Rozdział 43

493 48 21
                                    

Maratonik cz.1
😊

- No bez żartów - jęknąłem - Mam rozumieć, że właśnie spotkałem swojego przodka i jednocześnie legendarnego maga, który połączył ze sobą wszystkie 9 światów?
- Na to wychodzi - zaśmiała się Farabi i uścisnęła dłoń Talesa, którego zaskoczyła lekko taka męska reakcja - Miło nam cię poznać panie. To dla nas prawdziwy zaszczyt.
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko.
- Dla mnie również drogie dziecko. Dla mnie również.
Zrobiłem krok w tył przytłoczony wszystkim co się dzisiaj stało. Narodziny mojego bratanka, odzyskanie wspomnień, śmierć Val, pokonanie Retusa, spotkanie Telesa...Tego wszystkiego było zdecydowanie zbyt wiele jak na moje nerwy.
- Chwileczkę - do rozmowy wtrącił się Thor - powiedziałeś, że jesteś Thorinson? Czy nie tak nazywał się wielki Thor - władca grzmotów i wojownik Asgardu, po którym odziedziczyłem imię?
Mag westchnął przeciągle i niechętnie przyznał blądynowi racje.
- Mówisz o moim kuzynie - mruknął - Wielki i wspaniały Thor Thorinson. Jego imię spamiętali, a był tępy jak but.
Sigyn zaśmiała się cicho widząc minę mojego brata, a na twarzy Farabii dostrzegłem lekki uśmiech. Gromowładny jednak postanowił to zignorować i zamiast tego zwrócił się do mnie.
- Widzisz bracie - uśmiechnął się wesoło- Jednak łączą nas więzy krwi.
Przewróciłem wymownie oczami, a blądyn widząc tę reakcje wybuchnął głośnym śmiechem.
- Chyba powinniśmy już wracać - zauważyłem - Sif zapewne strasznie się zamartwia, a skoro dopiero co urodziła, to nie jest to dla niej za dobre.
Przyjaciele niechętnie przyznali mi racje, chociaż widziałem, że chcą zadać Telesowi jeszcze kilka ważnych pytań.
- Nie zatrzymuję - powiedział były magus fortis kładąc mi dłoń na ramieniu - Mój czas skończył się wiele wieków temu. Pora żebym odszedł, ale zanim to nastąpi, chciałbym cię o coś prosić Loki.
Po tych słowach nachylił się i wyszeptał mi do ucha kilka słów.
Skinąłem głową na znak zgody, a wtedy jego ciało zamigotało, by po chwili zmienić się w pył i zniknąć wraz z podmuchem wiatru.
- Ilu śmierci jeszcze dzisiaj doświadczymy? - mruknęła Sigyn ponownie pochmurniejąc.
- Już żadnej - obiecałem - Wracajmy do domu.

***

Pogrzeb Valkiri był piękny, a zebrali się na nim wszyscy poddani i cały dwór. Staliśmy razem z Lin na brzegu jeziora i patrzyliśmy jak łódź z ciałem wojowniczki odpływa powoli niesiona falami.
- Myślisz, że trafi do swoich sióstr?- spytała białowłasa z cichym westchnieniem.
Odgarnąłem jej włosy z czoła i delikatnie zmusiłem, żeby na mnie spojrzała. W oczach połyskiwały jej łzy, ale nie pozwalała im spłynąć na policzki przeświadczona, że wylała ich już zbyt wiele.
- Jestem tego pewien - odparłem - Gdy byliśmy w Walchali rozmawiała z nimi bardzo dużo. Powiedziały jej nawet, że wybiorą nowego magus fortis. Tam ludzie wiedzą wszystko, więc myślę, że ostrzegłyby ją gdyby miała do nich nie trafić.
Sigyn wtuliła się w moją pierś i razem patrzyliśmy jak łucznicy wystrzeliwują pierwsze płonące strzały. Niebo zapełniły błyski ognia, a łódź uniosła się nad wodę.
- Widzisz? - uśmiechnąłem się lekko  - wraca do domu.
Złoty pył wyrwał się z łódki i połyskując oddalił się z wiatrem do krainy życia.
- Widzę - powiedziała moja nażeczona gdy łódź opadła kończąc ceremonie.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić, ale nasza dwójka dalej stała nad brzegiem, patrząc w złocistą taflę wody. W pewnej chwili podszedł do nas Thor i położył dłoń na ramieniu dziewczyny.
- Oddała za ciebie życie i odpokutowała za zdradę - powiedział - Jest jedną z największych Valkirii jakie żyły na tym świecie.
Lin skinęła głową dziękując mu w ten sposób za słowa otuchy i po raz ostatni spojrzała na księżyc odbijający się w jeziorze.
- Wracajmy do pałacu - powiedziała - Nic tu po nas.
Razem z bratem pokiwaliśmy zgodnie głowami i ruszyliśmy w stronę wielkiej budowli, gdzie miała się odbyć uczta ku czci poległej. Zatrzymał nas jednak dźwięk skrzydeł, które zdecydowanie nie należały do niewielkiego ptaka. Białowłosa natychmiast chwyciła miecz, ja sztylety, a mój brat potężny młot. Nie spodziewaliśmy się jednak ujrzeć pegaza niosącego na swym grzbiecie złocistą postać. Zwierze zatrzymało się tóż przed nami, a dziewczyna zsunęła się z niego i stanęła niepewnie na marmurowej posadzce. Wtedy ją rozpoznaliśmy.
Złoty blask lekko przygasł, brązowe włosy przybrały lekko metaliczny kolor, a jej skóra promieniała światłem i czystością.
- Witaj siostrzyczko - uśmiechnęła się.
- Val?

No i co? Tego to się chyba nie spodziewaliście 😁 Jeszcze jeden rozdział i epilog. Ciekawe jak je przyjmiecie 🤔 Do następnego!😘

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz