Rozdział 33

265 19 18
                                    

Gdy otworzyłem oczy, Lin siedziała już w wejściu, przyglądając się wodnemu krajobrazowi. Śnieg stopniał całkowicie. Temperatura gwałtownie wzrosła. Całą planetę zdawała się pokrywać woda, a ja nie miałem pewności czy jutro już jej nie będzie. Byłem gotów na krzyki. Na atak z nożem w ręku. Kobieta wyczuła jednak moją obecność i postanowiła nie odezwać się ani słowem, do chwili, gdy nie usiądę tuż obok.

- Wylądowaliśmy w tym królestwie gdy rozpoczęła się burza - mruknęła - Moje rodzeństwo i Sif nie chcieli słyszeć, bym ruszyła sama, więc niechętnie zgodziłam się ich zabrać. Mam nadzieję, że nic im nie jest. 

- Jak się wydostaliście? - spytałem, nieudolnie kryjąc obawy - Wężowaty postawił wokół Azgardu bardzo potężną barierę. Sam ledwo stamtąd uciekłem. 

 Białowłosa prychnęła. Najwyraźniej nie było to zbyt trudne i dlatego nie dowierzała, że zadaje tak głupie pytanie. Mogło to też oznaczać, że jej zdaniem nie miałem prawa pytać. Szansa była spora. 

 - Twoi koledzy w końcu się jej pozbyli - odparła chłodno - Strażnicy pałacowi byli zbyt zajęci by zauważyć. 

 Wyczułem jej wściekłość. Uparcie patrzyła przez siebie. Trzymała głowę wysoko. Tak naprawdę nie miałem wątpliwości, że za mną wyruszy, chociażby po to by zemścić się za zamknięcie w celi.

 Przez dłuższy czas panowała między nami cisza. Słuchaliśmy jak krople wody obijają się o posadzkę. Było tu tak gorąco, że chciałem zrzucić z siebie ubranie, ale nie miałem zamiaru jeszcze bardziej się jej narażać. 

 - Pewnie zastanawiasz się, dlaczego jeszcze nie rzuciłam ci się do gardła - ciągnęła - Zamknąłeś mnie, jak zwykłego szubrawca i wyruszyłeś na samobójczą misję. Równie dobrze mogłabym sama cię zabić, skoro otoczenie nie zdołało. 

 Skinąłem głową. Wiele się zmieniło, odkąd znaleźliśmy ją na Jotunheimie. Brała udział w licznych wyprawach. Widziała wiele okropności. Nie miałem wątpliwości, że zdołałaby mnie zgładzić, ponieważ wiedziała o mnie więcej niż ktokolwiek inny. Była niebezpieczna. 

 - Jestem zmęczona Loki - wyznała, patrząc na mnie z rezygnacją - Zmęczona twoimi ucieczkami. Zmęczona wyjaśnieniami. Liczyłam, że gdy wrócisz wszystko się ułoży, a tymczasem stałeś się dla mnie prawie obcy. Nie zamierzam cię błagać, abyś z nami został. Dobrze wiem że nigdy nie żałujesz podjętych przez siebie decyzji, ale tej akurat powinieneś żałować. Nie dałeś swoim synom szansy by cię poznali! Nie dałeś im szansy by pojęli to, co nawet mi zajęło sporo czasu. Tego, że choćby nie wiem co, nie pozwolisz by stała nam się krzywda. Myślisz, że się ciebie boją? Oczywiście że tak! Masz moc potężniejszą od wszystkich znanych nam istot, a twoja bezwzględność obrosła legendą we wszystkich zakątkach kosmosu. Thor się ciebie boi. Odyn się ciebie bał. Nawet ja drżę ze strachu gdy myślę o tym do czego jesteś zdolny! Mimo tego stoimy u twojego boku i ufamy ci, ponieważ twoje serce wbrew temu co myślisz nie jest wykute z lodu. Ufamy ci ponieważ twoja miłość do nas przyćmiewa nawet nienawiść, którą od zawsze do siebie czujesz. Mam dość tego, że dalej to do ciebie nie dociera. Mam dość tego, że potrafisz pokochać nas, a nie potrafisz pokochać siebie! 

