Rozdział 18

2.8K 199 18
                                    

Wstawiłem rękę pod kran, ale okazało się, że woda jest zimna. Dawniej wcale by mi to nie przeszkadzało, bo lubiłem zimne prysznice, ale... Odkąd po raz pierwszy przemieniłem się w Jotuna, kontakt z zimnem sprawiał, że czułem jakąś zmianę. Wiedziałem, że w każdej chwili mogę przybrać swoją prawdziwą formę i to napawało mnie obrzydzeniem. Nienawidziłem swojej prawdziwej natury i Lodowych olbrzymów, do których niestety należałem. Unikałem więc zimna za wszelką cenę, ale nie było to łatwe. Westchnąłem i tym razem zrezygnowałem z porannego prysznica. Ubrałem się w czysty czarno-zielono-złoty strój i rozczesałem włosy. Wtem do moich uszu dobiegł dźwięk rytmicznych uderzeń w drzwi. 
- Proszę - powiedziałem odkładając grzebień i podnosząc się z krzesła.
- Panie - sługa ukłonił się nisko - Król Thor cię prosi.
- A czego mój brat chce? - spytałem wzdychając ciężko.
Ostatnie czego chciałem to jakiś głupich misji Thora. Od rana byłem w fatalnym humorze i dlatego wszystko wokół doprowadzało mnie do szału.
Sługa lekko się speszył. Był to około 30 letni ( oczywiście w Asgardzkiej jednostce czasu ) mężczyzna z jasnymi włosami splecionymi w sześć warkoczy z tyłu głowy, o bladej karnacji i z charakterystycznymi dla Asgardczyków jasnymi oczami, które w jego przypadku przybierały barwę zbliżoną do koloru morza. Ubrany był w jasnozielone szaty przeplatane gdzieniegdzie elementami  jasnobronzowego koloru. Gromowładny musiał nie powiedzieć biedakowi po co mnie wzywa, a to by znaczyło, że sprawa jest poważna. 
- Dobrze. Powiedz mu, że za chwilę przyjdę.
Mężczyzna ponownie skłonił się i opuścił komnatę. Westchnąłem, chwyciłem sztylet, który zawsze miałem przy sobie i włożyłem go do sakwy przy pasie. Westchnąłem jeszcze raz i wyszedłem zamykając za sobą drzwi. Blondyn czekał na mnie w sali tronowej nerwowo przechadzając się po pomieszczeniu.
- Bracie! - krzyknął na mój widok i wreszcie stanął w miejscu.
- O co chodzi? Wyglądasz źle.
Nie kłamałem. Thor wyglądał jakby postarzał się o jakieś 500 mitgarckich lat. Jego włosy były w nieładzie, a ręce trzęsły się niemiłosiernie.
- Wczoraj wieczorem dostałem wieści od Hugina i Munina- wyjaśnił - Chodzi o Muspelheim.
- A cóż to się dzieje u naszych ognistych "przyjaciół" - spytałem.
Cudzysłów był tu całkowicie na miejscu. Giganci byli pod Asgardzką władzą, ale ich stosunek do Asów był dość wrogi.
- Proszą o pomoc.
- Naprawdę? - niedowierzałem.
- Zaatakował ich...
- No kto?
- Nasza siostra chyba tak łatwo nie odpuszcza - mruknął.
- Przecież Hela nie żyje!
- Ona tak, ale jej syn nie.
Zaschło mi w gardle.
- Garm? - wychrypiałem.
Gromowładny skinął głową na potwierdzenie. Ten piekielny kundel nie mógł przecież wyjść z krainy umarłych! Prawda?
- Ale jak?
- Nie mam pojęcia. Wiem, że zebrał armię i zaatakował Muspelheim. Chyba pragnie zemsty za zabicie matki, tylko czemu nie zaatakował od razu Asgardu?
- To dobry strateg - odparłem - Chce osłabić naszych sprzymierzeńców. Będzie niszczył po kolei wszystkie 9 królestw, aż nie będziemy mieli do kogo zwrócić się po pomoc. Jest nieumarłym dlatego wie, że wygra.
Brat przeanalizował w głowie moje słowa.
- Musimy go powstrzymać- orzekł.
- A jak niby zamierzasz tego dokonać? - spytałem z nutką kpiny w głosie.
- Walczyliśmy już z nieumarłymi. Mam ci przypomnieć?
- Podziękuję- odparłem.
Za każdym razem gdy o tym myślałem  przechodził mnie nieprzyjemny dreszcz.
- Helę pokonał Surtur- mruknąłem- Co jeśli jej syn jest tak samo potężny? W końcu praktycznie niczego o nim nie wiemy.
- Wiemy jedno i to nam w zupełności wystarczy.
- Co takiego bracie? - spytałem.
- Że skoro to syn bogini śmierci, to z pewnością nie będzie łatwo - odparł.

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz