Widziałam załamanie w oczach chłopaka, podniósł ręce i złapał się za głowę.
Z jakiegoś powodu wierze jej- mruknął cicho
Widziałeś dużo, nie ma powodu do wątpliwości że kłamie- zauważyła Zizi i zdjęła brudne rękawiczki
Chłopak usiadł na krześle opierając ręce o kolana i patrzył na podłogę
Kanye nie siadaj a zabieraj ją stąd- mruknęła niezadowolona doktorka
Słabo mi- mruknął łapiąc się za twarz
Zdawałam sobie doskonale sprawę że utrzymanie anioła w swoim domu może być naprawdę wielkim ciężarem. Dlatego aniołowie mieszkają razem daleko od ludzi. O samo tyczy demony których ludzie się boją. Zastanawiałam się czy chłopak mnie zostawi samą czy zaopiekuje się mną. Opiekując się mną, rzuca na swoje barki ciężar i możliwe konsekwencje których nie znamy. Ale wiedziałam że jednym z tych konsekwencji jest na pewno policja. Siedziałam spokojnie na stole gdy kobieta sprzątała moją krew. Gdy chłopak tak siedział, Zizi podała mi mokrą chusteczkę którą wytarłam ślady krwi na swojej twarzy. Zizi to był tylko jej pseudonim, nie znałam jej tożsamości. Po 15 minutach chłopak wstał, złapał mnie i zabrał ze stołu. Chwile później siedziałam na krześle na którym on siedział. Zizi spakowała leki dla mnie i podała mi je w siateczce. Potem rozmawiali o moich złamaniach ja nie słuchałam a czytałam jaki leki mi dali. Byłam trochę zaskoczona bo nie wszystko wpłynie na moje ciało przez to że nie jestem w 100% człowiekiem ale zapewne doktorka o tym nie wiedziała. Chwile później wyszliśmy z gabinetu a ja utykałam na kulach. Mruknęłam do siebie pod nosem, przeklinając los że musiałam wylądować na kulach. Następnie jechaliśmy autem i w domu dowiedziałam się o wózku który mają na zapleczu. I pojawia się pytanie, skąd do i po co im ten wózek. Chwile później Reyn wyciągnął wózek i kazano mi na nim usiąść. Spać miałam w pokoju z Maszą. Dziewczyna nie była zadowolona bo przecież odpowiedzialność za mnie miał brać Kenya. Końcowo sapałam u niego w pokoju na materacu pod ścianą. Nie przeszkadzało mi to, mogło być gdzie kol wiek byle bym spała. Resztę dnia spędziłam w pokoju na materacu, śpiąc. Czułam że to właśnie to mi jest teraz potrzebne a nie leki. Obudził mnie jednak hałas dobiegający z dołu domu. Piosenka grała i słyszałam zapewne już upite głosy. Nagle ktoś podszedł do moich drzwi i uderzył w nie. Dwie osoby zaśmiały się i weszły do środka pokoju. Do pokoju wpadli Reyn i Nazar a za nimi usłyszałam głos Maszy. Widziałam ich pijane spojrzenia, zataczali się jeden za drugim aż Nazar wpadł na mój materac i złapał moje kolano.
Hej Miko- uśmiechał się pijany w cztery dupy- zatańcz z namiii
Tak napij się i zatańczmy- Masza podeszła i prawie upadła na mnie- nie zamulaj
Nie śpimy to godzina imprez a nie spania- mówił Reyn zaraz za nimi trzymając w dłoni butelkę alkoholu.
Pokręciłam przecząco głową- nie pije- mruknęłam niewyraźnie zdartym głosem
Nudna jesteś- mruknęła nie zadowolona dziewczyna
Eh- mruknął Nazar- tak się tylko mówi maleńka, alkohol jest po to żeby pić a imprezy żeby świętować- przełożył rękę przez moje ramie
To z twojej okazji świętujemy powinnaś być wdzięczna- stwierdziła szybko dziewczyna
No właśnie swoje święto miniesz?- zapytał Nazar skanując mnie wzrokiem
Pokręciłam głową- nie chce -wychrypiałam
A nie pierdol głupot- powiedziała przeciągle dziewczyna
Wyjazd stąd- usłyszałam głos Kanye w drzwiach który wcale mnie nie uspokoił- nie pije to nie pije, jest połamana kretyni
Kolejny co zanudza- mruknęła Masza

CZYTASZ
Ptak za niewoli
AcakPrzepraszam za ortografię, ale mam dysortografię. Wybaczcie, staram się nie popełniać błędów Może pierwsze rozdziały nie są najlepsze, ale im dalej w las tym więcej się dzieje i tym bardziej lepsza ortografia (Opowieść nie jest jeszcze ukończona) Dz...