Kou |Wypadek|

2.9K 181 15
                                    

Ten shocik dedykuję pannie Wolfix33

(T/i) - Twoje imię

(K/o) - Kolor oczu

(K/s) - Kolor swetra

Szukałaś swojego chłopaka, Kou po całej galerii. W końcu jednak udało Ci się wypatrzeć te blond czuprynę. Podeszłaś do niego po cichu. Jednak gdy byłaś od niego zaledwie jeden metr zauważyłaś jak obściskuje się z jakąś laksą.

- Kou? - Zapytałaś na co chłopak od razu odwrócił się. Od razu cały się zaczerwienił.

- (T/i)? Co ty tutaj robisz? Miałaś pojechać już z braćmi do domu. - Próbował jak najszybciej zmienić temat, ale ty wolałaś wysłuchać jego wyjaśnień.

- Co to miało być? I kim jest ta lafirynda?

- Lafiryndą to ty jesteś, skarbie. - Odezwała się suka. - Kou miał cię dość wiec postanowił znaleźć sobie inną. O wiele lepszą. - Jej uśmiech był od najnieczystszegdo diabła. Powoli twoja złość zmieniała się w smutek.

- Kou to prawda? - Zapytałaś, a na twoją buzię wkradł się smutek. Taki który miał zwiastować płacz.

- Pewnie że nie...

- Pewnie że tak. Nie wiem kto by chciał z tobą chodzić, skoro nawet nie dorastasz mi do pięt. - I zaczęła się śmiać w niebo głosy. Do twoich (K/o) napłynęła spora ilość łez. Tak spora że powoli zaczęły one spływać po twoich policzkach.

Odwróciłaś się i zaczęłaś biec przed siebie. Odwróciłaś głowę tylko na chwilę i zobaczyłaś jak Kou przeciska się między ludźmi. Wybiegłaś z galerii i biegłaś w stronę centrum. Nagle przed tobą pojawił się dość spory tłum ludzi. Przecisnęłaś się przez nich i wbiegłaś na ulicę. Z tłumu jedynie usłyszałaś.

- Uważaj! - Dopiero po sekundzie się spostrzegłaś że zaraz potrąci cie auto. Zatrzymałaś się w miejscu i zamknęłaś oczy. Po chwili poczułaś że upadasz na zimny i mokry beton, ale ku twojemu zdziwieniu nie poczułaś bólu. Otworzyłaś oczy i to co zobaczyłaś cię za murowało. Kou ochronił cię swoim własnym ciałem. Niestety chłopak już leżał bez ruchu. Był nie przytomny. Szybko usiadłaś na swoich kolanach, a na nich położyłaś jego głowę.

- Kou... Kou! - Łzy nie przestawały Ci lecieć z oczu.

Nerwowo głaskałaś po głowie tak jakby to coś miało dać.

- Coś ty mu zrobiła? - Spojrzałaś w górę i zobaczyłaś dziewczynę która była odpowiedzialna za to wszytko.

- To wypadek... Ja nie chciałam... - Nie potrafiłaś nawet wypowiedzieć ani jednego słowa przez to że tak łkałaś. Nagle poczułaś jakby spadały na ciebie dodatkowe krople wody. Spojrzałaś w górę i zobaczyłaś wielkie czarne chmury nad sobą.

Time Skipe

Siedziałaś przy jego łóżku. Koło ciebie siedzieli jego bracia. Minął już tydzień, a blondyn się jeszcze nie wzbudził.

- Ja nie chciałam... - I znów zalałaś się łzami. Któryś raz z rzędu.

- To nie twoja wina. - Próbował cię pocieszyć Yuma, ale mu się nie udało.

- Gdybym nie biegła to by się to nie wydarzyło... - Ocierałaś swoje łzy o rekawy swojego (K/s) swetra.

- Gdyby nie ta laska, to by się to nie wydarzyło... - Powiedział Ruki spuszczając głowę w dół. - Pójdę po coś do picia. Też chcecie? - Pokręciłaś głową że nie. Nic byś nie przełknęła przez gardło. Ruki was opuścił, i zostaliście sami (Na pastwę losu). Ciągle trzymałaś jego dłoń która z każdym dniem robiła się to coraz zimniejsza.

- Ja nie chcę go zostawiać... - Nagle z twoich ust wydobyły się te słowa.

- Nie zostawimy go. Ani on nas. - Powiedział Yuma obejmując cię ręką.

- Prosimy państwa o wyjście z pokoju. Musimy zabrać pacjenta na badania. - Powiedziała pielęgniarka podchodząc do śpiącego wampira. Bez słowa wyszliście z pokoju. Po drodze spotkaliście Rukiego który sugerował abyście wrócili do domu.

Gdy tylko dotarliście do posiadłości jako pierwsza weszłaś za próg domu i od razu poszłaś do swojego pokoju. Od razu, gdy tylko weszłaś do swojego pokoju, rzuciłaś się na łóżko. Chciałabyś aby teraz czas się zatrzymał. I tak stał aż do całkowitego uzdrowienia twojej psychiki. Zasnęłaś w końcu. Nawet nie wiedząc kiedy.

Time Skipe

Obudziłaś się w końcu. Nie wiedziałaś która jest godzina wiec szybko zobaczyłaś na swój telefon. 17.30... Ale zaraz. Data na twoim telefonie się nie zgadza. Jest o dwa dni do przodu... Chyba ze tyle spałaś.

- (T/i) zejdź na dół! - Usłyszałaś nagle głos Rukiego. Tak jak Ci kazał tak i zrobiłaś. Gdy tylko zeszłaś na dół zobaczyłaś kogoś, kogo się kompletnie nie spodziewałaś.

- Kou? - Zapytałaś z niedowierzaniem. Kou stał na przeciwko ciebie. Cały (Nie przecięty w połowie). Z łzami w oczach podbiegłaś do chłopaka i go mocno przytuliłaś.

- Też się cieszę że cię widzę. - Chłopak odwzajemnił przytulasa.
- Co to miało być z tą laską i czemu za mną pobiegłeś? - Znalazłaś idealny moment na kłótnie.

- Nie cieszysz się że wróciłem...? - Chłopak właśnie w tej chwili dostał od ciebie z liścia, ale po chwili wpiłaś się w jego usta. Chłopak znów odwzajemnił pocałunek przy okazji obejmując cię w tali. Przerwałaś pocałunek, aby coś do niego powiedzieć.

- Jeszcze raz zobaczę cię z tą lafiryndą, a nogi Ci wysłano ręcznie oderwę tak abyś nie mógł wpaść pod auto. Rozumiemy się?

- Tak jest szefowo! - Powiedział po czym cię przytulił.

I tym oto romantycznym akcentem kończymy tego słowa. Mam nadzieje że się podobało i widzimy się w następnym shocie. Pa pa.

Diabolik Lovers ♡One Shots♥ [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz