Bezkresny wzlot

2 2 0
                                    

Po szkole, szłam spokojnie jakby nigdy nic na pociąg. Miałam jeszcze jakieś 10 min do odjazdu. Nagle ktoś mnie zaciągnął do uliczki, przyszpilił mnie do ściany. Zabrakło mi przy tym powietrza i zachłysnęłam się nim mocno. Chwyciłam mocno na rękę która trzymała mnie za szyję. Spojrzałam na faceta ubranego na czarno. 

A więc to ty Miko?- powiedział- Kto by się spodziewał że tak się ukryjesz! Próbujesz wymazać swoją przeszłość?

K-kim ty jesteś?- powiedziałam podduszona trochę.

Nie znasz mnie niestety...ale moich współpracowników i szefa tak. Dla jasności...eksperymentowali na tobie, a ja miałem cię szukać i pilnować.

Zadrżałam, ukazałam swoje skrzydłom i odepchnęłam go, ich siłą. Uderzył o ścianę drugiego budynku. Zsunął się na dół po ścianie. Spojrzał na mnie wściekle, wyciągnął nóż z kieszeni.

Wież że to ja wymordowałem twoją rodzinę!? - rzucił się na mnie z nożem, a ja od tych słów zastygłam. - byle by zdobyć tą moc!

Miałam mroczki przed oczyma i nie wiedziałam co robić, nie słyszałam nic, wspomnienia przeszły mi przed oczyma. Naglę poczułam ból, schyliłam się na bok łapiąc się za twarz. Oderwałam dłonie od niej i spojrzałam na krew na moich rękach. Zadrżałam znowu i zachwiałam się na nogach. Podniósł ręce z nożem do góry. Skrzydłami uderzyłam w niego i nieświadomie nabiłam go na nie. 

Plunął krwią z ust- widzisz!? Tylko do tego się nadjesz...pogódź się z tym

Spojrzałam na niego i nagle nożem zasunął znowu po mojej twarzy, odsunęłam głowę ale jednak i tak mnie zahaczyło. Usiadłam na ziemi z bólu. Mężczyzna na moim skrzydle, prawie umierał. Z wściekłości, posłałam na niego pióra które przebiły jego czaszkę, na wylot i martwy zsunął się z mojego skrzydła. Spojrzałam pióra z których ociekała krew na skrzydle, chciałam się tego pozbyć i chciałam sobie je odciąć. Jednak naglę przede mną pojawił się Lucyfer, złapał szybko moją dłoń z nożem który facet trzymał wcześniej w dłoniach.

 Wyżółcił nóż na bok - MIKO NIE! NIE WOLNO CI!

CZEMU!?- wrzasnęłam z łzami w oczach.

Lucyfer, podszedł do mnie i przytulił mocno.- bo to tak jakbyś odcinała sobie kończyny...będziesz cierpieć potem

Moje emocje odpuściły trochę i też się przytuliłam- już za bardzo cierpię Lucyferze...- spojrzała na krew i nie mogła zapomnieć o bólu na twarzy. - jak ja teraz wejdę do pociągu...?

A po co ci pociąg?- uśmiechnął się delikatnie i pocieszająco. - masz skrzydła prawda?

Spojrzałam na niego i zastanowiłam się chwilę. Po jakimś czasie wzniosłam się w powietrzę i poleciałam do domu. Obserwowałam uważnie czy nikogo nie ma w domu, wyglądało na to że nie. Wylądowałam na ogródku i schowałam od razu skrzydła. Otworzyłam drzwi od tarasu, i po cichu weszłam do środka. Naglę zza rogu wyszedł Ivan.

Spojrzał na mnie przerażony- M-Miko...co ci się stało?- podbiegł do mnie i chwycił mnie za ramiona.

A...-wiedziałam że byle kłamstwo tu nic nie da- napadli na mnie po prostu...

Tak po prostu? Gdzie oni są?

Um...uciekłam im?

Kłamiesz prawda?

Westchnęłam cicho- tak...

Więc jaka jest prawda?

Zabiłam...-mruknęłam cicho i opuściłam głowę delikatnie po skosie.

Spojrzał na mnie i przyjrzał mi się uważnie, popatrzył na rany na twarzy. - idź się wykąpać i daj mi rzeczy do prania. 

Mruknęłam cicho pod nosem godzącym się tonem. Wzięłam z pokoju czyste ubrania i poszłam do toalety. Zostawiłam brudne, zakrwawione rzeczy na wieszaku. Umyłam się pod prysznicem szybko i wyszłam z pod niego. Spojrzałam w lustro gdy się ubrałam, miałam dwie głębokie rany na policzku, bolały strasznie, tak jakby tysiąc igieł mi w nie wbijano, rozpala moje ciało i szczypie okrutnie. 

Nagle Ivan zapukał do drzwi łazienki- Mogę wejść?

Spojrzałam na drzwi - tak...- powiedziałam zmęczonym głosem.

Drzwi się otworzyły, spojrzał na mnie i uśmiechnął się ale szybko mu znikł gdy spojrzał na moją zmęczoną, zimną, bezemocjonalną i bezduszną minę. Zamknął za sobą drzwi i podszedł do szafki, wyciągnął z niej apteczkę po czym podszedł do mnie. Oparłam się o umywalkę, postawił apteczkę na sedesie. Otworzył ją i wyciągnął z niej wacik i chwycił mnie delikatnie za brodę, odwrócił twarz w drugą stronę, moim prawym policzkiem w jego twarzy. Zaczął mi oczyszczać rany co tylko bardziej przyprawiało mnie o ból. Zaciskałam pięści na umywalce i w swoich ubraniach. Gdy skończył zaczął mi ją sprawdzać i zamykać. Jak tylko skończył bezdusznie spojrzałam na siebie w lustro. Miałam na prawym policzku, mocny opatrunek. Zamknął apteczkę i stojąc za mną spojrzał na mnie w lustro. 

Przyjrzał się mojemu wzrokowi i bez emocjonalnej twarz- wyglądasz trochę tak...jak kiedyś gdy powiedziałaś 2 lata temu że nie jestem ci potrzebny.- uśmiechnął się delikatnie.

Moje oczy nagle się rozjaśniły i zaiskrzyły życiem. Spojrzałam na niego i miałam wrażenie że zaraz się popłaczę. Obróciłam się do niego i mocno przytuliłam go. - P-PRZEPRASZAM!...przepraszam że tak wtedy powiedziałam...teraz wiem że jesteście jedyną deską ratunku jaka mi pozostała...- zakręciły mi się łzy w oczach- nie chciałam cię tak zranić-schowałam twarz w jego swetrze. - wybacz mi Ivan - wtulałam się mocno.

Spojrzał na mnie trochę zaskoczony, nagle poczułam jak westchnął. Westchnął z ulgi i przytulił mnie do siebie mocno. Nagle straciłam styczność z ziemią. Podniósł mnie i przytulił do siebie, oplotłam go szybko swoimi nogami w pasie żeby nie wyślizgnąć mu się nagle z rąk.

Popatrzył na mnie, przyłożył dłoń do mojego policzka i otarł mi łzy. - Nic się nie stało, ważne że wróciłaś!- uśmiechnął się szeroko- wybaczam ci Miko- pocałował mnie w policzek i przytulił mocno.

Wtuliłam się w jego ramię z tęsknotą, po jakimś czasie postawił mnie na nogach spowrotem. Pogłaskał mnie po głowię i chwycił moje rzeczy po czym wrzucił do prania. Spojrzałam na niego i potem znowu w lustro. Zastanawiałam się jak to teraz ukryć w szkole. Gdy tylko chłopak wyszedł, wyszłam za nim. Następnego dnia zostałam w domu, na zwolnieniu pod pretekstem "silnego zachorowania, i obawy że zarażę innych w szkole" Uczyłam się w domu z notatek które mi przesyłano ze szkoły. Spędziłam dużą część w domu praktycznie sama, mimo że Ivan też był, ciągle się uczył na mały egzamin do dostania się do szkoły technikum jakie sobie wybrał. Ciągle chodziłam po lesie z zorą, przeglądałam telefon, rysowałam i uczyłam się do szkoły. Odkryłam w Internecie nawet nową wiadomość. "Mamy informacje na temat Miko Kyakuyushi! Dziewczyna została zaatakowana w uliczce przez jakiegoś mordercę. Po sprawdzeniu jego danych okazuję się że był on jednym z facetów którzy eksperymentowali na dziewczynie, 2 lata temu. Skąd wiemy że to dziewczyna z zmarłej rodziny? Na nożach pozostała jej krew DNA, jednak nawet i to nie pomogło nam w tym żeby dowiedzieć się o jej mocy. Na miejscu nie znaleziono jej cała, było tam tylko ciało faceta z tamtej mafii. Widocznie dziewczyna zabiła go w samo obronie, lub jako zemstę." Następne tygodnie uczenia się i gdy wróciłam do szkoły, miałam już tylko dwie blizny od ostrza noża. Udało mi się je zakryć makijażem. Chodziłam do tej szkoły aż do zakończenia, na egzaminach mimo stresu udało mi się, zadania wydawały mi się nawet proste mimo tego że niektórym się nie udało. Gdy miałam wybierać szkołę, zastanawiałam się nad tym tygodniami. Jednak końcowo poszłam do szkoły wtórej był Ivan. Ustaliłam kiedy będę pisać egzamin wstępny, i napisałam go bardzo dobrze. Pierwsze dni w nowej szkole były stresujące, nie wiedziałam gdzie sie podziać. Obracałam głowe gdzie tylko można prawie wpadłam w ściane 2 razy. Troche obijałam się o innych ale nie byli tym zaskoczeni. Z jakiegoś powodu stresowałam się bardzo. Nagle wpadłam na jakąś dziewczyne, poleciała trochę do przodu i wpadła na drugą z którą rozmawiała. Złapała ją, spojrzała na mnie wkurzona.

Popatrzyłam na nią troche przestraszona, bałam się wszystkiego co mnie otacza- p-przepraszam...

Chciałam ją minąć jednak chwyciła mnie za plecak- ej uważaj jak chodzisz!- przysunęła mnie do siebie - myślisz że twoje przeprosiny wystarczą?

Przepraszam...jestem nowa nie chciałam stresuję się bardzo - mruknęłam i troche denerwowała mnie postawa dziewczyny.

Ooo nowa? Hah ciekawe- szturchnęła mnie w ramię- nie obchodzi mnie to jak się teraz czujesz, powinnaś ponieść kare za swoje zachowanie, kretynko!






Ptak za niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz