Loki
- To był ciekawy dzień - stwierdziłem wyrywając się ze wspomnień - Od tego czasu ludzie nie mogli nas już rozdzielić. Byliśmy nadzwyczajni!
Uśmiechnąłem się lekko, a białowłosa nagle posmutniała. Uniosłem brwi, przyjżałem się jej drżącym dłonią i zrozumiałem wreszcie do czego zmierzała ta "zwyczajna rozmowa". Kobieta chciała żebyśmy porozmawiali a ja, mimo że wiedziałem iż musimy się z tym w końcu zmierzyć, nie porzuciłem planów odwleczenia naszej kłótni w czasie. Lu znała mnie jednak lepiej niż ja znałem samego siebie. Wiedziała, że jedynym sposobem na odwrócenie mojej uwagi jest mówienie o czymś co pozornie nie ma żadnego związku.
- A jednak się rozdzieliliśmy - zauważyła ze smutkiem - Najpierw przez porwania, później przez śmierć, a teraz z twojej nieprzymuszonej woli. Już od dawna nie jesteśmy nierozłączni. Od 2 lat nie jesteśmy nawet blisko.
Spóściłem wzrok na swoje dłonie, bo mimo że byłem w stanie spojrzeć jej w oczy, to tak naprawdę wcale tego nie chciałem. Ostatnią rzeczą o jakiej myślałem przed ucieczką było to, żeby sprawić jej przykrość. Nigdy bym tego nie zrobił gdybym miał jakiś wybór, bo końcu Sigyn była moją jedyną prawdziwą miłością. Matką moich dzieci.
- Podjąłem decyzję Lin - westchnąłem - Lepiej będzie jeśli nasi synowie nigdy mnie nie poznają. Nie chcę żeby musieli żyć ze świadomością, że ich ojciec jest potworem, który zgładził 1/6 populacji naszego świata. Wierz lub nie ale to była najtrudniejsza decyzja jaką musiałem podjąć.
Lin zacisnęła dłonie w pięści a ja nie musiałem nawet na nią patrzeć, by wiedzieć, że ledwo się kontroluje. Czułem jak wbija paznokcie w dłonie, jak zaciska zęby, jak dygocze z gniewu. To wszystko co odcinałem od siebie gdy byłem w Midgardzie, teraz dało się odczuć z potrójną mocą.
- Ty cholerny egoisto! - zagrzmiała - Nie obchodzi mnie, że uznałeś to za rozsądne, ani że było trudne. Moi dwaj synowie przez rok pytali mnie co się stało z "tatusiem". Przez rok musiałam sama zajmować się ich wychowaniem, sama znosić trudy macierzyństwa, sama pilnować żeby swoimi mocami nie zrobili sobie czy komuś niepotrzebnej krzywdy, bo wiedziałam że tak jak ty nie będą mogli tego znieść.... Nie miałam wsparcia, nie miałam ciebie. Ani cholernego męża ani najlepszego przyjaciela i to tylko dlatego, że postanowiłeś tak po prostu zniknąć i zaszyć się gdzieś w Midgardzie. Obiecywałeś, że przy mnie będziesz, że będziesz nas chronił. Tymczasem moich chłopców porwał jakiś gad który wini cię za wszystkie doznane krzywdy a ty o "wielki magu uniwersum" udajesz, że wcale nie zniknąłeś na całe 2 lata!!!
Białowłosa ukryła twarz w dłoniach a moje serce zacisnęło się boleśnie, gdy dotarł do mnie dźwięk jej szlochu. Kobieta zawsze była twarda, zawsze pewna siebie i wytrwała a teraz czułem się jakby siedział obok mnie ktoś zupełnie inny. Chciałem ją przytulić, pocieszyć, zrobić cokolwiek żeby nie zalewała się łzami ale nie mogłem się ruszyć. Zdecydowanie wolałbym żeby okładała mnie teraz pięściami, żeby wyliczała wszystkie moje błędy i potworności. Jej szloch był dla mnie gorszy niż wszystko.
- Lin ja...- nie zdążyłem dokończyć bo ziemia nagle zadrżała a wokół dało się słyszeć wprost ogłuszający ryk. Miałem wrażenie, że dźwięk dochodzi z każdej strony, że rozchodzi się falami by utrudnić lokalizację. Jednego jednak mogłem być pewien. Należał do naszego wężowatego przyjaciela.
- Loki! Sigyn! Szybko! - Dimidium pojawił się zupełnie znikąd a jego półmartwe ciało ledwo trzymało się pionu. Był bledszy niż zwykle, miał rozszerzoną źrenicę w żywym oku a jego wieczna obojętność nagle zupełnie wyparowała. Widocznie obraz Nidhögga w prawdziwej postaci jest w stanie przerazić nawet umarłego. Zerwaliśmy się na równe nogi a gdy spojrzałem na żonę nie dostrzegłem ani śladu jej ostatnich łez. Białowłosa znała sposoby by w jednej chwili każda słabość stała się wyłącznie wspomnieniem a dowody bezpowrotnie przepadły. Była w tym prawdziwą mistrzynią.
Ruszyliśmy biegiem w stronę polany gdzie półgłówek widział ogromnego węża ale po jakimś czasie chłopak został daleko w tyle. Jego krucha sylwetka i sielne wstrząsy skutecznie się wykluczały.
- Jesteśmy za późno - wychrypiała Sigyn gdy minęliśmy wreszcie ostatnie drzewa wybiegając na otwartą przestrzeń - Zabrał kogo chciał zabrać. Przegraliśmy.
Przyjżałem się ogromnej dziurze w ziemi i przeklnąłem siarczyście. Mój plan nie zakładał dziesięciometrowego gada pojawiającego się dosłownie na pięć minut. Znowu go nie doceniłem.
- Możemy go wytropić - odezwał się z tyłu jakiś nieznajomy i zdecydowanie dziecięcy głos. Odwróciłem się gwałtownie, Lin też, a chłopak którego zobaczyliśmy uśmiechnął się niewyraźnie. Był młodym Wanem. Wanem z heterochromią.
- Jak niby? - spytała cicho moja towarzyszka.
- Znam pewien sposób.Wiem, wiem długo mnie nie było 😕 Musicie mnie jednak zrozumieć, bo regularność zdecydowanie nie leży w mojej naturze a nie chcę robić tego na odwal się. Bardzo pragnę zachować tutaj jak najwyższy poziom i mam nadzieję, że puki co jakoś mi to idzie 🙄 Czekam na reakcje i do następnego! 😘
CZYTASZ
Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]
Fanfic- Przypomnij mi dlaczego się na to zgodziłem? - Bo nie miałeś wyjścia- odparł Thor. *** Tom I - 56 części + epilog i prolog. Tom II - 36 części + epilog, prolog i wprowadzenie. Tom III - 44 części + epilog, prolog i wprowadzenie. Tom IV - 40 części...