Walka trwała w najlepsze. W pewnym momencie ja i Sygin stanęliśmy do siebie plecami i wyczuwając wygraną, uśmiechnęliśmy się przelotnie. Thor nie przybył tylko z Avengers. Okazało się, że z pomocą Stranga i pradawnych akt udało mu się zdobyć eliksir zdolny odsyłać nieumarłych do Hellheimu bez możliwości powrotu. Dzięki temu liczba naszych przeciwników znacznie się zmniejszyła. Dzieciaki były bezpieczne. Wsparcie (choć przyznaję to z niechęcią) radziło sobie dobrze. Kiedy więc wyczułem za sobą znajomą energię odwróciłem się szybko bez obawy o tyły. Nidhog w tym czasie wcale nie próżnował. Zauważył, że jego armia się wykrusza i w mgnieniu oka przybrał naturalną formę. Za pomocą wielkiego ogona wypchnął też naszych towarzyszy przez ścianę, a powstała w ten sposób dziura została zasypana przez oslabioną podczas walki konstrukcję dachu. Dzięki temu naszą drogę ucieczki trafił szlak.
- Loki jesteś tam?
Pokasłując kobieta wygramolila się spod jednej z belek i rozejrzała się dookoła. Jej twarz zszarzała od kurzu. Splątane włosy przyozdobiły trociny. Chciałem zawołać, że nic mi nie jest, ale mimo prób nie mogłem wydobyć z siebie głosu. Gdy wężowaty wykonał swój ruch w ostatniej chwili odepchnąłem białowłosą na bok. Oberwałem w plecy. Upadłem na twarz. Ten gest poskutkował szybkim wydostaniem się powietrza z moich płuc i teraz starałem się jakoś je pochwycić.
W końcu mnie znalazła. Za pomocą magii odchyliła strop pod którym utknąłem i krzywiąc się z bólu wyciągnęła ku mnie rękę. Chwyciłem ją i się wygramowiłem. Nie zdążyłem zrobić nic więcej. Nidhog zmaterializował się za nią, już w ludzkiej postaci i siłą zmusił ją do uklęknięcia, przykładając sztylet do szyi. Nie śmiałem się poruszyć.
- Może i odwróciliście losy bitwy, ale wynik jest ten sam - wysyczał, zostawiając wyraźny ślad na ramieniu Sygin - Ty i osoba, którą kochasz jesteście na mojej łasce. Zabicie jej to jednak dla mnie za mało. Wolę byś patrzył jak zyskuję nad nią pełnie władzy.
Oczy kobiety zabarwiły się na czarno, a mi przez pamięć przemknęła sytuacja sprzed lat gdy walczyła przeciw mnie pod kontrolą Waliego. Jak się okazało, to nie on pociągał wówczas za sznurki i ta wiedza napełniła mnie jeszcze większym przerażeniem. Jeśli będąc uwięzionym, wężowaty miał aż taką kontrolę nad człowiekiem to jak wielka była ona teraz?
Kobieta za zgodą naszego wroga podniosła się z kolan i ruszyła na mnie z mieczem. Odskoczyłem. Nie byłem wstanie celowo jej skrzywdzić i nasz przeciwnik doskonale zdawał sobię z tego sprawę. Całe życie nawzajem chroniliśmy się przed światem. Lin uświadamiała mi, że nie muszę się siebie obawiać. Ja pilnowałem by nie czuła się wyrzutkiem. Takie zachowanie nałożyło na mnie swego rodzaju wewnętrzną blokadę, której (pomijając dzieci) nie miałem do nikogo innego. Uniemożliwiała mi ona poświęcenie kogoś, dzięki komu ludzie tacy jak ja zaczynali wierzyć.
Zupełnie niespodziewanie gruzy na które skoczyłem zadrgały. Wyłoniła się z nich wielka wężowata postać, która jednak nie była Nidhogiem. Osiem metrów wysokości. Pancerne łuski. Jormi musiał dostać się tutaj naszym tunelem, ale najwyraźniej nie po to aby nam pomóc. Jego ślepia przyćmiła czerń. W miejscu gdzie dawniej był korytarz pojawił się Garm. Za plecami Sygin ujrzałem Guldwig i Władcę Pamięci. Wszyscy poddani króla Hellheimu w jednym pomieszczeniu oraz wszyscy dawni wrogowie, którzy nie zostali unicestwieni. Zaczynałem pojmować okrutną prawdę. Nie miałem najmniejszych szans.
- Kogo wysłać, by zabił na zewnątrz twoich przyjaciół? - zastanawiał się na głos wężowaty - Może tą, za którą jeden z nich tu przybył?
Zerknąłem na Guldwig. Tak jak reszta była pod całkowitą kontrolą i nie wiedziała co się właściwie dzieje. Gdyby ten potwór wysłał ją na zewnątrz, z łatwością zabiłaby dzieciaka, którego poprzysięgła chronić.
Zrobiłem kolejny unik. Sygin nie przestawała nacierać, a reszta przeciwników stanęła w okręgu tworząc swego rodzaju ring. Nidhog nie chciał abym więcej mu się wymknął, ale równocześnie należał do drapieżników, którzy uwielbiali bawić się swoją ofiarą. To dlatego wybrał Sygin jako mojego kata.
- Zabawne - ciągnął, podziwiając przedstawienie - Kiedyś próbowałem zahipnotyzować tak ciebie, ale najwyraźniej działa to tylko na tych, którzy nie odwiedzili za życia krainy Hell. Ty natomiast byłeś w niej więcej niż raz i choć przyznaję to z niechęcią, nie jesteś tak żałośnie słaby jak reszta twoich towarzyszy. Mógłbyś być dla mnie przydatny. Pzez swoją dumę skończysz jednak tak samo jak ta twoja bezbarwna żoneczka. Zabiję was wszystkich i będę rządził do końca świata jako władca umarłych. Chcecie tego czy nie i tak dołączycie do mojej armi.
- NIGDY!
Stanąłem jak wryty. Białowłosa zamachnęła się by zadać śmiertelny cios, ale ostrze zatrzymało się minimetr przed moją szyją. Widziałem jak jej oczy to ciemnieją, to jaśnieją i zrozumiałem, że ona cały ten czas walczyła. Nie zgadzała się być czyimś narzędziem. Pragnęła aby ludzie przestali ją lekceważyć. Dotarło do mnie, że całe życie nikt z nas tak naprawdę jej nie dostrzegał. Najpierw była dzieckiem noszącym klątwę. Potem zaginioną, porwaną, porzuconą. Nosiła miano żony, matki i powierniczki, ale to były tylko tytuły zza które ludzie nie chcieli spojrzeć. Była opisem kogoś innego i godziła się na to dlatego, bo tak naprawdę nie oczekiwała zauważenia. Cały ten czas znała prawdę o sobie.
Odwróciła się i w mgnieniu oka wezwała moc, która w takim miejscu miała duże pole do popisu. Pnącza losu związały Jormunganda i Garma. Wielki kawałek sufitu przygniótł Władcę Pamięci. Gulwig w tym czasie utknęła w ruchomych piaskach, a Nidhog został odepchnięty do tyłu przez lecącą kolumnę. Trwało to mniej niż sekundę i wiedziałem, że równie szybko nasi przeciwnicy otrząsną się z szoku. Ta chwila wystarczyła jednak bym na powrót odzyskał nadzieję. Sygin trzymała w dłoni eliksir i chciała użyć go by ponownie uwięzić naszego rywala. Ja musiałem jedynie odciągnąć pozostałych.
Usłyszałem jak za moimi plecami ktoś próbuję przebić się przez gruzy, ale nie było czasu by zastanawiać się czy to nasi sojusznicy. Wzmocniłem ogniem klatkę Heid tworząc szklany posąg. Splątałem ze sobą ogon Garma i Jormiego tak by jedyna stojącą jeszcze kolumna uniemożliwiała im ich rozerwanie. W tym czasie Lin poszybowała na skale w kierunku Nidhoga próbując sprowokować go do zmiany krztałtu. Tylko w formie węża jej plan miał prawo się ziścić.
Przed moimi oczami pojawiły się mroczki. Ktoś uderzył mnie z całej siły w głowę, a ja tylko instynktownie odesłałem tę osobę na drugi koniec pokoju. Musiałem jednak stracić na moment przytomność gdyż po otwarciu oczu ukazał mi się naprawdę przerażający widok.
Nidhog dał się sprowokować. Stał nad Sygin w całej okazałości, a ona leżała nieruchomo z mieczem wbitym w serce. Patrzyłem jak z jej ust wypływa krew i wiedziałem, że nie ma dużo czasu. Wężowaty zbliżył się by prawdopodobnie zaśmiać jej się w twarz, ale nagle zawył z bólu. Okazało się, że w chwili gdy moją żona została przebita rozbiła u swoich stup flakon z eliksirem. Zawarty w nim magiczny kwas wyżerał stopniowo Nidhoga z naszej rzeczywistości, a Lin uśmiechała się triumfalnie. Zrobiła to! Pokonała króle Hellheimu! Nie miałem jednak pewności, czy ten uśmiech nie będzie jej ostatnim.Ile ja miałam emocji przy pisaniu 😵 no cóż, teraz epilog i NIESPODZIANKA. Gotowi? 😉❤️
CZYTASZ
Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]
Fanfiction- Przypomnij mi dlaczego się na to zgodziłem? - Bo nie miałeś wyjścia- odparł Thor. *** Tom I - 56 części + epilog i prolog. Tom II - 36 części + epilog, prolog i wprowadzenie. Tom III - 44 części + epilog, prolog i wprowadzenie. Tom IV - 40 części...