Rozdział 10

433 33 6
                                    

Sigyn

Chłopak zabrał nas do miejsca, które było nadwyraz dobrze ukryte i które odpychało praktycznie na każdym kroku. Była to niewielka oraz niesamowicie obskurna jaskinia, którą równie dobrze mogłabym nazwać norą. Cuchnącą norą.
- Co to za odór? - spytała Desi która tak samo jak ja pragnęła już zakończyć tę bezsensowną wycieczkę. Obie przeszłyśmy wiele, obie mieszkałyśmy w fatalnych warnkach ale po trzech latach spokoju i prawdziwego luksusu, takie miejsca stanowiły dla nas prawdziwe wyzwanie. Zwłaszcza, że okropnie tu cuchnęło.
- Rozkładające się szczątki - odpowiedział Dimidium głosem tak samo obojętnym jak zawsze - Prawdopodobnie ludzkie ale nie oddam za to głowy. Nie swojej.
Przełknęłam ślinę próbując powstrzymać wymioty i jeszcze raz rozejrzałam się po z lekka zapadniętej jaskini. Przesuwaliśmy się na klęczkach, nasze dłonie i kolana ciągle grzęzły w błocie a jakiś niewielki gryzoń, który zdecydowanie nie był okazem zdrowia, przebiegał nam drogę niemal co sekundę. Woda kapała na głowy, chłód rozdzierał od wewnątrz. Szybko pożałowałam, że przez swoją dumę nie chciałam zaczekać na powierzchni.
- Dokąd właściwie zmierzamy? - spytał Loki, który czołgał się na samym przodzie tuż za naszym kolorowookim przewodnikiem - Od początku wycieczki nie chcesz nam nic mówić a podobno jesteś bardzo rozmowny. Zaczynam się martwić, że to jakiś podstęp.
Samuel westchnął cicho i przystanął na chwilę, pragnąc zmierzyć naszą dróżynę niesamowicie zmęczonym spojrzeniem. Odkąd Haid została tak szybko oraz nadwyraz brutalnie porwana, zdecydowanie wydawał się inny niż podczas całego naszego pobytu. Nie był już tak bardzo szczęśliwy.
- Gullweig ostrzegała, że jesteście diabelnie podejrzliwi ale miałem nadzieję, że dacie się tam chociaż zaprowadzić - mruknął - To nie jest najprzyjemniejsze miejsce na rozmowy.
Loki spioł się lekko i spojrzał na chłopaka wielkimi oczami.
- Znasz jej przykrywkę? - wychrypiał.
Wszyscy wstrzymaliśmy oddechy wlepiając wzrok w Wana, który zdecydowanie nie spieszył się z wyjaśnieniem. Było to prawdopodobnie efektem zbyt długiego przebywania z Haid, która z tego co słyszałam ma takie zachowanie w zwyczaju. Owa wiedźmia chyba każdego potrafi przekabacić.
- Haid jest moją ciotką - wymamrotał - Taką przyszywaną, nie rodzoną. Po śmierci ojca mieszkała przez rok w Midgardzie i zaciągnęła dług u mojej matki. Teraz go spłaca.
Usłyszałam za plecami westchnienie ulgi, które niewątpliwie wyszło od półgłówka. Nastolatek wstrzymywał powietrze dłużej niż wszyscy a na wspomnienie "ciotki" prawie stracił przytomność. Chyba by się załamał gdyby kolorowooki okazał się kolejnym "krewniakiem".
- No dobrze, wierzę ci - powiedział Loki a reszta grotołazów uspokoiła nadwyraz pobudzone serca. Gdy mój mąż stwierdzał, że ktoś mówi prawdę to z pewnością tak było, bo jak każdy wie, oszukanie boga kłamstw graniczy z cudem.
- Dalej nie wiemy jednak dokąd nas zabierasz - zauważyła Desi marszcząc brwi i tym samym powodując, że nastolatek wysłał nam kolejne zmęczone spojrzenie.
- Gdybym umiał to wyjaśnić, to bym wyjaśnił - mruknął - Musicie to zwyczajnie zobaczyć, bo gdybym zaczął wam opowiadać najpewniej nic byście nie zrozumieli. Albo nie uwierzyli. Tej opcji również nie wykluczam.
Pokiwaliśmy głowami z dystansem. Co prawda nie uśmiechało nam się podążać na ślepo, zarówno w przenośni, jak i w dosłownym tego słowa znaczeniu ale nie mieliśmy za dużego wyboru. Ruszyliśmy więc dość szybko w dalszą drogę, co rusz ocierając się o wystające skały i zwisające z sufitu korzenie. Twało to tak długo, dopuki na końcu tunelu nie zobaczeliśmy lekko przytłumionego światła. Dopuki nie ujrzeliśmy drzwi.

Polsat 🙂

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz