Kwiaty z nieba

20 3 0
                                    

Szłam przez las asz weszłam do jakiejś wioski, wyglądałam ptroche jak chłopak więc można było go udawać w razie czego, ale wolałam nie ryzykować. Kazałam iść zorze lasem obok wioski, żeby ją minęła a w razie czego to poprostu ją zawołam. Założyłam na głowe kaptur i zasłoniłam troche twarz. Była duża jak na wioskę, po jakimś czasie dowiedziałam sie że niedaleko jest miasto i jest tu nawet szkoła. Pomyślałam że było by to idealne miejsce na zamieszkanie, musiałam pujść do szkoły, bo chciałam poznać innych. Ale musiałam najpierw jakoś ogarnąć sobie dom. Aldo przed śmiercią ofiarował mi swoje dokumenty żebym mogła sobie poradzić. Mogłam sobie wynająć mieszkanie na jego papierach, jednak nie było by to łatwe i pewnie ktoś prędzej czy puźniej by sie skapnął. Chodząc po ulicy z niewiedzą co zrobić. Znalazłam zawieszoną na kijku smycz, ktoś ją zgubił. Pomyślałam że wreszcie nie będe musiała martwić sie o zore. Szybko dobyłam smyczy i skierowałam sie w uliczke między domami. Zawołałam zore, troche jej to zajeło ale naszczęście sie znalazła przy mnie. Podałam jej smycz do powąchania i nałożyłam na jej miękką szyje. Wyszłam ostrożnie z uliczki i wtopiłam sie w tłum. Pod kapturem nie było widać moich włosów, a policja od tych 8 lat myślała że ja nadal jestem tam gdzieś w moim lesie. Miałam delikatnie opuszczoną głowe i szłam wtapiając sie w tłumy z Zorą.

Spacerowaliśmy po wielkiej wsi dość długo. Nie wiedziałm jak załatwić sobie dom. Nie mogłam też nikogo zabić bo nie wiedziałam czy czasem ktoś nie przyjdzie do martwego już człowieka. A jak sie policja dowie że jestem w tym mieście to mam zapewnione kolejne pare lat na błąkaniu sie i będe jednocześnie bardziej zagrożona bo będą wiedzieli że sie przemieszczam bez wahania. Stanełam przed piekarnią z psem i obojgu nam zaburczało w brzuchach. Westchnełam cicho bo nie miałam ani grosza. Usiedliśmy pod piekarnią wdychając słodkie zapachy. Obserwowaliśmy wychodzących ludzi. Nie zwracali na nas wielkiej uwagi. Czytając wszystkie gazety przez te lata uciekania. Dowiedziałam sie że rzeczy z mojego domu zostały sprzedane i są dalej sprzedawane. Miałam nadzieje że na żaden nie trafie, bo czułam że szybko bym sie ujawniła. Pogrzeb moich rodziców i brata sie odbył. A ja nawet nieogłam na nim być i ich pożegnać. Jednak czułam że mnie obserwóją. Zatoczyła mi sie łezka w oku. Szybko ją przetarłam rękawem i przytuliłam do owczarka. Ból serca po utracie bliskich ciągle mi dolegał mimo że mineło już 8 lat. Siedziałam z zorą zagubiona pod tą piekarnią aż do wieczora. Potem przenieśliśmy sie w troche inne miejsce, bo zaczeli nas z tamtąd wyganiać. Usiadłam cicho pod ścianą i słyszałam tylko cichy czół pisk zorci. Popychała nosem mój policzek. Wiedziałam że musze przeżyć, choćby dla niej. Pogłaskałam ją i pocałowałam w czółko, przykrywając nas obie kocem bo dzisiejsza noc była wystarczająco zimna.

Nawet nie zauważyłam jak zasnełam. Obudził mnie czyjś czóły głos. Przez chwile pomyślałam że to tylko sen i tak naprawde nic sie takiego nie stało. Jednak głos sie powtórzył. Otworzyłam oczy, nie widziałam dokładnie ale zobaczyłam postać kobiety. Wytrzeszczyłam oczy mocniej i podniosłam sie. Zora spojrzała na kobiete i cicho warkneła.

Hej, choć ze mną. U mnie sie wyśpisz - odezwała sie do mnie kobieta. - tu jest za zimno na nocowanie.

Nie myśląc, wstałam i podążyłam za kobietą razem z psem. Zależało mi tylko na tym żeby zora była bezpieczna. Kilka minut wędrowania przez ulice za piękną kobietą o czarnych włosach. Otworzyła drzwi do domu i weszła po czym mnie wpuściła. W świetle lampy, zauważyłam jej piękne niebieskie oczy i cudowne usta. Pomyślałam że anioł o ciemnych włosach przyszedł do mnie w postaci człowieka, żeby sie mną zaopiekować. Zdjełam buty żeby nie brudzić i wytarłam łapki Zorci. Nagle zobaczyłam chłopaka mniej więcej w moim wieku. Stanął za kobietą i sie przyglądał mi.

Mamo...kto to? - zapytał cicho.

Będzie u nas mieszkać, taki twój braciszek - uśmiechneła sie niebiańsko pięknie.

Wiesz że nie chce brata? - prychnął cicho.

Oj tam gadasz bzdury.

Gdy usłyszałam "brata" przypomniało mi sie że wyglądem przypominam chłopaka. Spojrzałam na zore i przytuliłam ją kucając przy niej. Kobieta zaprowadziła mnie do łazięki i przyniosła jakies ubrania. Wziełam szybki prysznic i musiałam coś wykąbinować, żeby nie pokazywać im moich włosów, i klatki piersiowej. Mogli sie dowiedzieć właśnie po niej. Rozejrzałam sie troche po lazience i zobaczyłam troche stary gorcet. Chwyciłam go szybko i zapiełam go sobie na klatce piersiowej, pod koszulą. Udało mi sie, nie było widać jakoś bardzo. Chwyciłam nożyczki które leżały na parapecie i chwyciłam swoje włosy zcinając je. Oczywiście miałam mame fryzjerke więc pare chwytów sie znało. Jednak nie wyszło mi to najlepiej. Umyłam też oczywiście zore żeby nie było że brudas lata po czystym domu. Wyszłam z łazięki i spojrzałam na kobiete.

Będziemy musieli jutro iść do fryzjera...- westchneła cicho, dotykając moich włosów. - ale to nie problem, pokaże ci twój pokój.

Uśmiechem zaprosiła mnie do pokoju, nie był jakiś bardzo dobry ale wystarczający. Podziękowałam cicho i gdy tylko zamkneła drzwi wskoczyłam na łóżko i położyłam sie. Zora zaraz koło mnie i w mgnieniu oka zasnęłam. Następnego dnia gdy sie obudziła poczółam zapach zza drzwi. Wstałam spokojnie a zora jeszcze spała. Uchyliłam delikatnie drzwi i wyjrzałam za nie.

Co ty robisz? - nagle wyskoczył z drugiej strony ten chłopak. I otworzył szeroko drzwi. -Przeciesz śniadanie samo sie nie zje.

Przytaknełam troche nie śmiale, a zora na chasło "śniadanie" szybko wstała i pobiegła wyprzedając mnie, do kuchni. Dostała swoją miske z której spokojnie jadła. Usiadłam do stołó i jadłam.

Jak masz na imie? - zapytał mnie pewnie chłopak.

Miał czarne włosy widocznie po matce i tak samo cudowne niebieskie oczy. Jednak usta miał troche inne. Było widać że jest podobny do matki. Jednak zachowaniem sie nieco różnił, to chyba akurat miał po tacie. Niestety nie byłam tego pewna bo nie widziałam go. Mimo swojego prawdziwego imienia "Miko Kyakuyushi" bałam sie że mnie rozpoznają z gazety, a szczególnie że "Miko" to damskie imie.

...Kuro...- cicho szepnęłam

Hm...ile masz lat? - znowu zapytał.

Kuro, jakie ładne imie - pochwaliła mnie matka chłopaka.

14...- popatrzyłam na niego i zapytałam. - a ty jak masz na imie?

Uśmiechnał sie gdy usłyszał że mam 14 lat - no patrz a myślałem że będziesz w moim wieku, hah! Mam 15 lat. - zaśmiał sie cicho- Ivan

Był starszy odemnie, troche zrobiło mi sie głupio, cicho mruknęłam na jego imie.

Co nie podoba ci sie? - spojrzał na mnie i zmierzył mnie wzrokiem.

N-nie...jest ładne.

Po twoim mruknięciu sądze troche co innego...dziwny jesteś

Przepraszam...- opuściłam głowe.

Ptak za niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz