Rozdział 17 ( maraton cz.4 - ostatnia)

2.7K 215 7
                                    

- I nic nie powiedzieliście? - niedowierzał Thor.
- Nie chciała tego.
- Co zrobiłeś?
- Zasnęła raz podczas zabawy i wtedy rzuciłem na nią zaklęcie.
- Jakie?
Zawahałem się.
- Lotiretis tias.
- Zaklęcie dwóch serc?! Oszalałeś?!
- Nie miałem wyboru.
- Z tego co pamiętam, matka mówiła ci 100 razy, żebyś go nie używał.
- 78 razy.
- Nieważne. Przypomnij jak ono działa?
- Gdy jednej stronie grozi niebezpieczeństwo, druga to czuje.
- Współodczuwa też ból - dodał blondyn wymachując rękami - To zaklęcie zabija!
- Nie zabija tylko przekazuje identyczny ból jak ten, który odczuwa druga strona.
- Gdyby ona umarła, poczułbyś ten sam ból?
- Owszem.
- To szaleństwo!
- Wiem o tym - mruknąłem.
- Czemu tego nie cofniesz?
- To zaklęcie rzucone raz nie da się już cofnąć.
Blondyn westchnął przeciągle.
-  W coś ty się wpakował bracie?
- Nie żałuję. Gdyby nie to zaklęcie nie wiedziałbym, że wcale nie zginęła.
- Zależy ci na niej.
Milczałem.
- To nic złego.
- Jest dla mnie ważna. Przyjaźniliśmy się - mruknąłem.
- Tylko co ona robiła na Jotunheimie?
- Jeśli coś ma związek z tą skutą lodem planetą, to to nie może znaczyć niczego dobrego.
- Zgadzam się. Mam nadzieje, że Sigyn sobie przypomni.
- Oby szybko, bo inaczej możemy się znaleźć w niemałych tarapatach.

***
- Czyli dobrze rozumiem? Asgard jest na ziemi, bo wasza siostra i bogini śmierci przejęła władzę i musieliście wywołać Ragnarok, żeby ją powstrzymać, a co za tym idzie obudzić zmartwych Surtura?
- Owszem.
- Dużo się działo jak mnie nie było.
- Pamiętasz co się stało? Dlaczego zniknęłaś?
Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę.
- To było dawno temu, ale...Pamiętam, że byłam w lesie i zbierałam jeżyny, kiedy ktoś uderzył mnie w głowę i odciągnął od matki. Widziałam tylko rąbek czarnego płaszcza, a potem straciłam przytomność.
- I co było potem?
- Obudziłam się w dziczy z dala od Asgardu, a jakiś chłopiec uciekając nakazał mi zrobić to samo. Chyba ukryliśmy się w jaskini, bo gonił go taki strasznie obrzydliwy potwór. 
- I? - spytałem, bo przez długi czas nie mogła zebrać myśli.
- Nie pamiętam za bardzo, ale ten potwór chyba coś mi zrobił. Ugryzł...a może podrapał? Mniejsza. Zemdlałam i obudziłam się chyba tydzień później w tej samej jaskini, ale zupełnie sama.
W jaskini rosły jagody i od czasu do czasu udało mi się złapać niewielkie zwierzątko, dlatego tam zostałam. Chyba bałam się wyjść?
- Jak długo?
- A bo ja wiem? Miesiąc? Może trochę dłużej. Wszystko mi się zamazuje.  Potem chyba ktoś mnie znalazł, bo wylądowałam w jakimś pałacu, gdzie się mną zajęli, a gdy skończyłam 13 lat  włączono mnie do oddziału. Miałam bronić królestwa przed potworami i to to robiłam przez ostatni czas. Zapomniałam o Asgardzie i o tym, że powinnam tam wrócić.
- A ostatnie co pamiętasz?
- Walkę. Walkę z potworem i jak rzucił mną o ścianę. Później obudziłam się tutaj.
- Lin, nie było cię 17 lat!
- Na to wychodzi.
- Dobra, a dla kogo pracowałaś?
- Nie wiem. Król nigdy nie wychodził i nikt nie znał jego imienia. To było dziwne miejsce.
Westchnąłem. Miałem nadzieję, że jednak dowiem się czegoś więcej.
- Już cię nie męczę. Musisz odpoczywać.
Wstałem z zamiarem wyjścia, ale śnieżnowłosa chwyciła mnie za rękę.
- O tobie nie zapomniałam - oświadczyła.

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz