Maratonik cz.2
😘- Jestem tylko na chwilę - powiedziała wojowniczka - Musiałam się z wami pożegnać.
- Czyli nigdy więcej cię nie zobaczę? - wychlipiała Lin przytulając siostrę.
- Zobaczysz.
Spojrzęliśmy zaskoczeni na dziewczynę, a ona uśmiechnęła się nieznacznie.
- Zostałam posłańcem. Będę od teraz przenosić wieści z waszego świata do Walhali i spowrotem. Nie mogę jednak być w tym świecie za długo, bo moja dusza ugrzęźnie w tak zwanej martwej strefie, a to gorsze niż Hel. Uwierzcie, nie chcę się z wami rozstawać, ale siostry mnie wzywają. Chciałam tylko złożyć gratulacje.
- Gratulacje? - zdziwiłem się.
- Dowiesz się za chwilę - puściła oczko siostrze i wsiadła spowrotem na skrzydlatego konia.
Jej postać ponownie zalśniła złotym blaskiem, a zwierze zatrzepotało skrzydłami i wzbiło się w powietrze.
Spojrzałem zaskoczony na nażeczoną, a ona uśmiechnęła się figlarnie i uwiesiła się na moim ramieniu.
- Co ty właśnie wymyśliłaś? - jęknąłem.
- Nie ustalaliśmy daty - zaczęła - ale jeszcze przed sytuacją z Retusem zaczęłam wszystko przygotowywać. Przed ceremonią pogrzebu otrzymałam potwierdzenie, że już wszystko gotowe i mimo że z powodu żałoby chciałam to przełożyć to jednak tego nie zrobiłam. Życie jest ulotne Loki, a ja potrzebuję żebyś był w moim już zawsze.
- Przecież jestem - zauważyłem.
- Tak oficjalnie - wymamrotała.
Zrobiłem krok w tył, a przerażenie na mojej twarzy było, aż nazbyt widoczne. Poczułem na ramieniu dłoń brata, o którego obecności zdążyłem już dawno zapomnieć i zgarbiłem ramiona.
- Chciałeś tego - przypomniał - Więc po prostu to zrób.
Wodziłem wzrokiem od jednego do drugiego nie wiedząc co powiedzieć. Tego z pewnością nie mogłem przewidzieć.
- Weźmy ślub Loki - poprosiła cicho Sigyn.
- Teraz? - wychrypiałem.
Wzruszenie ramion.
- A czemu nie?***
Z początku nie chciałem się zgodzić. To było takie nagłe i niespodziewane, ale przypomniawszy sobie ilu ludzi już odeszło zdałem sobie sprawę, że białowłosa może mieć rację. W każdej chwili mógł nastąpić koniec.
Gdy drzwi świątyni ponownie się otworzyły dziewczyna była już oficjalnie moją żoną, a ja wciąż nie wierzyłem, że naprawdę to zrobiliśmy. Tak po prostu.
Chyba wszyscy Asgardczycy wiedzą, że nie przepadam za byciem w centrum uwagi odkąd prawie zniszczyłem Midgard, dlatego właśnie zostawiłem swoją nowopoślubioną małżonkę z prawiącymi jej kąplementy dworzanami i ruszyłem ku ogrodom, gdzie na jednej z ławek siedziała znajoma postać. Przysiadłem się.
- Dość spontaniczna decyzja - zaśmiała się kobieta przyglądając się mojej ślubnej szacie.
- Odbiło mi na starość - mruknąłem gładząc zmarszczki na materiale.
- Jaką starość? - prychnęła - Jesteście jeszcze młodzi i powinniście czerpać z tego ile się da.
Westchnąłem cicho.
- Mówisz teraz jak bardzo sędziwa kobieta.
Farabi zachichotała i podniosła się z miejsca. Wyglądała na szczęśliwą i zdeterminowaną, a ja nie wiedziałem jak to rozumieć. Ta kobieta od zawsze była dla mnie jedną wielką zagadką.
- Chyba powinnam już ruszać w drogę - westchnęła cicho zakładając za ucho kosmyk czarych włosów.
- Jaką drogę?
Słowa rodzicielki bardzo mnie zaskoczyły, dlatego również poderwałem się z miejsca i podszedłem do niej niepewnie.
Czarnowłosa uśmiechnęła się pod nosem i dotknęła ciepłą dłonią mojej zimnej twarzy. Nie stawiałem oporu.
- Nie potrzebujesz mnie książę - powiedziała - Masz teraz w swoim życiu Sigyn, która jest naprawdę wspaniałą młodą kobietą. Muszę znaleźć swoje miejsce w tym świecie i dlatego ruszam w drogę.
- Dopiero wróciłaś - oburzyłem się - Nie możesz tak po prostu odejść.
Kobieta pokręciła przecząco głową.
- Wrócę - obiecała - narazie jednak ciesz się życiem u boku swojej żony i nie przejmuj się starą matką. Nic mi nie będzie.
Pokiwałem głową ze zrozumieniem, ale i smutkiem. Dziwne, ale po tym co przeszliśmy naprawdę nie chciałem, żeby odchodziła, mimo że z początku oddałbym za to wszystko. Rozumiałem jednak, że człowiek potrzebuje czasem zostać sam i przemyśleć wiele spraw, a taka samotna podróż wydawała się dobrą ku temu okazją.
- Do zobaczenia matko - wyszeptałem cicho, gdy kobieta przytuliła mnie do swojej piersi.
- Do zobaczenia synku.
Po tych słowach zniknęła tak samo nagle jak się pojawiła, a ja wróciłem do roześmianej Sigyn, która dalej słuchała kąplementów przyjaciół.
- Mogę prosić? - spytałem kłaniając się nisko.
Białowłosa uśmiechnęła się z miłością i podała mi drobną dłoń, która w przeciwieństwie do mojej była bardzo ciepła. Ruszyliśmy na środek parkietu, a pozostałe pary odsunęły się nieco robiąc nam miejsce. Byłem szczęśliwy trzymając ją w swoich ramionach, ale znacznie bardziej lubiłem patrzeć na ten wspaniały uśmiech, który teraz rozświetlał jej twarz i sprawiał, że wydawała się młodsza. Retus zabrał jej 2 lata życia, dlatego w teorii byliśmy rówieśnikami, a dziewczyna zamiast się smucić, cieszyła się, że już nigdy nie nazwę ją małą. Była niesamowita.
- Już zawsze będziemy razem - wyszeptała, gdy rozbrzmiała muzyka i rozpoczęły się tańce.
Uśmiechnąłem się lekko na te słowa.
- O więcej nie proszę - odpowiedziałem.Zapraszam na epilog 😁
CZYTASZ
Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]
Fanfiction- Przypomnij mi dlaczego się na to zgodziłem? - Bo nie miałeś wyjścia- odparł Thor. *** Tom I - 56 części + epilog i prolog. Tom II - 36 części + epilog, prolog i wprowadzenie. Tom III - 44 części + epilog, prolog i wprowadzenie. Tom IV - 40 części...