorując fakt, że skropiły go kropelki krwi mojej...eh...matki i skrzyżowałem ręce na piersi. Spojrzałem na kobietę wyczekująco, a ona odpowiedziała spojrzeniem. Trwało to 10 minut.
- Fara? - mruknęła poirytowana Sif - Powiesz łaskawie co tu robisz?
Czarnowłosa westchnęła cicho.
- Korytarz zamienia się w labirynt. Nie dotrzecie tam na czas, bez mojej pomocy.
Dalej nie spuściłem wzroku ze strażniczki, czując, że nie mówi nam całej prawdy, ale moim towarzyszom odpowiadała taka odpowiedź.
- Byłaś tu kiedyś? - zdziwił się Thor.
- Oh. Mieszkałam tu całe życie - odparła - No...prawie całe.
- To dlaczego Loki...?- Val urwała widząc moje złowrogie spojrzenie.
Farabii uniosła brwi. Przez chwilę mierzyła mnie od stóp do głów swoim onieśmielającym spojrzeniem, aż w końcu postanowiła się odezwać.
- Pamiętasz to miejsce? - spytała nie kryjąc zainteresowania.
- Nie - uciąłem - Nigdy tu nie byłem.
Ruszyliśmy dalej korytarzem, który faktycznie zaczął zmieniać się w labirynt. Gdyby nie Farabii moi przyjaciele z pewnością by się pogubili, ale nie byłem jednak pewien, czy ja również bym się tu zgubił. Czułem dziwną więź z tym miejscem. Znajome odgłosy: szmer, chrzęst liści niewiadomego pochodzenia pod stopami, tłumiący odgłos kroków. Znajome widoki: kamienne ściany, popękane w niektórych miejscach i pokryte bluszczem. Znajomy dotyk: szorstkość ścian, miękkość liści bluszczu i kruchość tych pod stopami. To wszystko było zarazem tak bliskie i takie obce, że nie potrafiłem objąć tego umysłem.
Lin by potrafiła.
Gdy już, zdaniem czarnowłosej, byliśmy prawie u wylotu tunelu, Sif nagle przystanęła.
- Wszystko gra? - spytała Val podbiegając do przyjaciółki, która skuliła się trzymając dłoń na brzuchu.
- Cholera! - warknęła wojowniczka - znowu ominie mnie zabawa.
- Co masz na myśli? - spytał przerażony gromowładny.
- To, że twój następca wybrał sobie kiepski moment na przyjście na świat - odpowiedziałem za nią.

***
Ponieważ tylko ja w tym towarzystwie miałem jakąkolwiek wiedzę medyczną, nie było mowy, żeby pozostawić Sif na pastwe losu. Poleciłem Thorowi zrobić prowizoryczne posłanie, Val zdjęła pelerynę i splotła ją z tą przyjaciółki, żeby stworzyć prowizoryczny parawan, a Farabii nie wiadomo skąd wzięła miskę z wodą. Wyjąłem kulę.
Sigyn zostały jakieś 2 godziny do rytuału, a nie wiadomo ile potrwa poród. Zakląłem cicho i wziąłem się do pracy. Na całe szczęście już po godzinie dostrzegłem główkę dziecka i uśmiechnąłem się mimowulnie gdy maluch zaczął krzyczeć.
- Widziałam - szepnęła wojowniczka, a ja przestałem się uśmiechać.
- Drze się jak ojciec - mruknąłem podając niemowle matce.
Dziewczyna się zaśmiała.
- Oby nie odziedziczył po nim zbyt wiele.
Chwyciła mnie za rękę ignorując fakt, że była ona we krwi i kazała mi się zbliżyć. Zrobiłem to.
- Dziękuję Loki - wyszeptała - Nie wiem co by się stało gdyby...
- Cii - przerwałem jej - Dla szwagierki wszystko. Tylko nie mów mężowi, że uważam tego bachora za uroczego.
Znowu się zaśmiała.
- Nie powiem - obiecała - ale ty też musisz mi coś obiecać.
- Zamieniam się w słuch.
Wojowniczka zagryzła dolną wargę i spojrzała na mnie z wachaniem.
- Ocal ją - wychrypiała - Wiem, że myślisz, że musisz ją poświęcić, ale ja myślę, że jest inne wyjście.
- Nie wiem Sif - westchnąłem- To trudne.
- Zrób co w twojej mocy. Chcę zostać ciocią!
Zaśmiałem się mimowolnie i wziąłem na ręcę chłopca. Ktoś musiał go zobaczyć.
Wyszedłem zza prowizorycznej osłony i podszedłem powoli do kręcącego się w kółko brata.
- Sif mówi, że zostanie z dzieckiem - powiedziałem - Powiedziała, że masz iść ale najpierw chce ci pokazać syna.
Gromowładny skinął głową i podszedł bliżej.
- Tylko go nie upuść - ostrzegłem - I nie zgnieć.
Znowu skinął głową i przejął ode mnie zawiniątko. Na początku był przerażony, ale gdy Magni chwycił go za palec spojrzał na dzieciaka z taką czułością, że...Nigdy wcześniej tak bardzo nie przypominał mi Friggi jak w tamtym momencie.
- Lepiej już chodźmy - chrząknąłem nie chcąc pokazać po sobie, że trochę się wzruszyłem.
- Odniosę małego Sif i zaraz do was dołączę - powiedziała Val przejmując dziecko- ale wy już idźcie. Proszę. Uratujcie moją siostrę.
Wszyscy troje skinęliśmy głowami i ruszyliśmy za Farabii do wyjścia z labiryntu.

Czy tylko dla mnie to urocze jak nie wiem? 😍 W każdym razie...Teraz już nie będzie tak miło. Myślicie, że uda się ocalić Sigyn? No i co ważniejsze - kto zginie ratując ją? W końcu przepowiednia mówi, że ktoś musi. Właśnie! Przepowiednia. Myślicie, że się spełni, a może naszym bohaterom uda się oszukać los? 🤔
W każdym razie mam nadzieję, że rozdział wam się podobał i że zobaczymy się wkrótce.
Do następnego! 😘

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz