Rozdział 36

142 13 10
                                    

Sygin

Otworzyłam oczy i spojrzałam na leżące tuż obok Sif oraz Desi. Ich twarze znaczył niepokój. Sen w jaki popadły nie dawał odpoczynku. Nie dziwiłam się temu, gdyż sama nie mogłam zasnąć przytłoczona troską o dzieci. Postanowiłam odetchnąć. Noc była wyjątkowo chłodna. Powietrze zapowiadało zmianę klimatu. Chwilę mi zajęło nim przyzwyczaiłam oczy do ciemności, ale gdy tak się stało natychmiast dostrzegłam postać, która wpadła na ten sam pomysł co ja.
- Koszmary? - spytałam, z doświadczenia.
- Raczej wspomnienia - mruknął, okrywając mnie połową koca. Siedzieliśmy na przewróconych balach drewna. Chłód naszych ciał rekompensował niewielki płomień ukryty w dłoniach mężczyzny. Rozpalenie ogniska na kilometr od bazy wroga byłoby oznaką chęci samobójstwa. Musieliśmy uważać.
- Opowiesz o nich?
Loki westchnął przeciągle. Mimo naszej zgody i ostatnich zbliżeń, odzwyczaił się nieco od mojej troski. Patrzył na mnie ze skruchą (oczywiście gdy byliśmy sami). Nie potrafił zaakceptować, że mu wybaczyłam. Było prawie tak jak wtedy gdy wróciłam do niego po tym, jak ludzie ochrzcili go mianem potwora. Nie mógł uwierzyć, że to mnie nie odstrasza.
- Wiem o czym myślisz - powiedziałam, żeby za bardzo się nie zagalopował - "Czemu mi wybaczyła? Czemu zachowuje się jak żona? Przecież nie zasługuję. Przecież jestem potworem bla bla bla". Jesteś mistrzem w odbieraniu ludziom prawa do wybaczania. Tyle, że ja ci na to nie pozwolę Laufeyson.
Jotun uśmiechnął się delikatnie. Lubił kiedy taka byłam, a ja doskonale zdawałam sobię z tego sprawę. Nie ożeniłby się z kimś kto go dobrze nie poznał.
- Masz rację - powiedział, ze smutkiem - Chociaż akurat tym razem myślałem o dzieciach. Wiem, że oni też mi wybaczyli i to naprawdę mnie przeraża. Tą niegasnącą wiarę w bliskich, zdecydowanie odziedziczyli po tobie.
Teraz to ja się uśmiechnęłam. Loki doskonale wiedział jak desperacko szukałam w synach podobieństwa do siebie. Ten komentarz był wiadomością, że mimo tych dwóch lat dalej znamy się najlepiej. Zapadła cisza. Drzewa szumiały złowieszczo. Ptaki spłoszone oddechem wyrywały się do lotu. Nie chciałam pospieszać męża w jego opowieści, gdyż dobrze wiedziałam jak ciężko przychodzi mu rozmowa o przeszłości. On natomiast wiedział, że nie odpuszczę.
- Zdałem sobię sprawę, że zrobiłem wam to, co myślałem, że zrobiła mi moja matka - wyznał - Porzuciłem. Odepchnąłem. Przez te dwa lata wmawiałem sobię, że zwyczajnie was chronię, a tymczasem ponownie okazałem się tchórzem. Po trzykrotnym ocaleniu wszechświata naprawdę zacząłem wierzyć, że już nic na tym świecie nie zdoła mnie przerazić. Porwanie chłopców zweryfikowało to wierzenie.
Nie odpowiedziałam. W pewnym sensie czułam się winna całej tej sytuacji. Całkowicie mnie zmroziło. Nie zareagowałam odpowiednio wcześnie. Gdzieś podświadomie wiedziałam co prawda, że najmniejszy ruch oznaczałby śmierć z ręki władcy Hellheimu, ale mimo wszystko poczucie odpowiedzialności nie dawało mi spokoju. Wierzyłam, że zawiodłam.
- Spodziewaliśmy się, że nie będziemy idealnymi rodzicami - przypomniałam - Nasza przeszłość mimo pracy, wciąż ma nad nami pewną władzę. To dlatego od małego powtarzam chłopcom to czego nauczyłam się będąc twoją żoną.
- Człowiek który rani, wpierw sam został zraniony - powiedzieliśmy jednocześnie.
Pocałowałam go intensywnie. Ten pocałunek był inny od wszystkich poprzednich. Nosił w sobię obietnicę. Przekonanie, że zrobimy wszystko, by być rodzicami na jakich zasługują nasi synowie. Problemem było samo ich odzyskanie. Byliśmy w kropce.
- Wymyśliłeś już coś? - spytałam wskazując głową na ciemność, za którą znajdowała się twierdza - Zostały nam tylko dwa dni, a to niewiele. Chciałabym móc po prostu jakoś ominąć tych strażników, by nie narażać nikogo na niebezpieczeństwo. Dimidium, Samuel i Desi są tacy młodzi. Nie chcę, żeby znowu o tym zapomnieli.
Loki skinął głową. Przez chwilę zdawał się nad czymś zastanawiać, a potem nagle poderwał się z miejsca i niemal wykrzyczał:
- No jasne! Sygin jesteś genialnia! Wystarczy ich ominąć!
Zamrugałam kilkakrotnie. Kompletnie nie wiedziałam o czym on mówi, ale podstępny uśmiech na jego twarzy dodał mi nadziei. Tylko tego oczekiwałam.

Hej ho, hej ho z pisaniem by się szło. Zastanawiam się ile osób ze mną wytrzymuję. Dacie 🖐 w komentarzach? Proooszę 🙏






Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz