Potem nie chciałam z nimi zjeść kolacji więc pokojówki przyniosły mi do pokoju na drewnianej tacy jedzenie. Podziękowałam im i gdy wyszły padłam na łóżko. Patrzyłam w sufit. Spojrzałam na jedzenie na stole i zobaczyłam białą karteczkę. Westchnełam cicho i skończyłam mine, bałam sie że to od Syrgieia. Popatrzyłam na lucyfera który siedział obok mnie. Uśmiechnął sie delikatnie do mnie i pogłaskał mnie po włosach, odwzajemniłam uśmiech i chwyciłam jego ręke. Wstałam i chwyciłam karteczkę po czym wskoczyłam spowrotem na łóżko. Lucyfer objął mnie w pasie i usiadł za mną tak że byłam po między jego nogami. Położył głowe na moim ramieniu i przytulał mnie od tyłu. Zastanawiało mnie czemu jest taki śmiały i że mimo nic do mnie nie czuje to zachowuje sie tak. Zarumieniłam sie delikatnie bardzo. Otworzyłam karteczkę i przeczytałam. "Droga Miko, szkoda że nie byłaś przy nas na kolacji. Chcę ci tylko powiedzieć że od jutra zaczynasz naukę. Będzie do nas przychodzić nauczycielka i będzie cie uczyć w domu. Nie chcemy abyś poszła do jakiejś szkoły publicznej, bo mogło by to wywołać zamieszanie i mogło by to cie przytłoczyć. A szczególnie skoro pewnie nie było łatwo przeżyć. Smacznego i ucz sie pilnie". Podpisano "Daniellji" Tak miał na imię ojciec Syrgiegia. Westchnełam z małą ulgą, przyjrzałam sie pismu i wyrzuciłam karteczkę do śmietnika. Odwróciłam sie przodem do demona i tuliłam sie w niego oplatając go nogami w pasie. Czułam jak przyjemnie grzał, koiło to moje zmartwienia i ból jaki czółam. Demon opadł brode o moją głowę i patrzył w zachud słońca za wielkimi przezroczystymi szybami. Położyłam sie z nim wtulona w niego. W pewnym momęcie poczółam jak lucyfer dotyka mnie swoją dłonią pod moją koszulką na plecach. Schowałam głowe w jego ramieniu delikatnie zarumieniona. Po jakimś czasie uświadomiłam sobie że mój głud siędnął szczytu. Zjadłam przy stole chentnie jedzenie. Po czym wykąpałam sie w własnej łazięce, gdy wyszłam z niej widziałam jak duża ilość nie wielkich demonów chodzi i sprawdza różne rzeczy, krążą wokół i chihoczą demonicznie. Lucyfer siedział przed oknem, opierał sie plecami o szybe. Przyglądał mi się z daleka.
Uśmiechnął sie lekko. - zatańczysz z nami? - oparł ręke o kolano.
Tańczyć?- powtórzyłam.
Tak- zaśmiał sie cicho- wystarczy że będziesz śpiewać i tańczyć.
Zastanowiłam sie chwile i z uśmiechem zgodziłam się. Pokój był duży, więc było naprawdę dużo demonów. Stanełam na środku między nimi, zaczełam śpiewać piosenkę którą tata kiedyś ze mną śpiewał. Nagle demony zaczeły tańczyć i chichotać głośniej. Śpiewałam, i Lucyfer wstał z pod okna po jakimś czasie.
Podszedł do mnie i chwycił mnie za dłoń, przyciągnął do siebie i zaczął tańczyć ze mną obrucił mnie kilka razy i potem szybko kładł dłoń w moim pasie i splatał nasze dłonie. Uśmiechał sie do mnie radośnie, zaśmiałam sie cicho i śpiewałam dalej obracając sie z nim między innymi demonami. Gdy skończyluśmy z radością przytuliłam go mocno. Spojrzał na mnie i pogłaskał mnie po głowie po czym też przytulił.Teraz mogą cie nazywać "Tańczącą z demonami"- zaśmiał sie.
Potem sobie coś nagle przypomniał, chwycił mnie za nadgarstki delikatnie i odwrócił dołem do góry. Wydłużył paznokieć i przyłożył do mojej ręki.
Miko...może zaboleć, przepraszam - uśmiechnął sie i przyłożył swoje czoło do mojego, nasze nosy sie stykały i patrzyłam w te białe puste oczy.
Czy jest to potrzebne?- zapytałam.
Tak, nie moge ci powiedzieć na razie czemu.
Dobrze...- westchnełam cicho i zacisnęłam zęby.
Jednym zwinnym i dokładnym ruchem pazurem zrobił mi na nadgarstku od dołu krzyż. Potem szybko chwycił drugą ręke i znowu rozciął mi skurę na kształt krzyża. Pisknęłam w obu przypadkach z bólu. Lucyfer zamoczył pazyr w mojej krwi i naznaczył na swoich nadgarstkach od dołu tyle że moją krwią. Szybko zaprowadził mnie do łazięki i przemył mi rany. Gdy owinął je bandażem żeby zatrzymać krwawienie, nagle poczółam ból na boku biodra i plunęłam krwią. Spojrzałam na biodro odchylając koszule. Okazało sie że to co mi podali policjanci dopiero teraz przestało działać. Rana gdzie mnie ugryzł pies na moim podwórku. Otworzyła sie i powoli farbowała mi rzeczy. Moje siły nagle znikły, zaczełam sie chwiać. Demon posadził mnie na podeście i obmywał mi ranę. Po czym posmarował olejkami i zabandażował ją starannie. Spokrzałam na niego i gdy zawiązał mi bandaż chwyciłam go delikatnie za policzki i przymrużonymi ledwo przytomnymi oczyma patrzyłam na niego. Przysunełam z małą trudnością jego twarz do swojej. Spojrzał na mnie i detkneliśmy sie czołami przyjaźnie. Uśmiechnęłam sie delikatnie, Lucyfer gdy zobaczył mój uśmiech pogłaskał mnie po głowie, uklęknął między moimi nogami i przytulił mnie mocno. Potem zaprowadził mnie na łóżko i pomógł mi sie położyć po czym przykrył mnie kołdrą. Położył sie obok na kołdrze i oplótł mnie swoimi ramionami przytulając mnie do siebie troskliwie i dbale. Miałam wrażenie jakby martwił sie o mnie i współczół mi. Jednak nie czółam żeby czół do mnie jakieś większe emocje.
W końcu to demon. Zaśpiewałam demonom jeszcze, po woli pozasypiały bo była to kołysanka. Czółam sie zobowiązana do uszczęśliwiania dusz. Po krótkiej chwili zasnełam w Lucyfera ramionach. Lucyfer nie spał całą noc i czuwał nademną. Następnego dnia obudził mnie jakiś chałas i krzyk. Demona nie było przy mnie. Zerwałam sie z łóżka i zaczełam szybko myśleć. "Co jeśli uda mi sie uciec z tąd? Ale co w tedy? Uciekne do mojego lasu i sprubuje odnaleść zore." Wstrząsneły mną uczucia powagi i stresu, szybko analizowałam fakty. Przysłuchiwałam sie odgłosą chwile i zdałam sobie sprawę, że ktoś oprucz rodziny która mnie przyjeła, jest w tym domu. "Włamywacze!?" Przeszło mi przez głowe, zacisnełam zęby. " Jeżeli tak to powinnam jak najszybciej sie zebrać i uciec z tąd. Nie moge jeszcze zginąć! Nie gdy mam zore i gdy musze utrzymać ród! Szybko sie przebrałam i zabrałam to co ważne. Wyszłam z pokoju zaglądając zza drzwi rozejrzałam sie po korytarzu i wyślizgnełam sie z pokoju.
Szłam szybkim krokiem korytarzem i zeszłam piętro niżej po schodach. Był tu bałagan. Wazony potłuczone, niektóre żeczy pozabierane, lustra i obrazy pobite. Sofa zniszczona, telewizor i drzwi odrapane albo wyłamane. Ostrożnie i powoli szłam patrząc pod nogi na zniszczone rzeczy. Nagle usłyszałam jakiś dźwięk. Odwruciłam sie nagle i zobaczyłam jednego z włamywaczy który rzucił sie na mnie z workiem na głowe. Wystraszona odskoczyłam i chwyciłam kawałek zbitego wazonu rzuciłam nim w niego. Drasnął go tylko delikatnie na policzku. Nagle z drugiego konta wyłonił sie drugi. Nie widziałam go, bo był za plecami ale gdy wycelował pięścią w moją twarzod tyłu, szybko zrobiłam odrychowo unik. Mimo że nie widziałam go. Odwruciłam sie i spojrzałam na niego, w tym momęcie drugi chwycił mnie za ramiona i naciskał mnie w strone ziemi. Szybki wyślizgnęłam sie z jego rąk.
CZYTASZ
Ptak za niewoli
RandomPrzepraszam za ortografię, ale mam dysortografię. Wybaczcie, staram się nie popełniać błędów Może pierwsze rozdziały nie są najlepsze, ale im dalej w las tym więcej się dzieje i tym bardziej lepsza ortografia (Opowieść nie jest jeszcze ukończona) Dz...