Rozdział 28

600 65 10
                                    

Dzięki za ulepszenie okładki ciamkarka 😍😍😍

Wkońcu pokonaliśmy upiorną drogę, ale wyraźnie odcisnęło się to na psychice Desi. Dziewczyna szła skulona obok mnie i pocierała ramiona. Coś ścisnęło mnie za serce.
Nie powinna widzieć tych wszystkich okropności. Powinienem był nie pozwolić jej ze mną iść.
- Jak można robić takie rzeczy? - wychrypiała gdy zbliżaliśmy się już do ostatniej bramy.
Zamrugałem zaskoczony, bo po pokonaniu pierwszego kręgu czarnowłosa przestała się odzywać.
Nigdy tego nie robię, ale objąłem ją ramieniem, a ona automatycznie wtuliła się w moją pierś. Czułem się niepewnie, bo niewielu osobą pozwalam na taką bliskość, ale najwyraźniej Wanówka jej potrzebowała.
Patrząc na nią widziałem odbicie samego siebie. To dziecko przeszło zdecydowanie za dużo.
- Te dusze zasłużyły na karę - wyszeptałem, choć wiedziałem, że to jej nie pomoże.
Nie potrafiłem pocieszać.
- Nikt nie zasługuje na takie coś - mruknęła ocierając łzy o moją szatę.
Skrzywiłem się, ale nic nie powiedziałem.
- Przepraszam- powiedziała- Powinnam być twarda.
- Nad uczuciami ciężko zapanować - odparłem wysyłając jej delikatny uśmiech - Dobrze, że je masz. To odróżnia cię od stworzeń Hel.
Pokiwała głową i wreszcie się odsunęła.
- To gdzie szukamy tego dzieciaka? - spytała rzeczowo.
- Zapytajmy - zaśmiałem się czując, że już trochę ochłonęła.
- Kolejne głowy?
Czarnowłosa skrzywiła się w obrzydzeniu, a ja parsknąłem śmiechem i zakryłem usta.
- Coś nie tak? - uniosła brwi.
- Nic - skłamałem - Lepiej chodźmy.
Przewróciła oczami, ale nic więcej nie powiedziała. Było mi to bardzo na rękę, bo nie chciałem jej dodatkowo straszyć. Trzeci krąg ( od tyłu ) był bowiem łagodniejszy od dwuch  pierwszych, ale każdy objaw wesołości był tam natychmiast eliminowany. Musieliśmy uważać.
Koło bramy stał kościotrup w słomianym kapeluszu opierając się niedbale o płot i trzymając w ustach kłos.
- Czego? - spytał niesamowicie wesoło.
Upiornie wesoło.
- Szukamy dziecka, które ma moc i nie żyje - odparła za mnie Desi, ale nie patrzyła na szkielet, lecz w ziemię.
Nic w sumię dziwnego, bo jego nienaturalny uśmiech sprawiał, że nawet mnie przechodził dreszcz.
- Wyglądacie na zmęczonych - zaśmiał się - uciekaliście przed ogarami.
- Demonami i innymi potworami też - mruknąłem.
- Czemu nie wybraliście łagodniejszego przejścia? Wiecie. Od góry.
- Jest zamknięte - przypomniałem - Od 100 lat.
Kościotrup zagwizdał.
- To już tyle minęło? - zaśmiał się obłąkańczo - No dobrze. Dzieciak jest przy wodospadzie, ale jak go ukradniecie szef nie będzie zadowolony.
Wzruszyłem ramionami.
- Níðhöggr nigdy nie jest zadowolony - zauważyłem.
Uśmiech natychmiast zniknął z twarzy szkieletu.
- Skąd znasz jego imię? - wychrypiał przerażony oglądając się na wszystkie strony.
Prychnąłem.
- A on zna moje. Pomogłem sprowadzić go spowrotem, jak wypełzł z Helheimu.
Nasz informator skulił się znacznie, a jego zęby zaczęły szczękać ze strachu.
- Idźcie już! - krzyknął - Wynocha!
Skinąłem głową i ruszyłem za bramę ciągnąc za sobą zdezorientowaną czarnowłosą.
- Kto to Níðhöggr i czemu nie powinieneś znać jego imienia? - spytała w końcu.
- Dziecko Hel - mruknąłem- Potężne dziecko. Ja i Thor byliśmy młodzi jak zaatakował, a Odyn zabronił nam się do niego zbliżać. To wąż, który zabił połowę populacji dolnych królestw zanim został powstrzymany.
- Pomogłeś?
- Nie do końca.
Uniosła brwi.
- To znaczy?
- Nie istotne. Lepiej zajmijmy się tym po co tu przyszliśmy.

***
Przemknąłem się nie zauważony przez portal, a żądza mordu włączyła się automatycznie gdy zobaczyłem wielkiego potwora, który sunął po ludziach i rozrywał ich na kawałki ostrymi zębami.
- Nie będzie tak - wyszeptałem - To mój teren.
Moje oczy świeciły mocnym zielonym światłem, w głowie słyszałem głosy, która mówiły bym niósł zniszczenie. Dopadłem do skrzydeł potwora i przepaliłem je szmaragdowym płomieniem. Wąż zawył i prubował strącić mnie ogonem, ale bez skutku. Ja tymczasem wyjmowałem bardzo szybko sztylety i wbijałem w jego twardą skórę w miejscach gdzie było to możliwe. Gad zaczął się wykrwawiać, a wtedy zsunąłem się mu na pysk i przebiłem ostatnim sztyletem jego prawe oko.
- Nie wracaj - rozkazałem i właśnie wtedy na horyzoncie pojawiła się Asgardzka armia, wracająca z odwrotu.

Hejo hej 😁 Jeszcze nie wróciłam z koloni, ale to o to taki niedzielny rozdział. Delikatny😂 Jak się podoba?

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz