Rozdział 33

752 77 3
                                    

Wyszliśmy z jaskini i przez dłuższą chwilę nic się nie działo co bardzo mnie zaniepokoiło. W tym lesie jeśli tak długo nic się nie dzieje to znaczy, że będzie naprawdę źle. Sigyn wodziła nerwowo wzrokiem dookoła i co jakiś czas przystawała nasłuchując. Było ciemno, oboje szliśmy po omacku i byliśmy strasznie zmęczeni, ale odpoczynek był najgorszą rzeczą jaką mogliśmy zrobić. Czułem się bezbronny, ponieważ przed wejściem kazałem zostawić wszelką broń w statku. Lin była mocno zaskoczona, ale ja miałem swoje powody. Nigdy nie rozstawałem się ze sztyletami, ale gdy ostatnio się tutaj znalazłem wykorzystano je przeciw mnie. Ciężko jest wymazać z pamięci latające ostrza, które próbują przeciąć cię na pół. W pewnej chwili usłyszeliśmy ryk i natychmiast ziemia pod naszymi stopami zniknęła. Poczeliśmy spadać w dół obijając się przy tym o ostre skały klifu, którego wcześniej tam nie było. Zupełnie jakby las teleportował nas w jednej sekundzie w zupełnie inne miejsce. Widziałem już ziemię i czułem,  że jeśli zaraz czegoś nie zrobię uderzenie zrobi z nas krwawą miazgę. Skupiłem się więc i mocą spowolniłem nas na tyle, żebyśmy nie zginęli. Uderzenie mimo to, było bardzo silne. Zamroczyło mnie i mimo że za wszelką cenę starałem się pozostać świadom mój umysł coraz bardziej odpływał, aż w końcu powitała mnie ciemność.

***
Powoli zacząłem rozróżniać poszczególne dźwięki co nie było niczym dobrym. Słyszałem zgrzyt i stukot żelaznych narzędzi. Gdy otworzyłem oczy w obawie, że za chwilę coś rozetnie mnie na pół od razu zapragnąłem ponownie je zamknąć. Wszędzie wokół były piły, sztylety, katany i żelazne miecze, które siekły, cięły i wydawały przeraźliwe odgłosy. Dzieliły mnie od nich centymetry.
- Loki? - usłyszałem cichy szept Sigyn.
- To ty jeszcze żyjesz?
- Owszem. Dzięki za troskę - prychnęła.
- Jak się tu znaleźliśmy?
- Nie mam pojęcia! Otworzyłam oczy i już tu byłam. Możesz wstać?
- Gdyby tuż przy mojej twarzy nie kręciły się dwie żelazne piły już dawno by mnie tu nie było - mruknąłem.
- Nie możemy tak po prostu leżeć i czekać na cud.
- Jak się ruszymy to zostanie z nas krwawa papka!
- To coś wymyśl na brodę Odyna!
- Czemu ja? - jęknąłem.
- Bo jesteś Loki, król Asgardu, najpotężniejszy z magów, mistrz iluzji i geniusz intryg. Na brodę Odyna! Jeśli ktoś ma nas wyciągnąć z tego bagna to tylko ty.
- Schlebiasz mi, ale to nie takie proste.
- Już raz nas ocaliłeś. Zrób to znów.
- Czy ty proponujesz, żebym użył którejś z mocy?
- Nie którejś. Szmaragdowej.
- Chyba zwariowałaś. Nie panuje nad żadną, a nad tą w szczególności. Pozabijam nas!
- Jeśli czegoś nie zrobisz i tak zginiemy!
Milczałem. Nie chciałem umierać. Tyle razy ocierałem się o śmierć, ale tak naprawdę nigdy nie byłem na nią gotów. Zawsze jakoś udawało mi się ją oszukać. To czego chciała Lin, to żebym użył mocy, która może nas zabić i zaufać, że jakimś cudem nas uratuje, mimo że szanse na to wynosiły niespełna 6%. To szaleństwo!
- Nie chcę umrzeć - wychrypiałem.
- A myślisz, że ja tego chcę? Ufam, że dasz radę.
- Ty naprawdę zwariowałaś!
- Słuchaj. Też się boję, ale to nasza jedyna szansa. Musisz to zrobić.
Westchnąłem.
- Nienawidzę jak masz rację.
- Wiem.
Skoncentrowałem się, na ile było to możliwe przy tym przeraźliwym hałasie i sięgnąłem w głąb. Przed oczami miałem same czarne scenariusze. Że używam nie tej mocy i giniemy, że używam właściwej, ale i tak giniemy...Za każdym razem na końcu była śmierć. Nagle niewiadomo skąd w mojej głowie pojawiło się wspomnienie matki. Jej uśmiech, piękne oczy i głos, który mówił: Jestem z ciebie dumna. Poczułem jak wzbiera się we mnie energia, powoli wypełnia mnie od wewnątrz, by za chwilę wypłynąć na zewnątrz pochłaniając wszystko oślepiającym blaskiem. Zielona energia uaktywniła się i... 

Polsat 😚
    

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz