Ivan i Lucyfer

4 2 0
                                    

W pewnym monecie Lucyfer zbliżył się do Ivana, bardzo blisko. Przyglądał mu się, ja dostrzegłam że demon przyglądał się niebieskim oczom chłopaka. Ivan wyciągnął do niego dłoń, chciałam odsunąć dłoń chłopaka. Lucyfer się wzdrygnął i szybko odsunął. A ja usiadłam Ivanowi na kolano odciągając jego dłoń od demon. Ivan spojrzał na mnie uważnie i uśmiechnął się.

Chwycił mnie za plecy tą dłonią, i położył drugą na moje udo- właśnie sobie przypomniałem jak bardzo chciałem poznać twój smak ust - warknął gardłowo, od czego podskoczyło mi serce- ale nie będe tego robić, bo mam dziewczynę i nie chce cię zrazić do siebie.

Zarumieniłam się delikatnie i zdarzały mi dłonie- nie dostaniesz

Zbliżył dwoje usta do moich i szepnął- bardzo bym chciał- po czym odsunął- ciekawe czemu czasem zapominam jaka jesteś ładna. Może dlatego że mam już swoją kochankę

Chciałam się wymknąć Ivanowi z rąk, wstałam z niego kolana na podłogę, jednak chwycił mnie i obrócił do siebie tyłem i zmusił mnie do tego abym usiadła między jego nogami.

Nie zwiejesz mi tak szybko, Mikuśu- szepnął mi do ucha i owinął swoimi dłońmi mnie w tali.

Lucyfer nagle stanął przede mną i oparł się rękoma o moje kolana, nachylając się w moją stronę.

Miał za blisko twarz, patrzył prosto w oczy. - Miko, co to znaczy że Ivan chce poznać twój smak?

Chodzi...o to żeby pocałować mnie w usta...- mruknęłam cicho.

Lucyfer dotknął mojego policzka i zbliżył swoje usta do moich- o tak?

Gdy tylko dotknął moje usta, poczuła gorąc jaki na mnie wpływał. Szybko się odsunęłam - oboje przestańcie

Ivan spojrzał na mnie, zaskoczony- co się stało Miko?

Lucyfer - odsunął się od moich ust w obawie że Ivan go dotknie.

Szybko wskoczyłam pod kołdrę i zawinęłam się w nią jak naleśnik. Paliłam się ze wstydu. - jesteście ostatnimi idiotami...

Ivan przytulił mnie jako naleśnika i pocałował w czoło - wybaczysz nam?

...nie...

Uważam to za tak- zaśmiał się cicho - w takim razie pójdę już.

Spojrzałam na niego z kilku warstwowego naleśnika. Przyglądał mi się uważnie, i wstał z łóżka. Spojrzał na kwiat, trochę zaskoczony. Pierwszy raz widział taki piękny kwiat. Czerwona pajęcza lilia.

Spojrzał na mnie i uśmiechnął się, poszedł w stronę drzwi i w drzwiach stanął- słodkich snów słodki naleśniku.

Mruknęłam cicho, i gdy usłyszałam zamykające się drzwi spojrzałam na Lucyfera który rozwijał mnie z kołdry. - choć mój naleśniku

Nigdzie nie idę...- schowałam się spowrotem w naleśnika.

Demon położył się obok mnie- to idę spać sam...- obrócił się plecami do mnie.

Westchnęłam cicho, rozwinęłam się z naleśnika i przykryłam go kołdrą i obróciłam się tyłem. Szybko poczułam ciepłą dłoń na moim brzuchu i jego ciepły tors którym mnie otulał od tyłu. Jego oddech na swoim karku i nogi które razem się splatały. I rękę pod swoją głową. Westchnęłam cicho i zasnęliśmy razem. Następne dni w szkole, były trochę lepsze. Nie dokuczałyśmy już sobie z Riko, nauczyciele zorganizowali nam wyjazd na kemping do lasu obok jeziora. Jest to specjalne miejsce kempingowe, dla szkół wyższych. Jednak tam też będziemy normalnie się uczyć. Tygodniowa wyjazd miał się odbyć 2 dni po tym małym klasowym konkursie. Odebraliśmy zgody, i wróciliśmy normalnie do lekcji. Lucyfer z nudów, podczas zajęć chodził po klasie i przyglądał się uczniom. Zaczął mi nawet siadać na krześle, gdy wstawałam i malowałam na płótnie. Na koniec zajęć, nauczycielka przypomniała nam o projektach do klasowego małego konkursu na jutro. Usiadłam na ławce i czekałam na zajęcia muzyczne, nie wiedziałam co z sobą począć. Nie mogłam niczego wymyśleć na temat konkursu. Lucyfer usiadł obok i spojrzał na mnie, siedziałam z podkulonymi nogami pod brodą.

Nie wiesz co zrobić na konkursik nie?- uśmiechnął się delikatnie.

No...niestety- mruknęłam cicho pod nosem.

Hm...-zaczął myśleć - a co gdybyś wylała na kartkę wszystkie swoje uczucia albo prawdę jaką skrywasz prze innymi? Tylko w jakiś nie zrozumiały sposób?

Przyjrzałam mu się i głęboko się zastanowiłam. - eh...a co jak ktoś by się dowiedział?...chyba nie jest to najlepszy pomysł

Ja bym spróbował- uśmiechnął się szeroko- dawaj, dasz rade to zrobić

No dobra...- spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się delikatnie- ale jak ktoś się dowie, to twoja wina

Okej

Potem lekcje muzyczne, i koniec. Wróciłam do domu tym razem na skrzydłach, nie chciałam się tłuc między ludźmi. Weszłam do środka i spojrzałam na radosną zore, wyszłam z nią na ogród i pobawiłam się chwilę. Nagle Ivan mnie zaskoczył, wystraszyłam się i prawie krzyknęłam gdy mnie zaszedł od tyłu.

Spojrzałam na niego, poczochrał mnie po głowie- mów że jesteś w domu jak wracasz. Dostałaś zgodę?

Dobra- westchnęłam cicho- no mam, po co ci?

Minę się z mamą, więc jakbyś mogła podać też moją to by było super

No przekaże -uśmiechnęłam się delikatnie

Zostawię ją na stole w salonie- wrócił spokojnie do środka.

Spojrzałam na niego jak odchodzi i potem spojrzałam przed siebie na wielki las. Lucyfer pogłaskał zorę i rzucił jej piłkę. Nagle moją uwage, coś przykuło, pod płotem z zewnętrznej strony lśniała czysta czerwień. Wstałam i powoli zaczęłam podchodzić do kwiata. Przeskoczyłam wysoki płot i kucnęłam przy nim, dotknęłam jego płatków i delikatnie się zakołysał. Powąchałam jego piękny zapach, nagle przewróciłam się i zakręciło mi się mocno w głowie. Zaczęło mnie wszystko boleć, na moim czole pokazały się wypukłe pagórki, chwyciłam się za nie, i prawie wrzeszczałam z bólu. Lucyfer szybko do mnie podbiegł gdy tylko usłyszał krzyki. Padłam na ziemię i nagle z jednego pagórka wyrósł róg i wydobyła się z niego krew. Poczółam dreszcze na całym ciele, zaczęły mnie boleć plecy i wydobyły się z nich skrzydła. Przez moje ciało przeszedł ból jakbym się zraniła mocno, czółam jakby moje ciało się paliło.

Ivan był jeszcze w domu, słyszał wszystko. Lucyfer próbował zaciągnąć mnie do lasu, sama się tam prawie czołgałam. Zora przeskoczyła płot i chwytając mnie za bluzę, zaczeła szarpać do lasu prubując mi pomóc. Usłuszałam odgłos otwierających się drzwi na taras. Wydałam z swojego gardła głośny przeraźliwy krzyk i stanęłam na nogi. Krew która spływała mi po twarzy, plamiła mi ubrania. Wzbiłam się ledwo w powietrze i utonęłam między drzewami lasu. Zora ruszyła za mną, leciałam jak najszybciej i jak najdalej, w głąb lasu. W pewnym momęcie wszystko zamazało mi się w oczach i znikło. Uderzyłam o drzewo i spadłam na niższe gałęzie. Dopiero na ostatniej gdy się zatrzymałam, odzyskałam wzrok. Zora mnie zgubiła, jednak wiedziałam że nie była sama. W końcu był z nią lucyfer, a nawet jeśli nie to wróci się do domu. Wisiałam na gałęzi blisko ziemi, nie mogłam się ruszyć. Od uderzenia i upadku byłam cała obolała, ból z wcześniejszej sytuacji ustał. Teraz jedynie czółam wycięczenie i ból od zderzenia z drzewem i gałęziami. Mroczki przed kczami latały mi w różnych kierónkach. Trzęsącą dłoń, podniosłam co sprawiło mi wielki wysiłek. Chwyciłam się za głowe, i poczółam swoje czarne, twarde rogi. Były niewyobrażalnie silne. Nie były one jednak jak u barana, mimo że jeleń mi powiedział że każdy znak zodiaku wiąże się z skrzydłami i pozostawia jakąś kończynę. Były one długie i szły prawie prosto, jednak na końcu kierowały się ku górze.

Ptak za niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz