Rozdział 8

457 41 18
                                    

Sigyn

Gdy Loki wrócił, od razu odgadł, że Dimidium jest na mnie obrażony. Nie znał oczywiście przyczyny jego złości ale stanowiło to dobry pretekst, żeby po raz pierwszy od jego zniknięcia, porozmawiać na poważnie o tym co się stało. Wybraliśmy się na spacer po błoniach, rozkoszowaliśmy się słońcem i ciszą, ale żadne z nas nie chciało zacząć. Zielonooki nie lubił się tłumaczyć, a ja nie lubiłam słuchać jego tłumaczeń, bo były one niepraktyczne. Mój mąż nigdy nie żałował podjętych przez siebie decyzji.
- Co zrobiłaś, że półgłówek unika cię jak ognia? - spytał, uznając najwyraźniej, że przyszedł czas - Ukradłaś mu płyty z tą upiorną, midgardzką muzyką?
- Nie. Wymyśliłam coś lepszego - odparłam.
Mężczyzna uniósł brwi, najwyraźniej licząc na to, że go oświecę ale wolałam jeszcze trochę to przetrzymać. Im prędzej skończymy rozmowę dotycząca chłopca, tym prędzej przejdziemy do sprawy jego zniknięcia, a oboje nie mamy na to ochoty. Po co to przyspieszać?
- Mam zgadywać? - prychnął widząc, że się z nim droczę - Tego chcesz?
- Nie - westchnęłam - Nie chcę.
Zapadła cisza, a że dawniej nie była ona dla nas czymś nieprzyjemnym, to i teraz specjalnie nie przeszkadzała. Problem pojawił się dopiero wtedy, gdy doszliśmy do miejsca, do którego chciałam go zabrać i usiedliśmy pod masywnym bukiem. Wtedy nie wypadało już milczeć.
- Zmanipulowałam Dimidium, żeby przyznał się do zauroczenia pewnym chłopcem - wyznałam - Teraz się do mnie nie odzywa.
Na twarzy mężczyzny pojawił się delikatny uśmiech, a jego wpatrzone w przestrzeń oczy zdawały się widzieć coś, czego nikt inny nie mógł dostrzec. Tęskniłam za tym uśmiechem i za tym wzrokiem również. Najbardziej brakowało mi jednak jego bliskości i poczucia, że nic poza naszą dwójką nie ma znaczenia.
- Zgaduję, że zrobiłaś z nim to samo co kiedyś z Sif - domyślił się - Powiedziałaś coś, co musiała potwierdzić, ale że na nią nie patrzyłaś to nie zorientowała się, że to podstęp.
Skrzywiłam się. Nie sądziłam, że Jotun tak szybko to rozgryzie.
- Zrobiłeś to samo kiedyś ze mną - zauważyłam - Pamiętasz? Miałam wtedy 5 lat.
Loki wyglądał przez chwilę, jakby próbował sobie coś przypomnieć ale oboje wiedzieliśmy, że tak naprawdę pamięta doskonale. To był dzień, w którym pierwszy raz nazwałam go przyjacielem. Nie mógł go nie pamiętać.

***
Siedziałam na murku i wymachiwałam nóżkami, a siedzący obok książe udawał zainteresowanie jakąś przeciętną książką. Znałam go już 2 lata. Oczywistym było, że tak naprawdę ciekawi go coś zupełnie innego.
- Wiesz co słyszałem? - zaczął tym swoim wiecznie znudzonym tonem - Podobno twojej mamie ukradziono ciasto z piekarni.
Drgnęłam lekko, ale dalej patrzyłam na bawiące się nieopodal dzieci. Był wśród nich Thor, była tam Sif i wiele innych znanych mi osób, ale z powodu klątwy musiałam trzymać się od nich z daleka. Tylko Loki dotrzymywał mi towarzystwa i czasem nawet chciał się bawić. Wszyscy inni lękali się mojej klątwy.
- Mówiła mi - mruknąłam - To już dzieje się drugi raz.
Odynson przewrócił stronę i czytał dalej, mimo że fizyka kwantowa nigdy nie pochłaniała go w takim stopniu, jak historia czy książki strategiczne. W przeciwieństwie do brata wierzył jednak, że wszystko czego się uczą, może im się kiedyś przydać.
- Dobre było to ciasto? - spytał od niechcenia.
- Bardzo - odparłam - kakao, wielkie bakalie, truskawki i jeszcze...- urwałam i spojrzałam na chłopca wielkimi oczyma.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że właśnie przyznałam się do winy.
- Jak mogłeś?! - pisnałam spychając go z murku - Jesteś okropny!
Zielonooki śmiał się tylko jak opętany, a bawiące się dzieci przystanęły na moment, żeby uważnie nam się przyjżeć. Byłam wściekła.
- Wybacz - jęknął, gdy kopnęłam go w krocze z taką siłą, że zgiął się w pół - To miał być żart.
Prychnęłam, skrzyżowałam ręce na piersi i odwróciłam się plecami. Może i nie powinnam traktować tak syna władcy i do tego jedynej osoby, która chciała mieć ze mną do czynienia, ale wprost nie mogłam się powstrzymać. Thor prawdopodobnie zwijał się teraz ze śmiechu.
- Przyznaję, zasłużyłem - wymamrotał podnosząc się z trudem na nogi - Ale przecież nie zamierzałem cię wydać. Chciałem się upewnić.
Znowu prychnęłam.
- Jako mój przyjaciel, powinieneś wiedzieć, że nie lubię jak ktoś się ze mną droczy - burknęłam.
Chłopiec zamilkł, a ja nie wiedząc czemu, postanowiłam odwrócić się ponownie w jego stronę. Stał teraz oparty o mur i wpatrywał się we mnie błyszczącymi oczyma.
- Czy ty właśnie nazwałaś mie przyjacielem? - spytał niepewnie.
Chyba nigdy nie widziałam, żeby czarnowłosy był tak niepewny. Sama nie wiedziałam, jak to się stało, że powiedziałam to co powiedziałam. Nie żałowałam jednak.
- Chyba tak - wymamrotałam - W końcu nikt inny nie chciałby mieć mnie za przyjaciółkę.
- Ja chcę - odpowiedział - Nigdy nie miałem przyjaciółki.

Nie chce mi się poprawiać 🙄
Mam nadzieję, że jest ok?

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz