Rozdział 32

704 81 2
                                    

Im bardziej w głąb jaskini tym robiło się ciemniej, aż w końcu nie widzieliśmy już zupełnie nic. W pewnej chwili poczuliśmy pod nogami coś kruchego co łamało się pod naszym ciężarem.
- Co to? - wychrypiała Sigyn.
- Lepiej żebyś nie wiedziała.
- Chyba jednak wolę wiedzieć.
- Nie wolisz.
- Mów na brodę Odyna!
- Kości - mruknąłem- a jeśli poczujesz coś lepkiego to...
- Nie kończ- jęknęła.
Dobiegł do nas smród rozkładu i coraz częściej zamiast kości pojawiało się coś co w dotyku przypominało zwłoki.
- Mam nadzieję, że to zwierzęta.
- Nie liczyłbym na to - mruknąłem.
W końcu w oddali dostrzegliśmy światło i usłyszeliśmy głośne pomrukiwanie, któremu towarzyszyły cichnące krzyki i dźwięk rozrywania czegoś na kawałki.  
- Może zawrócimy? - zaproponowała białowłosa.
- To rozsądne i dlatego nie możemy tak zrobić.
- Bałam się, że to właśnie powiesz.
Niepewnie ruszyliśmy w stronę światła potykając się co rusz o ciała. Dotarliśmy do wielkiej komnaty. Smród rozkładu był tutaj nie do zniesienia, a to co zobaczyliśmy wryło nam się w pamięć. Na  środku siedział wielki stwór o skórze pokrytej śluzem i przypominał trochę wielkiego, czarnego ślimaka. Wokół potwora walały się ludzkie i zwierzęce członki, a cała podłoga pokryta była krwią. Sigyn wciągnęła ze światem powietrze, a ja przyjżałem się uważnie potworowi. Sądząc po tym, że nie miał uszu i do tej pory nie zauważył naszej obecności stwierdziłem, że jest głuchy. Jego czułki natomiast ruszały się na wszystkie strony służąc mu najwyraźniej za oczy. Gdyby nie Sigyn zrobiłbym się niewidzialny i po prostu go wyminął, ale w takiej sytuacji musiałem improwizować.
- Co 3 metry jest sterta ciał - powiedziałem - Rozdzielimy się i będziemy przemykać od jednej do drugiej. Gdy czułki zwrócą się w twoją stronę stań w bezruchu. Założę się, że nie odróżni stojącego człowieka od zwłok, ale ruch mógłby zwrócić jego uwagę. Po prawej stronie potwora za skałą jest wyjście. Widzisz?
Skinęła głową.
- Tam mamy dotrzeć. Nie przejmuj się hałasem. Jest głuchy.
- Mam pytanie.
- Hmm?
- Zwariowałeś?!
Westchnąłem.
- Nie możemy tu stać i czekać, aż zdechnie czy coś. Musimy jak najszybciej stąd wyjść.
- To samobójstwo!
- Wejście do lasu było samobójstwem. Ruszaj!
Dziewczyna mamrotała coś jeszcze pod nosem, ale zaczęła biec w stronę pierwszej ze stert. Stwór jej nie zauważył. Przybrałem osłonę niewidzialności wściekły, że Sigyn nie może zrobić tego samego i ruszyłem w wyznaczonym kierunku. Szybko znalazłem się przy wyjściu i wodziłem wzrokiem za przemykającą pomiędzy stertami Lin. W pewnej chwili czułki zatrzymały się na niej, a dziewczyna zamarła. Żołądek podjechał mi do gardła, a sekundy zdawały się trwać niczym godziny. W końcu oczy odwróciły się od niej, a dziewczyna pokonała ostatni odcinek i dopadła do wyjścia.
- Loki? - wychrypiała, a ja znów stałem się widzialny.
- Było blisko.
- Nawet nie wiesz jak się bałam - jęknęła.
- Wiem. Chodźmy już.
- Lok proszę cię. Powiec, że to już koniec.
- Chciałbym Lin. Nawet nie wiesz jak bym chciał.
 

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz