Rozdział 32

426 25 29
                                    

Loki

Ostrożnie pokuśtykałem do nieprzytomnej kobiety i po upewnieniu się, że to nie podstęp, zdjąłem z jej głowy zimowy kaptur. Burza białych loków zasłaniała część twarzy. Inna część spoczywała w śnieżnej zaspie. Tak naprawdę nie potrzebowałem jednak nic widzieć, by rozpoznać kto w końcu zdołał mnie odznaleźć. Niechętnie wziąłem dziewczynę na ręce. Śnieg z cienkiego płaszcza dostał się jakoś pod moją kurtkę. Zadrżałem automatycznie, mimo olbrzymowej odporności i po ocenie szans, ruszyłem koślawo w kierunku jaskini.
- Co tam masz? - spytał Surt wyrywając się z objęć Morfeusza - Kolejna gęba do karmienia?
- Możesz ruszyć wcześniej - mruknąłem lekceważąc jego niechęć - Znajdziesz nam kryjówkę i sprawdzisz ile mają ludzi. Ja muszę wypocząć, więc zostanę jeszcze dwa dni. Poradzisz sobię?
Gigant skinął głową. Wiedziałem, że tylko czekał na taką propozycję, więc ignorując ryzyko, postanowiłem spełnić jego niemą prośbę. Zająłem się opatrywaniem. Nie patrzyłem za nim gdy wychodził. Czułem wprawdzie, że wraz z tą decyzją czynie swoją misję jeszcze trudniejszą, ale nie mogłem za bardzo go prowokować. Te stworzenia potrafiły być wyjątkowo mściwe.
Położyłem się w głębokim cieniu i oparłem głowę o worek. Nie chciałem budzić niechcianego gościa. O dziwo sam ledwo trzymałem się na nogach. Dopiero teraz dotarło do mnie jak bardzo jestem zmęczony i jak wielki panuje tutaj chłód. Zamknąłem przekrwione oczy. Kolory zaczęły układać się we wzory. Wysłałem jeszcze w kierunku synów ciche: jestem blisko; po czym oddałem się cały w opiekę matce nocy.

***
Obudziły mnie niewyraźne nawoływania i odgłos przyspieszonych kroków. Przetarłem zaspane oczy. Sprawnie zsunąłem się z łóżka. Chłód bijący od ziemi niespecjalnie mi przeszkadzał, więc niemal natychmiast zrezygnowałem z zakładania butów. Na zamku panował chaos. Strażnicy biegali z nagimi mieczami, co trochę podskakując. Nie miałem pojęcia co się tutaj wyprawia, ale dobrze wiedziałem do kogo powinienem zwrócić się z pytaniem. Wyminąłem mężczyzn biegnących z naprzeciwka. Ukryłem się szybko w cieniu zakrętu. Drzwi do pokoju brata zostały uchylone, ale w środku nadal panował podejrzany półmrok.
- Nie możesz mu o tym powiedzieć!
Zrozpaczony głos matki dobiegł do mnie ze środka, zanim zdążyłem chwycić klamkę. W pomieszczeniu przebywały trzy osoby. Ich stłumione głosy, ledwo dały się rozróżnić. Zgadywałem, że poza Thorem i matką jest tam również Odyn, ale nie miałem pojęcia dlaczego po mnie nie posłali.
- Nie jest już małym dzieckiem - mruknął ozięble władca - Nie możesz chronić go przed tym aż do ragnaroku! Z resztą wyjdzie mu to na dobre. Ta mała miała na niego koszmarnie zły wpływ.
Drzwi otworzyły się gwałtownie, a ja upadłem na ziemię w pobliżu nóg ojca. Popatrzył na mnie z niesmakiem. Po cichym westchnięciu, wyciągnął ku mnie rękę. Dobrze wiedziałem, że całym sercem nienawidzi podsłuchujących, ale w obecności Frigi nie wdawał się w tego rodzaju dyskusje.
- Jak dużo słyszałeś? - spytał przepuszczając mnie w drzwiach.
- Tylko coś o złym wpływie - wymamrotałem - Czy coś się stało?
Rodzice spojrzęli po sobię niepewnie. Potrafili porozumiewać się ze sobą bez słów. Mimo rożnic, zawsze szanowali swoje zdania. Myślałem, że wyczytam coś z oczu starszego brata, ale ten jak na złość przyglądał się z zainteresowaniem swoim butom.
- Chodzi o Sygin - powiedziała cicho matka - Zaginęła.

***
Jednak się wyrobiłam 😁

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz