Motyl z uciętymi skrzydłami

22 3 0
                                    

Gdy byliśmy już blisko brzegu wpłynełam w czciny i schowałam deske. Weszliśmy na brzeg, miałam dosyć. Aż nagle usłyszałam ćwierkot, podniosłam głowe do góry. Usłyszałam znajome wołanie, coś małego i niebieskiego usiadło mi na głowie. Wielka radość mnie ogarneła.

Blu! - wziełam go na ręce i pocałowałam z łazami w oczach.

Moja papuga zaćwierkotała pięknie. Jednak sie odnalazł, czyli jednak uciekł z domu przed śmiercią.

"Dzielna papug" pomyślałam. Potem Blu podleciał do zory i latając koło niej chwile usiadł jej na głowie między uszami. Spojrzałam na nich z uśmiechem, ale zszedł mi szybko. Wiedziałam że to nie koniec i musze szybko ciś wykombinować. Pewnie słuchy że zagineła deska i dziewczyna razem z psem szybko sie rozniosą. Spojrzałam na deske i wyciągnełam z plecaka czapke i jakieś rzeczy luźne. Rozwiesiłam aby szybko wyschły. Kazałam zostać przy desce zorci i papudze a sama poszłam przed siebie do najbliższej wioski. Weszłam ostrożnie do niej i rozglądałam sie. Nie zwracałam na siebie specjalnie uwagi, pytałam niektórych o jakiegoś handlaża aż znalazłam go. Wruciłam szybko do Zory i Blu. Moje żeczy które rozwiesiłam troche wyschły ale wystarczająco żeby je założyć. Powiedziałam zorze aby schowała sie gdzieś w krzakach razem z papugą. Przebrałam sie szybko i przeglądając sie w lustrzanym odbiciu wody ułożyłam tak włosy że wyglądałam jak chłopak, schowałam swój plecak w zaroślach i przepłynełam deską do innej plażyczki. Nie była wielka ale nie jeden człowiek sie tam kręcił.
Poszłam po handlarza szybko, stanełlam pod jego domem i zadzwoniłam dzwonkiem. Nie otwierał drzwi, ale zobaczyłam kurz na parapecie, pomyślałam chwile i nałożyłam go sobie rękoma troche na twarz szyje i ręce, aby bardziej wyglądać jak chłopak i do tego troche blady i w nienajlepszym stanie.
Po 2 razie handalż otworzył drzwi i zmieżył mnie wzrokiem.

Czego chcesz dzieciaku? - odezwał sie troche groźnie.

Dzień dobry...nie chciał by pan deski sub?- zapytałam zmieniając ton głosu nieco.

Nie musiałam sie bardzo wysilać o głos, miała młodszego brata i mieliśmy bardzo podobne głosy więc nie brakowało mi bardzo tego głosu.

Deske sub? - powtóżył podnosząc jedną brew do góry.- ile byś chciał za nią chłopcze?

Na tyle ile Pan ją wyceni - schowałam ręce do kieszeń i zacisnęłam opuszczając delikatnie głowe.

Pokażesz mi ją? - zapytał opierając sie o rame drzwi.

Oczywiście prosze tędy- pokazałam ręką i poszłam w strone plażyczki.

Jego bujny wąs zawiał na wietrze a facet ruszył za mną zamykając za sobą dom. Pokazałam mu deske. Spojrzał na mnie a potem na deske.

Skąd ją masz? - zapytał mnie.

A- dostałem ją...od mojego ojca ale nie umiem na niej pływać i boje sie tego...więc poziwlił mi ją sprzedać - zaczełam kłamać jak z nut, miałam zawsze wrażenie że to moja jedyna dobra zaleta, ale nigdy jej nie lubiłem.

Uhm...no dobra przyjme ją- podniósł deske. - dam ci za nią...20 zł

20? - zapytałam i spojrzałam na faceta.

Co? Mówiłeś że na tyle ile wycenie - burknął pod wąsem.

T-tak wiem...ale ona jest totalnie nie używana...- powiedziałam śmiale.

Handlarz spojrzał na mnie i zmarszczył czoło po czym żucił deske na ziemie - nie biore tego gówna

Popatrzyłam na niego i westchenał smutno. Nagle dostałam kamieniem w czoło, przewruciłam sie ale utrzymałam czapke na głowie. Ludzie patrzyli na nas i szeptali cicho. Poczółam ból i jak krew spływa po moim czole. Handlarz był tak obużony że to on żucił ten kamień. Odwrucił sie do mnie plecami jakby nigdy nic i poszedł do swojego domu. Pozbierałam sie z ziemi i stanełam zaciskając pięści, krew z mojego czoła spłyneła na czubek mojego nosa i spadła na ziemie. Podszedł do mnie jakiś facet i chwycił mnie delikatnie za ramie. Spojrzałam na niego a on z uśmiechem odezwał sie do mnie.

Hej kolego - popatrzył na mnie i zdjął ręke z mojego ramienia. -słyszałem wszystko może byś sprzedał mi tą deske?

T- opamiętałam sie, prawie powiedziałam do niego moim normalnym głosem. Zmieniłam swój głos spowrotem - t-tak chentnie ci ją sprzedam

No dobrze...co powiesz na 50 zł? - postawił deske spowrotem

Może być...- powiedziałam zaciskając pięści i chwytając sie za kark.

To masz - chwycił swój gruby portfel i wyciągnął z niego 50 zł. Podał mi je, wziął deske i poszedł z nią - do zobaczenia, miło sie robi z tobą interesy.

Pomachał mi wiosłem na pożegnanie.

Tak do zobaczenia - schowałam pieniądze i pobiegłam szybko do poprzedniej ukrytej plaży.

Zdjełam z siebie rzdczy i weszłam do wody wołając psa. A zora wskoczyła za mną. Uśmiechnełam sie i przytuliłam ją. Wiedziałam że musze sie zbierać bo jutro już mogą być nawet tu te plotki i męszczyzna może mnie odnaleść. Wymyłam sie od kurzu i przemyłan rane. Wyszłam z wody i znalazłam liście babki lancyntowej ubrałam sie w rzeczy a tamte schowałam do plecaka. Umyłam babke lancyntowatą i przyłożyłam do rany. Zabrałam blu na ramie i ruszyłam z owczarkiem przed siebie. Szłam tak długi czas. Aż nie nadszedł wieczór. Musiałam szybko znaleść jakieś schronienie. Z każdą parą kroków robiło sie coraz ciemniej. Rozglądałam sie ciągle po nieznanym mi lesie. Jednak znalazłam jakimś przypadkiem, opuszczoną szope w środku lasu. Zaskoczyło mnie to bardzo, najpierw podeszłam do niej ostrożnie i powoli, zajrzałam do środka przez starą troche umazaną szybke.

Był tam bałagan ale nie widziałam aby ktoś albo coś tak było. Odchyliłam delikatnie drzwi i zajrzałam przez szpare. Bałagan dostawał powoli kształty, zapadł mrok i blask księżyca oświecił mi niektóre stare graty. Rozejrzałam sie jeszcze wo koło, aby upewnić sie że nikogo nigdzie nie ma. Weszłam do środka z Zorą i papugą, zamknęłam za sobą drzwi. Zobaczyłam jakiś stary materac oparty o ściane obok starej ściany. Rozglądając sie dalej dostrzegałam coraz to dziwniejsze kształty i rzeczy. Wyciągnełam materac i położyłam go na podłoge, po czym wyczerpana po całym dniu położyłam sie na niego odrazu zasypiając.

Ptak za niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz