Rozdział 38

489 52 26
                                    

Gdy wreszcie opuściliśmy labirynt ukazała mi się scena niemal identyczna jak ta w moim śnie. Drzewo świata, wielkie i wspaniałe wrastało w skałę, która unosiła się jakieś 30 metrów nad naszymi głowami. Od wyjścia z tunelu, kamiennymi schodami aż do drzewa rozciągał się straszliwy widok miliona ciał moich pobratymców. Nie było tylko złotego księżyca.
- Idziemy - mruknąłem i chciałem ruszyć w kierunku schodów, ale czyjaś dłoń złapała mnie za nadgarstek.
Gdy się odwróciłem zobaczyłem, że to Farabii uniemożliwia mi ruch. Skrzywiłem się.
- Co ty wyprawiasz? - wysyczałem próbując wyrwać się z jej żelaznego uścisku.
Bez skutku.
- Chcesz skończyć jak oni? - warknęła wskazując zwłoki - Jak myślisz kto im to zrobił?
- Ta sama osoba, która za chwilę zabije moją nażeczoną. Puść mnie!
Nic to nie dało. Kobieta dalej trzymała usilnie moją rękę i patrzyła na mnie stanowczo.
- Nie myślisz trzeźwo - stwierdziła - Nie masz planu.
- To prawda bracie - wtrącił się Thor - Musimy to omówić.
- Nie ma na to czasu! - krzyknąłem - Ona zaraz umrze.
- Tak jak ty jeśli cię puszczę - powiedziała chłodno moja rodzicielka.
Moje oczy przybrały tak intensywnie ciemną barwę, że nawet mój brat się odsunął mimo, że to nie na niego były skierowane. Farabii jednak ani drgnęła. Spróbowałem jeszcze raz, a wtedy jej oczy również zmieniły barwę. Odskoczyłem przerażony i upadłem. Moje serce znacznie przyśpieszyło i czułem jak przerażenie zaciska swoje dłonie wokół mojego gardła oraz przebija się przez skurę do wnętrza czaszki. Nagle wszystko co przeżyłem, począwszy od Laufeya, a skończywszy na śmierci, stało się niczym w porównaniu z mrokiem tych tenczówek.
Wreszcie oczy czarnowłosej powróciły do normalności, a ja odetchnąłem z ulgą i podniosłem się z kolan.
- Jak..jak to zrobiłaś? - wychrypiałem.
- A co? - zaśmiała się - Myślałeś, że odziedziczyłeś tę umiejętność po ojcu? Litości!
Gromowładny przyjrzał się kobiecie z przerażeniem, a ja mimowolnie poczułem do niej swego rodzaju szacunek. Ciężko bowiem wprowadzić mnie w stan takiego przerażenia.
- Ona też? - jęknął blondyn- Czemu mnie to spotyka?
Przewróciliśmy oczami.
- No dobrze - westchnąłem - Jaki masz plan?
Kobieta uśmiechnęła się chytrze, a ja po raz kolejny musiałem przyznać, że mamy ze sobą niesamowicie dużo wspólnego.
- Retus jest potężny, ale tak jak i my niesamowicie pyszny. Możemy to wykorzystać.
Skinąłem głową i spojrzałem na brata szukając jego aprobaty. W końcu lepiej wiedzieć, czy ktoś zdaje sobię sprawę na co się pisze. Olbrzym wzruszył ramionami.
- Chyba nie mamy nic do stracenia - zauważył - Jeśli to nie wypali to Retus wymarze nas z rzeczywistości i stworzy swój własny Retusoland. Nie chcę żeby się tak stało. Dopiero co narodził mi się syn.
Pokiwałem głową i wyjąłem z kieszeni kulę od Strange'a, który zniknął dzień przed tym jak odkryłem przejście. Musiał coś załatwić.
Lin zostało ledwie kilka minut, a nasz plan opierał się głównie na założeniu, że Retus w swojej próżności popełni jakiś błąd. Thor miał jednak racje.
Nie mieliśmy nic do stracenia.
Poza życiem, rzecz jasna.

Tym oto pesymistycznym akcentem zakończmy 😁 Co myślicie o rozdziale? Czy ten stworzony na poczekaniu plan ma szanse powodzenia? 🤔
Czekam na komentarze i do następnego! 😘

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz