Rozdział 4

769 85 22
                                    

Siedziałem w komnacie przerzucając kartki książki, ale nie mogłem skupić się na treści. Kawałek dalej na podłodze leżał Jormi pożerając swoją dzisiejszą porcję myszy i krakersów. Rany jak ten gad uwielbia to ludzkie świństwo!
W pewnej chwili dobiegł do mnie dźwięk rytmicznych uderzeń i chcąc nie chcąc, odłożyłem książkę i otworzyłem drzwi.
- Mamy problem - powiedziała Val od razu.
- Mów jaśniej.
- Ten człowiek co zmarł na placu...on...
- Co z nim?
- Nie umiem tego opisać. Po prostu choć. 
Zdziwiłem się, ale poszedłem za dziewczyną do pomieszczenia, w którym tymczasowo leżały zwłoki nieznajomego.
Gdy tylko weszliśmy od razu zrozumiałem o co chodziło wojowniczce. Całe pomieszczenie było całkowicie wyprane z kolorów, a wokół mężczyzny wyrosły czarne korzenie, który zdawały się być połączone z jego równie czarnymi żyłami okalającymi całe ciało.
Zaniemówiłem, a każdy kto mnie zna doskonale wie, że nie zdarza mi się to często.
- Wyjaśnisz to logicznie? - spytał mnie Thor, który stał obok zwłok wraz z Sif i Sigyn.
- Chciałbym - wychrypiałem- ale nic nie rozumiem.
- To tak jak my - westchnęła Sif gładząc się po brzuchu.
Dziewczyna była w czwartym miesiącu ciąży. Gdy tylko Thor dowiedział się o dziecku natychmiast ogłosił zaręczyny, a tydzień później byli już małżeństwem. Ta sytuacja dowodzi więc jak wiele potrzeba wysiłku, żeby nakłonić mojego brata do zobowiązania się wobec kogokolwiek.
- Może Farabi będzie coś wiedzieć?
- Już ją pytaliśmy - mruknął gromowładny - Milczy jak zaklęta.
- Ja z nią pomówię - mruknąłem kierując się spowrotem do wyjścia.
- Poczekaj! - Lin chwyciła mnie za rękę, a ja spojrzałem na nią pytająco - Musisz coś wiedzieć - wymamrotała.
Nagle wszyscy w pomieszczeniu zdawali się być niesamowicie zainteresowani swoim obuwiem.
- O co znów chodzi? - przewróciłem oczami.
- Ten ślad na policzku, który miała...on zniknął.

***
2 godziny temu uzdrowicielki skończyły robić badania stwierdzając, że poza wyczerpaniem Farabi była całkowicie zdrowa. Miło. Ja to stwierdziłem już poprzedniego dnia, ale mniejsza z tym. Podszedłem do rodzicielki i usiadłem na brzegu łóżka.
- Jak się czujesz? - spytałem krzywiąc się nieznacznie po usłyszeniu troski we własnym głosie.
- Jest lepiej - odpowiedziała - ale to nie to cię do mnie sprowadza.
- To prawda.
- Mów zatem.
- Co z tym śladem co miałaś na policzku?
Przewróciła oczami.
- Szybko się goję - odparła.
- Uhm.
- Coś jeszcze? 
- Ktoś o urodzie przypominającej moją zjawił się w królestwie i zmarł.
Kobieta rozchyliła lekko usta.
- Mówił coś? - wychrypiała.
- Możliwe.
- Co?
Rozejrzałem się dookoła, a czarnowłosa zmarszczyła brwi.
- Nie chcesz mi powiedzieć- domyśliła się.
- Najpierw zadam ci pytanie. Czemu jego zwłoki...- urwałem nie wiedząc jak opisać stan w którym było pomieszczenie.
- Wyprały świat z kolorów i obrosły czarnymi korzeniami?
- Uhm - mruknęłam zły, że potrafiła ująć to w słowa.
- To dar, albo klątwa, jak kto woli, od Telesa.
Uniosłem brwi.
- Chyba nie rozumiem.
- Teles rzucił czar, który połączył ze sobą 9 światów, ale również połączył jego z wszechświatem. Gdy umiera jeden potomek, umiera skrawek wszechświata.
- Tak na dobre?
- Jeśli nikt tego nie naprawi to tak.
- A jak to naprawić?
Fara uśmiechnęła się pod nosem.
- Wystarczy, że inny jego potomek dotknie ciała zmarłego.
- I już?
- I już. Przekazuje w ten sposób cząstkę swojej energii światu.
- Czyli ją oddaje?
- Tak i nie.
- Nie lubię szyfrów- przewróciłem oczami.
- Wszechświat się rozwija, tak jak i my. Przekazana cząstka rusza w obieg wokół materii i rośnie. Potem dzieli się na pół i ta połowa wraca do nas. Nic nie tracimy.
- Hmm.
Dobra...? 
- Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
- Tego jest zbyt wiele - westchnąłem.
- Obiecałam ci wyjaśnienia więc pytaj.
- Jak ja umrę to też tak skończę?
Kobieta zagryzła dolną wargę i odwróciła wzrok.
- Nie - odparła.
- Jak to?
- Jak ty umrzesz, drzewo też umrze. 

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz