Rozdział 22

805 82 8
                                    

- Długo jeszcze? - jęknęła- Nie widzę w tym sensu.
Westchnąłem.
- A ja nie rozumiem czemu nażekarz.
- Bo to ciężkie.
Spojrzałem w dół. Siedziałem na kawałku ziemi, który Lin unosiła swoją mocą.
- To nie powinno ci sprawiać trudności- mruknąłem bardziej do siebię niż do białowłosej - Chyba, że...- olśniło mnie.
Zeskoczyłem na ziemię i poleciłem dziewczynie by zakończyła ćwiczenie. Sigyn wykonała rozkaz i opadła zmęczona na ziemię.
- Władza nad ziemią to twoja moc naturalna i nie powinna być trudna, bo jest częścią ciebie.
- Mówi ten co nad własną nie panuje - prychnęła.
- To co innego - mruknąłem- Szmaragdowa moc nie jest żywiołem i to ona nade mną panuje. Moc ognia opanowałem w pół roku...no...tak jakby. Chcę przez to powiedzieć, że żywioły można łatwo opanować.
- To czemu ja nad nią nie panuję?
- Coś cię blokuje, a ja chyba wiem co.
- Co?
- Co się stało tego dnia na Midgardzie? - spytałem.
Wojowniczka milczała.
- Ta ulica w ruinie...to była twoja sprawka, prawda?
- Nie wiem co to ma do rzeczy - mruknęła.
- Dużo.
Usiadłem obok niej.
- Co się wydarzyło?
- Przecież widziałeś- nie patrzyła mi w oczy.
- Ujmę to inaczej. Co oprócz obrucenia ulicy w ruinę się tam stało?
- Nic.
- Kłamiesz. Jestem bogiem kłamstw. Mnie nie oszukasz.
- Nie chcę o tym mówić.
- A chcesz nad tym panować?
- Chcę.
- W takim razem będziesz musiała, bo strach przed tym co się stało blokuje twoją moc.
Białowłosa westchnęła.
- No dobrze - odparła zrezygnowana.

***
- Dziękuję ci Bethany, że pozwoliłaś mi u siebie zamieszkać - powiedziała białowłosa.
- To nic takiego - dziewczyna machnęła ręką z lekceważeniem - To ciekawe mieszkać z Asgardianką.
- Asówką - poprawiła ją - Większość mówi Asówką.
- Rozumiem, ale dalej mi nie powiedziałaś dlaczego opuściłaś Asgard. Z tego co wiem od mojej przyjaciółki Jane, to przepiękne miejsce.
- Owszem jest piękne- przyznała - ale...
- Ale co?
- Mój chłopak...Pokłuciłyśmy się.
- Nie sądzisz, że to raczej kiepski powód?
- Nie wiem. Może i masz rację, ale potrzebowałam wszystko sobie przemyśleć.
- A ten twój chłopak to...?
- Lepiej będzie jak się nie dowiesz.
- Czemu?
- Zaufaj mi.
- No dobrze - Bethany się zaśmiała - Kiedy indziej to z ciebie wyciągnę. Chcesz kawy?
- Czego?
Midgardianka znowu się zaśmiała.
- Przyniosę i zobaczysz.
Wstała z fotela i ruszyła do kuchni. Sigyn wyjrzała przez okno, ale w pewnej  chwili dziwnie się poczuła. Z jej oczu zaczęło wydobywać się dziwne światło, a ziemia pod jej stopami zaczęła się trząść. Wojowniczka krzyknęła i poderwała się z miejsca przerażona. Do pokoju wbiegła Beth również wystraszona nie na żarty.
- Sigyn co się dzie...? - urwała widząc współlokatorkę ze świecącymi na biało oczami.
Dach zaczął się sypać, a jeden większy fragment spadł na dziewczynę przygniatając ją.
- Beth! - krzyknęła białowłosa podbiegając do niej, ale wiedziała, że nic nie wskura.
Z midgardianki uciekało życie. W końcu dach i ściany całkowicie się zawaliły pogrzebując pod sobą Bethany, a Lin opadła na kolana. Łzy płynęły nieprzerwanie. Nie wiedziała ile tak klęczała pochłonięta bez reszty przez rozpacz i przerażona. Później pojawił się Loki.  

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz