Rozdział 35

737 79 1
                                    

- Jestem Skadi, bogini gór i potomkini Thiazjego - złodzieja złotych owoców - przedstawiła się.
- A myślałam, że tylko ty masz manie tytułowania się przed obcymi - szepnęła Sigyn, a ja przewróciłem oczami.
- Czego chcesz od 9-ciu światów? - warknąłem.
- Tego co mój ojciec, jego ojciec i ojciec jego ojca. Zemsty.
- Za co?
- Moje pragnienia nie pokrywają się z ich - westchnęła - miałam być ich zawodem i nie rzucać zaklęcia, ale gdy wasz ród zabił mi ojca i oszukał, żeby mnie udobruchać, zmieniłam zdanie. 
- Co ci zrobili? - spytała białowłosa.
- Wiele złego, ale to już nieważne. Pora zakończyć istnienie wszechświata.
- Nie pozwolimy ci na to - warknąłem.
- A ktoś ty ślepcze?
Uśmiechnąłem się lekko pod nosem.
- Jestem Loki, król Asgardu.
- Magnus fortis- zaśmiała się- Czyli to twoje imię ostatnio tak często wymawiają w świecie?  Kpina?
- Nie wiesz do czego jestem zdolny.
- Mylisz się. Wiem o tobie więcej niż ty sam wiesz o sobie. Jesteś potężny, ale w przeciwieństwie do twego przodka nie panujesz nad ogromem swojej mocy.
- Przodka?
Kobieta zaśmiała się tak szaleńczo, że ani mój śmiech, ani Waliego, ani nikogo innego we wszechświecie nie mógł być tak przerażający.
- Oh Loki - podeszła i położyła mi palce na oczach, a gdy się odsunęla mój wzrok powrócił.
- Jak? - wychrypiałem.
- Chcę żebyś widział jak Teles płaci za swoją lojalność i upór. Stworzył ten świat, ale żaden z jego potomków nie powstrzyma mnie od zniszczenia jego dzieła.
Potrzebowałem chwili, żeby zrozumieć słowa kobiety, a gdy to się stało poczułem jak kręci mi się w głowie, a nogi odmawiają mi posłuszeństwa.
Nie. To nie jest prawda.
Skadi wyciągnęła ręce i pnącza natychmiast się ożywiły i chwyciły nas z całej siły dusząc. Słyszałem śmiech bogini, a w mojej głowie wszystko wirowało. Wszędzie były pnącza. Oplatały mnie całego i rosły w zastraszającym tępie przenikając wszystkie światy i pokrywając je doszczętnie zabijając każde stworzenie, które stanęło im na drodze. Moje powieki stawały się ciężkie. Nie sądziłem, że zginę w tak banalny sposób, po tym wszystkim co udało mi się przetrwać w stalowym lesie i że nigdy już nie dowiem się czy słowa kobiety były prawdą. Czułem zbliżającą się śmierć, gdy pnącza jeszcze silniej zacisnęły się na mojej szyi, ale wtedy usłyszałem cichy głos w swojej głowie.
Twój przodek stworzył to wszystko. Nie zawiedź go. Nie zawiedź mnie.
Zobaczyłem Lin odpływającą w nicość, a potem widziałem już tylko wszędzie te przeklęte pnącza! Nie wiedziałem gdzie góra, a gdzie dół, a brak tlenu sprawiał, że ledwo trzymałem się okruszków życia, ale głos Lin pobudził coś we mnie. Coś co było ukryte i potężniejsze niż się spodziewałem. Czułem, aż wszystko wskakuje na swoje miejsce, a z moich dłoni wydobywa się złote światło pochłaniając pnącza. Znów mogłem oddychać, a blask w sekundę wydostał się  z mojego ciała przenikając wszystkie światy. Ponownie kręciło mi się w głowie, wszystko wirowało i czułem, że pod wpływem tej mocy i tego przerażającego zimna i gorąca moje ciało rozpadnie się za sekundę. Krzyczałem, Lin krzyczała i głos kobiety też przez chwilę dobiegał do mych uszu zanim przepadł i razem z nim resztki mojej energii. Przestałem oddychać, przestałem czuć, przestałem widzieć, słyszeć, a krew przestała płynąć w moich żyłach zamieniając się w lód lub w ogień.

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz