Spojrzał prosto w moje źrenice, skrzywiłam troche mine. Puścił mnie, westchnełam cicho i opuściłąm delikatnie głowe. Patrzył na mnie z delikatnym uśmiechem. Zrozumiałąm że wszystko widział. Poczochrał mnie po głowie i wrócił do pracy. Rozejrzałam sie po klasie, naszczęście nikt niczego nie widział. Po szkole spokojnie szłam z Ivanem na przystanek autobusowy. Potem w domu siedziałam spokojnie na tapczanie z Zorą. Przytulałam ją i gdy wróciła mama, dowiedziałam sie czegoś strasznego. Chwyciłam gazete którą moja przybrana mama przyniosła. Ivan oparł sie o blat i spojrzał na gazete w moich rękach. Zaczął czytać ze mną. Policja ma sprawdzić dokładnie domy. Zaczęłam sie stresować, w takim momęcie mogą mnie szybko znaleśc, a szczególnie jak odrastają mi moje naturalne włosy i niedługo będemusiała znowu pujść do fryzjera, żeby mnie pofarbował i mnie zciął. Policja miała przyjść w następnym tygodniu. Gdy Ivan na to trafił przypomniał mu sie jego plan.
W następnym tygodniu w poniedziałek wyruszamy do tego lasu, żeby odszukać tamtą dziewczyne.- zastanowił sie chwile- jak ona miała...
Miko Kyakyjushi - mrknęłam cicho.
Tak, powinnismy sie minąć z policją.
Słysząc te słowa, wiedziałam że to moja jedyna szansa na nie wpadnięcie w sidła policji i rządu. Spojrzałam nagle na Ivana i zaświeciły mi sie oczy.
Ide z wami- powiedziałam bez zastanowienia się.
Ivan spojrzał na mnie zaskoczony troche i uśmiechnął sie lekko. - dobrze, to nie będzie łatwa podróż wiesz o tym?
Tak -uśmiechnęłam sie delikatnie.
Następne dni w szkole były dla mnie stresujące. Ciągle myślałam o moim lesie, Lucyfer widział że sie zamartwiam. Prubował mnie troche odciągnąć od tych myśli, troche mu sie udawało, ale jednak powracały znowu. Któregoś dnia wpadłam na tamtego chłopaka z biblioteki. Dowiedział się że kocha sie we mnie tym razem Teresse i zdecydował mnie pobić. Nie rozumiałam jego myslenia, skoro jakaś dziewczyna która mu sie podoba, sie we mnie kocha to muszę być pobita? Całkiem tego nie pojmowałam, potem rozmowa rodziców i na dywaniku. Naszczęście nie zostałam oskarżona i to on dostał minusowe punkty do zachowania. Ivan sie bardzo o mnie martwił, miałam siniaki i kilka zadrapań a on zachowywał sie jakbym umierała. Przykład? Następnego dnia gdy wyszłam z pokoju i szłam do kuchni po wode, jak wracałam uderzyłam sie mocno w siniaka i powiększyłam go. Iva wtedy leżał na kanapie, szybko sie z niej zerwał gdy usłyszał mój głos bólu. Podszedł do mnie i załapał mnie za ramie.
Co sie stało Kuro?
A...nic tylko sie uderzyłem...
Wziął mnie na ręce i zaniósł a kanape, położył mnie na sobie i przytulił mocno. Po czym wpatrywał sie w film na telewizorze i delikatnie trzymał w miejscu uderzenia. Za bardzo sie martwił, a szczególnie jak coś niosłam. Przejmował to ode mnie i mówił mi żebym uważała. Denerwowało mnie to troche bo jednak to były tylko mocne siniaki i zadrapania. Gdy nadszedł dzień wyjazdu do lasu, wsiedliśmy do auta i spokojnie ruszyliśmy. Oczywiście zabrałam ze sobą zore. Spojrzałam na branzoletkę od Ivana i dotknęłam ją, uśmiechnęłam sie delikatnie pod nosem. Jadąc autem zapamiętywałam okolice patrząc w szyby. Zastanawiałam sie co tam sie zmieniło przez te 8 lat. Włożyłam ręke do plecaka który przyszykowałam i znalazłam rzecz którą musiałam zabrać do tego lasu. Na jej widok westchnełam cicho, chwyciłam delikatnie naszyjnik. Podjechaliśmy pod dom Jeffrey-a. Niko i Jeffrey weszli do środka i przywitali sie z naszą mamą. Po drodze rozmawialiśmy na temat lasu, były też troche tematy inne. Na przykład jak Niko wkurzał Jeffrey-a w nocy, bo Niko nocował u niego.
Gdy wysiedliśmy z auta przed lasem, pożegnaliśmy sie z mamą i dostaliśmy nakazy i zakazy. Ivan wzdychał na ich temat. Nawet nie zauważyłam kiedy mama odjechała. Stanełam na drodze przed lasem, przeszły mnie ciarki. Nagle obok mnie pojawił sie Lucyfer.
Co ty robisz? - zapytał zaskoczony troche.
A...unikam policji...- zapytałam cicho, gdy chłopacy omawiali plan.
Uciekając znowu do tego lasu?
Tak, a czemu nie? - spojrzałam na niego.
Wież...że twoja blizna jest bolesna, chcesz ją pogłębiać?
Nie unikne przeznaczenia...
To chociaż nie zbliżaj sie do swojego domu, okej? Nie chce patrzeć jak blizna sie pogłębia- opuścił delikatnie głowe i westchnął cicho.
Nic mi nie będzie - uśmiechnełam sie delikatnie, i spojrzałam co robią chłopaki.
Otworzyli mape lasu i zaznaczyli mazakiem. - tu w tych punktach będziemy szukać, potem przejdziemy do głównej większej strefy. - powiedział zadowolony z siebie.
Ruszyliśmy drogą między lasem i domami. Domy były ustawione w uliczkach, więc żeby swój mogłam zobaczyć musiałam bym podejść do uliczki i zerknąć na ostatni dom. Przełknęłam śline na myśł o budynku. Spojrzałam na zore która nie do końca radosna, chodziła po znanej jej bardzo dobrze okolicy. Idąc drogą, w pewnym momęcie chłopacy weszli w jedną z ścierzek lasu. Spojrzałam na nich i na wejście w głąb lasu, zadrzałam delikatnie. Lucyfer, stanął obok mnie i chwycił mnie za ramie. Nagle w jednym momęcie Ivan, Niko i Jeffrey znikneli z prostej ścierzki. Zdenerwowałam sie troche i weszłam za nimi szybko, po jakiejś chwili znalazłam ich.
O! Kuro tu jesteś! - ucieszył sie Ivan- zgubiliśmy ścieżkę i ciebie. Ale już po sprawie.
Ruszyliśmy dalej ścieżką zaznaczając "X" miejsca w których nic nie było. Zaskoczyło mnie to że chłopacy byli nieco zmęczeni, las był wielki. Przebywając w tym lesie czułam też satysfakcje taką jak kiedyś. Zora widocznie też sie cieszyła. Po długim chodzeniu, stwierdzili że zrobią przerwe. Jednak nie wiedzieli dokładnie gdzie. Byliśmy na tereni bagiennym i nie było to za najlepsze miejsce.
Dobra...to rozbijmy się...- rozejrzał sie Jeffrey i spojrzał na mape.
Niko podszedł do niego i spojrzał też na papier, pokazał palcem na mapie. - może tu będzie dobre miejce. Co wy na to?
Popatrzyłam na punkt który wskazał chłopak- nie, choćmy tędy - wskazałam palcem na krzaki- za nimi jest wielki stary dąb. Nada sie na rozbicie.
Ivan spojrzał na mnie nieco zdezorientowany- Kuro z kąd ty wiesz o tym...?
Spojrzałam na niego i nic nie odpowiedziałam, zastanowiłam sie chwile- p-przeczucie?...- uśmiechnełam sie głupio.
Zora wskoczyła w krzaki i przeszła spokojnie przez nie.
O matko ale wysokie te krzaki - mruknął Niko.
Chwyciłam kilka gałęzi i odsłoniłam ścieżke na ziemi, między kszakami. Ruszyłam spokojnie do przodu. Ivan bez dłuższego namysłu wskoczył za mną. Znaleźliśmy sie pod moim dębem z dzieciństwa. Spojrzałam na drzewo z uśmiechem. Przypomniałam sobie wszystkie zabawy które tu sie działy. Na gałęzi wisiała huśdawka, podeszłam do niej i przetarłam ją ręmą. Deska była troche w mechu i spruchniała troche. Liny były jeszcze mocne, ale też omszone i brudne. Usiadłam na niej spokojnie.

CZYTASZ
Ptak za niewoli
RandomPrzepraszam za ortografię, ale mam dysortografię. Wybaczcie, staram się nie popełniać błędów Może pierwsze rozdziały nie są najlepsze, ale im dalej w las tym więcej się dzieje i tym bardziej lepsza ortografia (Opowieść nie jest jeszcze ukończona) Dz...