 Zakryła oczy. Z jej ust nie wydostał się szloch, ale mimo to dostrzegłem roztrzęsienie. To był ten rodzaj wyznania, którego zawsze chce się dokonać, ale gdy przychodzi co do czego, człowiekowi brakuje odwagi. Lin jednak jej nie zabrakło. Była wykończona. Zanadto rozzłoszczona. Słowa wypłynęły z jej ust zanim zdążyła pomyśleć i teraz nie wiedziała jak powinna się poczuć. Nie wiedziała co robić. 

 - Żałuję - wyszeptałem odwracając wzrok.

Czułem, że się we mnie wpatruję. Niemal widziałem jej minę. Loki Laufeyson nie przyznawał się do błędów, a na pewno nie z litości do czyjegoś załamania. Jeśli mówiłem takie rzeczy, mówiłem je szczerze. 

 Podniosłem się z ziemi i zacząłem maszerować od jednego końca groty do drugiego. Próbowałem zebrać myśli. Ułożyć sensowne wyjaśnienie. Nic konkretnego nie przyszło mi jednak do głowy, więc nie pozostało mi nic innego jak powiedzieć to, czego unikałem przez większość swojego życia. Prawdę. 

 - Z początku myślałem, że tak będzie dla was lepiej - wyszeptałem - Tak bardzo przyzwyczaiłem się do myślenia o sobie jak o zbędnym elemencie, że nawet do głowy by mi nie przyszło, że wcale nim nie jestem. Nawet gdy wszystko było dobrze, czekałem na dzień w którym to wszystko zostanie mi odebrane. Nie potrafiłem pogodzić się z myślą, że odnalazłem swoje miejsce, bo w końcu jestem cholernym Lokim Laufeysonem! Wyrzutkiem! Ofiarą! Potworem! Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile razy ktoś mnie tak nazywał. Uwierzyłem w te epitety całym sobą, choć nigdy dotąd tego nie przyznałem. Miałem się za chodzącą bombę zegarową, która w końcu wszystko zniszczy. Nie przewidziałem jednak, że odpalę tę bombę starając się ją rozbroić. Nie oczekuję, że mi wybaczysz Lin. To co mi wypominałaś na Wainheimie było zaledwie wisienką na torcie okrucieństw, jakich się dopuściłem. Dlatego przyznaję się do błędu i proszę tylko o jedno. Pozwól mi ocalić naszych chłopców.

Podniosłem wzrok. Kobieta stała przez chwile w miejscu oszołomiona moim wyznaniem, aż w końcu ocknęła się z odrętwienia i mocno mnie przytuliła. Ta scena mogłaby przypominać sytuacje z tych mdłych midgardzkich romansideł, ale w tamtym momencie nieszczególnie mi to przeszkadzało. Czułem ciepło jej ciała. Delikatność skóry. Zacisnęła pięści na mojej koszuli jakby chcąc mi przekazać, żebym nie uciekał. W takich momentach często to robiłem. 

 - Dalej mam cię za dupka - mruknęła w moje ramię - Zostając twoją żoną wiedziałam jednak na co się piszę, dlatego nie przygwożdżę cię do ziemi kamieniami. Mam tylko jeden warunek Loki. Odbijemy chłopców razem, tak jak normalna, jak na nasze standardy, rodzina. Nie wypiszesz się z niej, choćbyś nie wiem jak chciał. 

 Oddałem uścisk. W tych słowach kryło się więcej niż można by przypuszczać, a ja doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. Wybaczenie. Nadzieja. Groźba. Białowłosa dawała mi szanse, ale była to szansa ostatnia. Najmniejszy błąd i nasza historia dobiegnie końca. 

 - Prędko się stąd nie wydostaniemy - stwierdziłem, przyglądając się wodnemu światu. 

 - To nawet dobrze - odparła Sygin - Mamy sporo do nadrobienia.

Skończyłam to w końcu!

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz