Podniosłam głowe opierając ją na jego ramieniu, spojrzałam na niego zaskoczona troche. Objełam go też rękoma i przytuliłam. Po chwili usłyszeliśmy jakieś szepty z pokoju przed którym staliśmy. Odeszłam od Lucyfera i podeszłam ostrożnie do drzwi. Spojrzałam przez nie wielką luke w drzwiach i spojrzałam na dwie postacie. Ojca i matke Syrgieja. Z ich rozmowy dowiedziałam się że prubóją rozkować we mnie Syrgieja, ponieważ gdy jestem już sławna. Ich rodzina stanie się też sławna i dostaną za to dużo pieniędzy. Opuściłam głowe, i pobiegłam przed siebie korytarzem. Następnego dnia zauważyłam że pod domem kręci sie jakiś czarny bus. Syrgiri ciągle zawracał mi czas wymówką o to że chce sie tylko lepiej poznać, albo chce ze mną spędzić czas. Kilka godzin puźniej gdy siedziałam w pokoju i szkicowałam na kartkach wszystko co zobaczyłam przed domem, w środku a nawet sam dom. Patrząc na szkice moje wargi deliaktnie sie trząsły i przepływał prze zemnie nie zrozumiały smutek i utęsknienie. Było dużo uczuć które w tych momętach czółam. Oderwałam ołówek od kartki i z przerażoną miną patrzyłam na szkice. Lucyfer chwycił mnie mocno za ramie i z skwaszoną miną żałował że mnie nie powstrzymał wcześniej. Rzałośnie spuścił oczy patrząc na moje delikatnie drzące ramie od jego ciężaru ręki i od dreszczy. Popłyneła mi po policzku łza. Splotłam łokcie na krzyż łapiąc na klatce piersiowej, łapiąc sie dłońmi za ramiona. Chwyciłam czule demona za przyjemnie ciepłą ręke.
Nagle do pokoju zapukał Syrgiei- hej- uśmiechnął sie i spojrzał na mnie.
Szybko oderwałam swoje myśli od szkiców i od przeszłości na chwile. Spojrzałam na blondyna z niebieskimi oczyma. Przetarłam policzku i oczy. Patrząc na niego dostrzegłam troche w nim Ivana. Tylko kolor włosów, zachowanie i troche fryzura nie była Ivana. Zakręciła mi sie delikatnie łza w oku.
Coś sie stało Miko?- zrzędł mu uśmiech widząc moje zaczerwienione oczy i emocje jakie w sobie duszę.
Chwyciłam mocno pięśćmi spodnie. - t-tak...- wziełam wdech, opanowywując głos- po co przyszedłeś?
A...sam nie wiem...zawsze do ciebie przychodzę bez powodu- podszedł do mnie i podał mi ręke żeby pomóc mi wstać.
Zastanowiłam sie chwile i spojrzałam za wielkie ona na troche czerwone niebo. Zadrzałam troche i przymrużyłam delikatnie lczy na chwile. Popatrzyłam na Syrgieia i wstałam sama bez jego pomocy. Speszył sie troche, westchnął cicho i odsunął ode mnie ręke. Podeszłam do okna i przyglądałam sie czerwonemu niebu.
Czemu...jest czerwone?- zapytałam cicho nie odwracając wzroku.
Czółam w sobie dziwne emocje, znowu wróciły mi do głowy wspomnienia i nagle z nikąd przyszło mi do głowy imie demona. Lucyfer. Poczółam gęsią skórkę którą dostałam na ciele, z jakiegoś powodu ta czerwień przyciągała mnie i odpychała rozpaczliwie. Czółam że to nie kolor mnie przyciąga. Poczółam znowu ukłucie w klatce piersiowej, tak jak kilka dni temu gdy Ivan odciągał mnie od zakopanych pod ziemią ciał mojich rodziców i ukochanego młodszego brata. Przypomniałam sobie miękkość sierści mojego owczarka, i to co razem przeżyłam z nią i rodziną. Jak mój brat bawił sie z nią w ogrodzie i gdy zabrałam go pewnego dnia do lasu. Nie chodził tam chętnie bo sie troche bał, był zbyt bardzo wierzący w plotki. Rodzice nie mieli zabardzo problemu z tym że tam chodziłam skoro zawsze wracałam. Na usta zaczeły mi sie cisnąć słowa jakie bym chciała teraz najchętniej powiedzieć moim rodzicą i bratu.
Wruciłam...- mruknęłam bardzo cicho.
Gdy umarli nie wiedzieli czy wruciłam do domu ale pewnie sie tego spodziewali że wrucę. Chłopak podszedł do mnie pewnie i stanął obok mnie. Nie odwróciłam wzroku od jednego z pięknych kolorów. Spojrzał na widok i potem na mnie.
Widze że przez te 8 lat żyjąc w lesie, nic nie wiesz o świecie- westchnął cicho. - dzisiejszej nocy będzie krwawy księżyc
Coś uderzyło znowu we mnie i znowu przypomniałam sobie wszystko co opisałam wcześniej. Spojrzałam na chłopaka, nie chciałam mu mówić o tym że te 8 lat nie było mnie w nawiedzonym lesie. Chodziłam właśnie po świecie i szukałam schronienia i sposobu przeżycia. Chłopak zacisnął wargi ust i przyglądał sie mi. Chwycił mnie jedną ręką w pasie i przysunął do siebie. Chwycił mnie delikatnie dłonią za policzek i pocałował mnie w usta. Wszystko sie tak szybko stało, że gdy tylko poczółam jego język nie mogłam sie wyrwać z jego silnego uścisku. Nie odwzajemniałam, zacisnęłam dłoń na jego koszuli i uderzyłam go bezsilnie w klatke piersiową. Gdy skończył szybko odepchnełam go od siebie i odsunęłam sie, wpadłam na ścianę. Chłopak spojrzał na mnie z smutkiem małym.
Kochana...zostaniesz moją dziewczyną? - podszedł do mnie i chwycił mnie za ręce.
Nagle poczółam jakby te słowa całkiem znaczyły co innego, jakby oznaczały uwięzienie i bez ucieczki. Przerażona patrzyłam mu w oczy i zrozumiałam że sie myliłam. On całkowicie nie przypominał Ivana. Nie miał tak błyszczących oczu co szatyn, którego bardzo lubiłam przez to co dla mnie robił i kim był.
Będziesz ze mną?- zapytał po nownie i skierował swoje usta żeby znowu mnie pocałować.
Szybko machnęłam ręką uderzając go w policzek. Jego twarz odwruciła sie przez plaskacha i zrobił krok w stecz. Zadrzałam i zsunęłam sie o ściane plecami na podłogę. Usiadłam na ziemi i schowałam twarz w kolanach. Chłopak uśmiechnął sie delikatnie i spojrzał na mnie troche pogardliwie. Lucyfer nie był zadowolony, chwycił koc z krzesła i rozwinął go. Syrgiei spojrzał na unoszący sie koc. Wystraszony odskoczył na bok i zaczął panikować. Lucyfer szedł w moją strone, chłopak krzyknął przeraźliwie.
D-duch! Ochrona!- krzyczał i nagle ochrona budynku weszła do środka.
Zobaczyli jak koc opada na mnie spokojnie i okrywa mnie. Syrgiei chciał aby wygonili z tąd tego ducha. Jednak nie wiedzieli o co chodzi.
Spojrzał na mnie z nadzieją- w-widziałaś prawda Miko?
Podniosłam głowe z między kolan i przykryłam sie dokładnie kocem - nie...nic nie widziałam- powiedziałam poważnym głosem.
Po jakimś czasie odwołał straż. Podszedł do mnie i ochłonął nieco. - naprawde...nie widziałaś tego ducha? Przeciesz podał ci koc
Podniosłam koc i skorzystałam z tego że demon stał obok mnie, czółam jaką nienawiścią pałał fo Syrgieia. Okryłam go kocem, i przysunęłam sie do biego. Widziałam jak przerażona mina maluje sie chłopakowi na twarzy.
Wiesz...nic nie widziałam- mruknęłam.
O-opętana jesteś jakaś- powiedział przerażony.
Nie wiem tego, ale to nie jest duch
To co? Nie ma tu żadnej kukły ani sznurkam- odsunął sie ode mnie.
No niema, bo nie trzeba. - uśmiechnełam sie złośliwie- bo to demon - powiedziałam groźnie.
Wybiegł z pokoju w popłochu i przerażeniu. Gdy tylko drzwi sie zamknęły przytuliłam mocno Lucyfera wystraszona tym co sie stało troche wcześniej. Straszne było gdy ktoś mnie całował na siłę.
CZYTASZ
Ptak za niewoli
OverigPrzepraszam za ortografię, ale mam dysortografię. Wybaczcie, staram się nie popełniać błędów Może pierwsze rozdziały nie są najlepsze, ale im dalej w las tym więcej się dzieje i tym bardziej lepsza ortografia (Opowieść nie jest jeszcze ukończona) Dz...