Rozdział 39

460 55 47
                                    

Wspieliśmy się po kamiennych schodach i naszym oczom od razu ukazały się znajome twarze. Retus stał po środku uśmiechając się bezczelnie i trzymając nóż na gardle Sigyn. Tuż za nim stała pozostała czwórka więźniów związana łańcuchem.
Chwila!
Czwórka?
Ignorując porzucone ciała podszedłem bliżej, żeby zaraz się cofnąć. Demon tylko prychnął widząc moją reakcje, ale nie poruszył się nawet o metr.
- Gullweig? - zdziwiłem się - Co do Hel?
- Jestem czwartym kluczem - mruknęła- Dzięki tatusiu.
Zamrugałem zaskoczony i spojrzałem na równie zdezorientowanego brata.
- Co ma do tego Track?- spytałem ponownie patrząc na związaną przeciwniczkę.
- Jaki ty jesteś tempy - westchnęła.
Retus uśmiechnął się jeszcze szerzej słysząc słowa siostry.
- Moja rodzina jest dość specyficzna - wyjaśnił - Ojciec, w przeciwieństwie do swoich poprzedników, nie siedział ciągle przy strażnikach. Wyszedł na powierzchnie, stworzył mnie po czym odstawił numer z matką Gullweig, a mnie odesłał, żebym pilnował bladolicych.
Skrzywiłem się.
- Czy cały wszechświat urzywa midgardzkich zwrotów? - jęknąłem.
Syn demona zignorował mój komentarz.
- Gdy ojciec zginął w potyczce z Surturem nie przestał tworzyć mi rodzeństwa - ciągnął dalej patrząc wymownie na Desi i półgłówka.
- Zaraz zwymiotuję - mruknął Thor.
Te słowa były chyba najlepsze w obecnej sytuacji.
Słyszałem legendy o pośmiertnym potomstwie demona, ale były one dla mnie niczym innym jak bajkami stworzonymi po to, żeby straszyć małe dzieci. Teraz jednak gdy o tym pomyślę to absurdalne wyjaśnienie miało jednak jako taki sens. Wszystko co do tej pory się działo miało jakiś związek z Track'iem, a dwójka dzieci nosiła w sobie część jego martwego dziedzictwa. Chłopak w dosłownym znaczeniu tego słowa, bo był w połowie martwy, a Desilla w mniej dosłownym. Potrafiła bowiem nieumyślnie sprowadzać ludzi do krainy śmierci, ponieważ moc zmian nieodwracalnie łączy się ze śmiercią. Coś umiera, żeby mogło powstać coś innego.
- To jeszcze nie koniec - zaśmiał się były Opiekun  - Twoja przyjaciółka nie powiedziała ci bowiem całej prawdy o tej swojej  straszliwej klątwie.
Przyciągnął Lin za łańcuch i zmusił, żeby uklękła przed nim na kolanach.
- Prawda siostrzyczko?
Białowłosa odwróciła wzrok i wtedy poczułem jak mój żołądek przewraca się na drugą stronę. Naprawdę miałem ochotę zwrócić ostatni posiłek.
- Mów dziewczyno! - rozkazał - Przed ukochanym nie powinno się mieć sekretów.
Zaśmiał się obłąkańczo, a my wszyscy drgneliśmy słysząc ten upiorny dźwięk. Podszedłem do narzeczonej i przykucnąłem na wysokości jej twarzy. Retus dalej nie próbował się sprzeciwić. Założyłem jej za ucho kosmyk włosów, który uciekł z kucyka i spojrzałem głęboko w te znajome, piękne oczy.
- Mów - wyszeptałem.
Sigyn jęknęła, a po jej policzku spłynęła pierwsza łza.
- Żeby zajść w ciąże - wychlipiała żałośnie - Mama użyła zakazanego zaklęcia i przywołała Tracka. Pomógł jej ofiarowując część siebie, dlatego tak jakby jestem również jego córką. Tak bardzo przepraszam. Powinnam powiedzieć ci wcześniej.
Nie chamowała już łez, co całkowicie rozumiałem. Nie byłem jednak ani zły, ani zawiedziony.
Gdy odkryła, że jestem potworem nie odeszła. Ja też nie zamierzałem.
- Te rodzinne kłamstwa! - zawołał nasz przeciwnik - Te tajemnice!
Wydawał się niesamowicie szczęśliwy. Tak bardzo chciałem go zabić i gdyby to nie było niemal niemożliwe z pewnością bym to teraz zrobił.
- Myślisz, że to coś zmieni? - prychnąłem - Myślisz, że nagle przestanę chcieć ją ocalić?
- Po cichu na to liczyłem - przyznał - W końcu twoje obrzydzenie do mojej osoby jest oczywiste. Mimo to muszę przyznać, że ten upór jest warty podziwu i już nie dziwi mnie, że nasz ojciec tak cię ceni. Gdy jednak go uwolnie, a potem przejmę władzę nad rzeczywistością, będzie miał dużo czasu na przemyślenia. No i zamierzam cię zabić rzecz jasna.
- Jesteś zbyt pewny swego - odezwała się z tyłu Farabbi - To cię zgubi.
Retus lekko się skrzywił widząc jedyną pozostałą przy życiu strażniczkę. Nie wyszedł jednak ze swojej roli.
- Czyżby? - prychnął - Farabbi z rodu najczystrzej krwi pochodząca bezpośrednio od Telesa zamierza mnie pouczać o zbytniej pewności siebie? Czy to nie ona odebrała życie twojemu synowi po raz pierwszy?
Spojrzałem na rodzicielkę, a ona zagryzła wargę po raz pierwszy odkąd się spotkaliśmy, pokazując konsternacje.
- Po raz pierwszy? - zdziwiłem się.
- Pomyśl Loki - wtrącił się znów czarnooki - Twoje dziwne sny o życiu którego nie było, twoje zmęczenie i poczucie, że wiesz więcej niż powinieneś...Czy to nie jest oczywiste?
Zakręciło mi się w głowie w której to wszystkie części układanki zaczęły formować się w spójną całość. To dlatego wszystko zdawało mi się takie obce i zarazem takie znajome. To dlatego potrafiłem odczytać litery, których nigdy się nie uczyłem. Desi mogła je odczytać, bo była córką Tracka i dał jej tę umiejętność wraz z krwią. Ja natomiast umiałem je odczytać, bo już kiedyś to robiłem.
- Chcesz powiedzieć...- wychrypiałem - Że się odrodziłem?
- Dokładnie to chcę powiedzieć Iko - odparł wyjmując miecz - Dokładnie to.

Napisałam!😎
Rany myślałam, że wyjaśnienie tego wszystkiego zajmie mi całą wieczność, ale jednak się udało 😁
Urodzinowa weno - dziękuję 😘
W każdym razie wątpię, że ktoś przewidział, że tak to się potoczy, ale mogę się mylić dlatego czekam na wasze komentarze 😏
Mam nadzieję, że ten rozdział nie wyszedł bardzo źle i że udało mi się was zaszokować.
Do następnego! 😘

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz