Rozdział 2

541 44 30
                                    

Sigyn

Na urodziny chłopców przyszli tylko najbliżsi, a i tak było dużo ludzi. Byłam ja, Desi, Dimidium, Sif wraz z Thorem i dziećmi, a nawet Farabi, która przez te 2 lata podróżowała praktycznie po wszystkich 9-ciu światach.
Młodzi bawili się razem, śmiejąc się do rozpuku; Jormi pełzał wokół stołów strasząc nieprzyzwyczajonych gości, a ja patrzyłam w okno, zastanawiając się, czy jeszcze kiedyś zobaczę swojego męża. W takich chwilach brakowało mi go zdecydowanie najbardziej, a świadomość, że minęły już 2 lata wcale nie pomagała. Chłopcy praktycznie go nie pamiętali, Thor po 4 miesiącach poszukiwań w końcu dał za wygraną, a ja mimo to dalej marzyłam, że w końcu stanie w drzwiach naszego domu.
- Mamo! - zawołał Vali ciągnąc mnie za rąbek sukni - Mamo no!
Pochyliłam się i wzięłam chłopca na ręce, bo gdybym tego nie zrobiła pewnie zamęczyłby mnie na śmierć. Mój synek kochał gdy się go podnosiło i mimo że Loki z pewnością zarzuciłby mi psucie dzieci, to nie potrafiłam nie spełniać kaprysów moich bliźniaków. Pod tym względem byłam bardzo, ale to bardzo nieasertywna.
- Co się dzieje słoneczko? - spytałam odgarniając mu z twarzy niesforne kosmyki.
- Prezenty mamo - mruknął niezadowolony, że zapomniałam o najważniejszej części przyjęcia - Mieliśmy je otworzyć o 4, a wujek mówi, że jest już 5:12!
Zaśmiałam się widząc oburzenie na twarzy malca i podeszłam z nim do stolika, gdzie położyłyśmy z Desi wszystkie przyniesione przez gości prezenty. Było ich jednak tak dużo, że część wylądowała na krzesłach, a ja zaczęłam się zastanawiać czy moi przyjaciele nie mają przypadkiem choroby umysłowej. Przecież już i tak za bardzo ich rozpieszczam!
- No nieźle - stwierdził Thor pojawiając się nagle przy stole - Nie widziałem tylu prezentów od moich 12-tych urodzin.
- Zgaduję, że połowa jest od ciebie - mruknęłam niezadowolona.
Gromowładny uśmiechnął się tylko i podał Valiemu jedno z pudeł, które malec ledwo udźwignął. Był jego chrzestnym i królem. Mógł pozwolić sobie na takie wydatki.
- Narvi chodź do nas! - zawołała Sif podchodząc do męża - No chyba, że chcesz, żeby twój brat wszystko zabrał?
Mój młodszy syn jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, natychmiast znalazł się przy stole i zaczął szukać przeznaczonych dla siebie paczek. Już dawno przestała obowiązywać zasada wspólnych rzeczy. Chłopcy woleli być indywidualistami.
Pomogłam Narviemu wspiąć się na krzesło, żeby mógł przyjżeć się z góry, a Valiego przejęła ode mnie Desi. Obaj, mimo usilnych starań zatrzymania ich w miejscu, w końcu i tak wylądowali na stole i z zachwytem przyglądali się rozmaitym podarkom, z których zdecydowana większość, pochodziła z odległych krain. Patrzyłam na to wszystko ze szczerym uśmiechem, ale mimo wszystko czułam smutek. Świadomość, że kogoś brakuje, zdecydowanie nie zamierzała mnie dzisiaj opuścić.
Gdy chłopcy dotarli już do ostatnich pudełek, nagle zgasły wszystkie świece i w pokóju zapadła ciemność. Ludzie szeptali jeden do drugiego z niepokojem, wyczuwając nadchodzące zagrożenie, a ja wzięłam szybko na ręce moje dzieci i nakazałam im siedzieć cicho.
Do pomieszczenia wpełzła szara mgła, której odór zbliżony był do zapachu siarki. Wszyscy goście odsunęli się jak najbardziej pod ścianę i zasłaniali usta, nie mogąc znieść nieznośnego aromatu. W końcu tajemnicza chmura zaczęła skupiać się w jednym miejscu, a gdy otworzyłam oczy, po tym jak szczypanie zmusiło mnie do ich zamknięcia, stał przede mną wysoki na prawie dwa metry, trupio blady mężczyzna. Jego zapadnięte czerwone oczy, lśniły chipnotyzującym blaskiem, blizny szpecące twarz, zdawały się być świerze, a szmaragdowe szpony trzymał tuż przy mojej twarzy, sprawiając, że nie mogłam złapać tchu. Ile bym dała gdyby ktoś z obecnych ruszył mi teraz z pomocą, ale zarówno moje stopy jak i ich, utknęły w gęstym śluzie.
- Czego chcesz? - wychrypiałam patrząc jak zostawia pazurem niewielki ślad nad moim łukiem brwiowym. Potwór nie odpowiedział.
Odsunął się jednak nieznacznie i chwycił za kołnierze drżące oraz wtulone w moją szyję bliźniaki. Chwycił i zniknął, a jedynym co po nim zostało był ogromny kieł wbity między deskami podłogi.

Nie za szybko daję akcję?😅

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz