Loki
Arogancja potrafi człowieka zgubić ale żeby pozbawić przytomności? Tego jeszcze nie było. Obudziłem się w jakimś obcym pokoju, za oknem widziałem miasto. Nie pamiętałem jak się tu znalazłem ani kto mnie przyniósł ale czułem, że musiała minąć przynajmniej doba. Moje mięśnie bolały jak jeszcze nigdy, energia wyczerpała się całkowicie. Cokolwiek się stało, kosztowało mnie mnustwa wysiłku, bo w innym wypadku już bym się zregenerował. Podniosłem się z łóżka z wielkim trudem, oparłem o niewielki stolik. Musiałem znajdować się na Midgardzie, bo żadna planeta nie posiadała podobnych budynków ale widok, mimo że znajomy, nie potrafił podsunąć mi miejsca. Docząłgałem się jakoś do połączonej z pokojem łazienki, chwyciłem biały ręczniek i po obmyciu twarzy spróbowałem coś sobie przypomnieć. Wczoraj wieczorem (przynajmniej tak mi się zdaje) Strange obudził się bardzo wyczerpany. Jego ręka drżała bardziej niż kiedykolwiek, głos zdawał się zanikać. Mimo to zaraz po "śniadaniu" zobowiązał się pomóc i dzięki temu nie musiałem czekać z wyprawą do rana. Pamiętam, że byłem pewien iż nasza połączona moc zdoła przenieść nas bez szwanku i że zaraz po tym wyruszę do dziesiątego królestwa. Najwyraźniej musiałem się przeliczyć.
- Jest pan już żywy?
Wzdrygnąłem się mimowolnie na dźwięk obcego głosu i odwróciłem szybko w stronę drzwi. Pech chciał, że właśnie wtedy zaatakował mnie ból głowy i musiałem przez to dość mocno się skrzywić. Słabe pierwsze wrażenie. W progu pokoju stał około osiemnastoletni chłopak, którego postawa była tak niepewna jak to tylko możliwe. Miał krótkie brązowe włosy, duże piwne oczy. Zdawało mi się, że skądś go znam ale za nic w świecie nie mogłem sobie przypomnieć. Było to dość dziwne zwarzywszy, że wydawał się tak niewinny i prosty jak żadna poznana mi przez wieki istota a jego piękne oczy świeciły nieskalaną dobrocią.
- Wiem to głupie pytanie - mruknął spuszczając wzrok i pocierając nerwowo ramię - W końcu nie był pan martwy a jedynie nieprzytomny i z pewnością jest pan wyjątkowo zmęczony. Chociaż nie wiem. Pierwszy raz spotykam...Pewnie za dużo mówię.
Zamrugałem zaskoczony. Mój mózg nie pracował jeszcze tak szybko a ten dzieciak mówił naprawdę szybko. Coś jednak zrozumiałem. Był dla mnie potwornie miły.
- Wiesz, że nie musisz mówić do mnie pan, prawda? - prychnąłem - Jestem starszy o jakieś 10 lat. Rzecz jasna biologicznie
Chłopak podrapał się po głowię.
- Mam na imię Peter - wymamrotał.
- Loki - odparłem - Powiesz mi gdzie jestem?
Brunet zaczął opowiadać a ja słuchałem w milczeniu zastanawiając się nad szczegółami. Strange przetransportował mnie do Avengers Tower, cała dróżyna z niechęcią przydzieliła mi pokój. To wszystko trwało mniej niż dwie godziny ale mój sen ciągnął się całą wieczność. Byłem blady jak ściana, ledwo oddychałem, miałem majaki. Nikt nie chciał przy mnie siedzieć więc Peter jako dobry dzieciak zaoferował tu swoją pomoc. Dopiero wtedy zaczęło mi się poprawiać.
- Lepiej chodźmy do reszty panie Loki - powiedział - Nie będą zachwyceni, że tyle nam to zajęło i mówili wcześniej, że chcą zadać panu kilka pytań. To trochę zajmie.
Przewróciłem oczami.
- Nie nazywaj mnie pan - powtórzyłem - I tak czuję się przez ciebie staro.
Ruszyłem za chłopakiem w stronę drzwi ale byłem tak osłabiony, że co jakiś czas musiał mnie podtrzymywać. Chwiałem się na nogach, szurałem po posadzce. To nie wróżyło niczego dobrego i byłem tego całkowicie pewien. Rekonwalescencja zajmie prawie tydzień. Gdy dotarliśmy do kuchni, gdzie zebrali się już wszyscy mściciele, nie byłem tym faktem specjalnie pocieszony. Mieli poważne miny, kipieli wyraźną niechęcią. Chyba jedynie trzy osoby nie były nastawione do mnie wrogo.
- Jesteś potężniejszy a zmęczyłeś się bardziej - mruknął Strange pomagając mi usiąść - powiesz mi jak to możliwe?
Westchnąłem cicho. Większość zebranych zacisnęła pięści, kilkoro odsunęło się na bezpieczną odległość. Ich stosunek do mnie nie zmienił się jednak tak bardzo i dlatego żaden z nich nie spuszczał ze mnie wzroku. To przykre, że mieli mnie za potwora mając tak niepełny obraz.
- Ta mgła nie działa zbyt dobrze na długowiecznych - wyjaśniłem - Gdybym nie był magiem mógłbym przez nią zginąć. To w końcu żywa trucizna.
- Szkoda, że tak się nie stało - prychnął Barton bawiąc się swoją strzałą - Nie mielibyśmy problemu.
Zapadła cisza. Strange i Peter byli oburzeni, Wanda uderzyła łucznika w ramię. Nawet Clint wiedział, że przesadził i dlatego nie odezwał się już ani słowem. Tego było za dużo.
- Nie chcę tu być - mruknąłem - To dla mnie taka sama tragedia jak dla was ale nie mam siły, żeby ruszyć dalej. Musicie to przecierpieć.
Po tych słowach podniosłem się z miejsca i z pomocą Petara i Wandy wróciłem do swojego lokum. Zapowiadał się niezły tydzień.Nawet nie wiecie jak czekałam na ten rozdział ❤ Co myślicie?
CZYTASZ
Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]
Fanfiction- Przypomnij mi dlaczego się na to zgodziłem? - Bo nie miałeś wyjścia- odparł Thor. *** Tom I - 56 części + epilog i prolog. Tom II - 36 części + epilog, prolog i wprowadzenie. Tom III - 44 części + epilog, prolog i wprowadzenie. Tom IV - 40 części...