Bezkresny płacz

3 1 1
                                    

Obudziłam się znacznie wcześniej przed wszystkimi. W końcu w niebie spałam dwa całe dni i prawie przespałam trzeci dzień. Byłam zmęczona emocjonalnie ale nie fizycznie jakoś bardzo. Dzięki treningom aniołów byłam o wiele bardziej wytrzymała i nie ważne ile będe spać, będe tak samo wydajna. Spojrzałam na telefon, 4:30. Mruknęłam cicho, mogłam spokojnie jeszcze spać ale nie czułam się jakaś bardzo śpiąca, spojrzałam na Kaia. Cicho oddychał wtulony we mnie. Pogłaskałam go po głowie z delikatnym uśmiechem na ustach. Ostrożnie i bez żadnego dźwięku wyślizgnęłam się z jego uścisku i zastąpiłam swoje miejsce długą poduszką. Podniosłam się z mataraca i podeszłam cicho do biórka, ptaki na dworze jeszcze nie śpiewały a do środka pokoju nie wpadało jeszcze słońce. Było tylko nieco jaśniej a księżyc lśnił nisko nad ziemią. Wzięłam telefon i sprawdziłam dzisiejsze lekcje. Wyciągnęłam cicho i bezszelestnie książki i zeszyty. Wzięłam się za odrabianie tych trzech dni, szybko zauważyłam że przez Agel i jej ciągłe powtarzanie technik i książek, szybko wkułam to co jest potrzebne na dzisiejsze lekcje. Nagle dostrzegłam komunikat na telefonie że dzisiaj mamy sprawdzian i kartkówkę.

Westchnęłam ciężko, przeanalizowałam to czego sie nauczyłam na te trzy dni, i powinnam umieć napisać. Uparłam się i chwyciłam dwa podręczniki i oba zeszyty. Oczepiło mi się jedno z piór ze skrzydeł, położyłam na nie książki i zeszyty, i wysłalam je za pokój. Poprawiłam kołdre Kaiowi i pocałowałam go delikatnie w czoło. Spojrzałam na jego ubrania i na szczęście nie miały na sobie żadnych plam krwi, co znaczyło że rany raczej się trzymają. Wyszłam bezszelestnie z pokoju i zamknęłam cicho drzwi za sobą, zobaczyłam że drzwi do pokoju Ivana były otwarte. Ostrożnie weszłam i stanęłam w otwartych drzwiach. Zobaczyłam go śpiącego w łóżku, prawie sie zsuwał z łóżka. Uśmiechnęłam się delikatnie, powoli podeszłam do niego i ostrożnie zaczęłam go poprawiać. Ruszył się pare razy przez sen na co zastygałam w miejscu albo delikatnie układałam żeby ułożył się sam tak jak chciałam.

Przykryłam go kołdrą która prawie leżała na ziemi. Nagle usłyszałam ciche piśnięcie za moimi drzwiami. W jednej chwili znalażłam się cicho przy moich drzwiach, pomału je otworzyłam i zobaczyłam zore która chciała wyjść za mną. Uśmiechnęłam się cicho i wypuściłam ją z pokoju, zaglądając na łóżko czy czasem nie obudziła Kaia. Zamknęłam za nią drzwi gdy tylko wyszła, powoli podeszłam do drzwi Ivana i sprawdziłam czy dalej śpi. Nawet się nie poruszył. Zamknęłam drzwi do jego pokoju, spojrzałam na zore i położyłam palec na usta żeby była cichutko. Piesek zamachał ogonkiem i powierciła główką. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam ją po główce. Powoli zaczęłam schodzić po schodach na parter, zora po cichutku poruszała się za mną. Pióro z moimi podręcznikami i zeszytami, poruszało się za mną powoli i cicho, tak jakby go wogóle nie było. Zesłałam pióro na stół przy którym wczoraj wieczorem siedzieliśmy. Pióro delikatnie położyło książki z zeszytami na stół z cichym nie słyszalnym prawie stuknięciem. Weszłam powoli do kuchni, a zora nie odstępując mnie na krok, chodziła za mną nie plątając mi się pod nogami a chodząc przy nodze grzecznie. Zaparzyłam sobie kawę i zrobiłam sobie małe śniadanko. Przywołałam do siebie pióro i gdy stało w powietrzu, położyłam na nie talerz ze swoim śniadaniem. Wezwałam kolejne pióro które wyrwało się z moich skrzydeł, postawiłam na nim kawę i wysłałam je do stołu a sama przyszykowałam jedzenie dla zory. Gdy ona spokojnie jadła ze swojej miski, ja umyłam dokładnie ręce i podeszłam do stołu. Pióra podleciały do kosza i zamieniły się w zwykłe jastrzębie pióra które opadły do kosza. Położyłam ja krześle jedną noge i zjadłam spokojnie śniadanie, odsunęłam pisty talerz razem ze sztućcami od siebie i chwyciłam jeden z podręczników. Zaczęłam szukać w zeszycie paru tematów i uczyłam się na sprawdzian. Szybko wkułam wszystko, miałam 100% świadomość co napisać na sprawdzianie, zajeło mi to jakieś pół godziny. Westchnęłam ciężko i popijałam kawę, zora po swoim jedzeniu, leżała pod stołem przy moich nogach. Odsunęłam zeszyt i podręcznik a wziełam kolejne. Szybko znalazłam potrzebne mi tematy i szybko je zrozumiałam. Zajeło mi to kolejne 30 min. Mruknęłam cicho gdy spojrzałam na telefon i na godzinę. 5:40, 10 min jadłam sniadanie i je przyżądzałam, dodatkowo przykryłam chłopaków kołdrami. Ułożyłam mały stosik z obu podręczników i zeszytówm. Podniosłam się z krzesła. Rozłożyłam skrzydła prostując je i rozciągnęłam ręce, ziewnęłam cicho. Chwyciłam brudne naczynia od śniadania i zaniosłam je do kuchni, umyłam je szybko i chwyciłam książki. Zora ruszyła za mną a ja powoli i po cichu weszłam po schodach do góry. Cichutko otworzyłam drzwi i na paluszkach weszłam spokojnie do środka. Poruszałam się bezszelestnie i bez najmiejszego dźwięku. Zora cichutko weszła za mną i położyła się na szarnym okrągłym dywaniku na środku pokoju. Spakowałam szybko torbę na dzisiejsze lekcje i spojrzałam na śpiącego spokojnie Kaia. Chwyciłam ubrania domowe i nie potrzebną mi smycz dla psa. Cicho wyślizgnęłam się z zorą z pokoju. Zamknęłam spowrotem drzwi. Weszłam do łazienki i przebrałam się szybko, zostawiłam tam rzeczy żeby potem ich nie nosić i przebrać się po kompieli.

Ptak za niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz