Po miesiącach słuchając ich rozmowy, dowiedziałam sie tylko tyle że są jakieś rezultaty. Kilka dni puźniej coś wyrosło mi na plecach oczy strasznie mnie bolały i widziałam wyraźniej różne żeczy potem z czasem widziałam dobrze z daleka, i słyszałam znakomicie wszystko.
Hah chłopaki idzie na bardzo dobrze!- oznajmił przywudca- gdyby nie to że dziewczyna sama sie budziła to byśmy nmstracili na tym pare dobrych lat!
To ile by miała gdyby uaktywniła moc?
Z jakieś...23 lata? Może nie wiem dokładnie - poklepał mnie po ramieniu- to chyba dlatego że co kilka lat moc wraca u któregoś z potomków rodu
To znakomicie!
Tak, to dla nas bardzo dobrze że na nią trafiliśmy.
Potem gdy znowu mnie przykuto do ściany zamiast papieru dostałam gazete. Zibaczyłam na niej swoje zdjęcie z kilka miesięcy temu. Nie mogłam sie uśmiechnąć gdy zobaczyłam swoją splamioną twarz czyjąś krwią. "Nie udało sie policji złapać włamywaczy którzy zabrali kosztowności i dziewczynę. Chyba musimy sie z nią pożegnać na kolejne długie miesiące" przeczytałwm jedną z linijek. Było dużo zdjęć z moją twarzą. Oparłam sie plecami o ściane i wzdychając oparłam głowe o nią. Puściłam gazete która opadła na ziemie. "Ciekawe co tam u Ivana i reszty..." pomyślałam marząc o zobaczeniu ich i zory. "Pewnie widział te zdjęcie, ciekawe co powiedział by na ten temat..."
Puściłam gazete na ziemie i chwyciłam za jedzenie które mi przyniesiono wcześniej. Spojrzałam na nie wyglądające smakowicie jedzenie. Mruknełam cicho pod nosem i z obrzydzeniem zjadłam. Potem zmęczona zasnełam u boku Lucyfera. Mijały miesiące, nie wiedziałam która jest godzina, ani jaka pora roku czy miesiąc, nie wiedziałam czy rok minął czy jeszcze nie. Zastanawiałam sie czy pamiętają o mnie i co z zorą jak sie czuje jak sie ma. Co u niej. Mijały boleśnie miesiące. Pozwolili mi w lustrze sie obejrzeć gdy odkryli coś niesamowitego. Moja smutna i zgorzkniała twarz która ani razu sie nie uśmiechneła nie różniła sie jakoś ale wyglądała na starszą. Miała długie już włosy, sięgały mi prawie do piersi. Moje ciemne oczy z białymi Kumo* wokół źrenic.(Kumo- to te białe otoczki wokół źrenic)
To co odkryli były pionowe źrenice, nie były już okrągłe a pionowe. Zauważyłam że moje czoło akurat tam gdzie mnie najbardziej bolało na głowie, było czerwone jakby podrażnione. Nagle moim oczą ukazały sie na plecach małe wypuklinki. Jednak zabrali mi lustro. Następne bolesne dni i miesiące, przeobrażały sie w męczarnie. Zauważyłam że na moich plecach pokazały sie jakieś małe kształtg które łączyły sie z moimi kośćmi. Były same kośćmi. Potem rosły boleśnie strasznie i stawały sie coraz większe. Pewnego dnia zaczeły obrastać skurą i czymś na kształt piór. "Ptak?" Pomyślałam. "Czy mocą mtórą sie przekazuje co kilka lat jest Patk?" Po jakimś czasie gdy pióra obrastały dokładniej kości i skórę na plecach. Zaczełam panować nad piórami. Poczółam w sobie niewyobrażalną moc. Kontrolowałam dokładnie ich lot i kształt, jedynie nie ostrość. Lucyfer przyglądł sie uważnie moim poczynanią. Czasem rozmawiał ze mną ale nie miał tematów gdy był ciągle przygnębiony. Zauważyłam że jego czarny kolor tracił i był coraz jaśniejszy i wyglądał coraz gorzej. Spojrzałam na krzyże na nadgarstkach i dotknęłam je. Westchnełam cicho. Lucyfer dotknął moje nadgarstki gdziebyły krzyże i spojrzał na nie a potem na mnie, pogłaskał mój policzek i rozpaczliwie przytulił. Po kolejnych godzinach dniach i miesiącach nagle usłyszałam wcześnie wybuchy. Moje wcześniej zaczerwienione czoło dostało małe niewykształcone rogi. Westchnełam cicho gdy tylko je dotknęłam. "To ptak czy nie?" Zaczełam mueć wątpliwości. Nagle do moich drzwi wbił sie jakiś specjalny oddział. Spojrzałam na nich nie wiedzą co myśleć. Ciężkie łańcuchy odbierały mi siłe, jak i ciągłe eksperymenty. Jeden z nich podszedł do mnie i spojrzał na moje całkowicie obrośnięte piórami skrzydła. Zawahał skę na początku żeby wogóle mnie dotknąć. Widział jakieś stworzenie a nie człowieka. Bez dusznym i zmęczonym wzrokiem patrzyłam na niego. Skrzywił mine i zanim mnie dotknął powiedział drzącym nieco głosem.
O-odział specjalny- wojskowy!...przyszliśmy cie odbić- zawahał sie na chwile - Miko prawda?
Przyglądałam sie mu chwile jednak mój azrok sie nie zmienił, miałam wrażenie że pozbawiono mnie uczuć. Po chwilie podniosłam delikatnie ręce dźwięcząc łańcuchami. Odskoczył troche w popłochu. Pokazałam mu łańcuchy, potem dołączyli sie do niego inni i zdjeli mi je z rąk i z kostek. Miałam w tych miejscach czerwone odciski. Poczółam nagłą ulge i lekkość. Pomogli mi wstać i wynieśli mnie z miejsca. Nie miałam całkowicie siły. Wszystkie dokumenty i mikstury spalili i zniszczyli. Potem odesłano mnie do szpitala. Od doktorów sie dowiedziałam że mineły już 2 lata. "Czyli...już mam 16 lat...?" Pomyślałam, mimo że ludzie próbowali ze mną rozmawiać nic do nich nie mówiłam. Czekali na moje pierwsze słowa. Spędziłam długi czas w szpitalu, widziałam pierwszy raz w lustrze swoje rogi, były znacznie większe i kształtne. Jak u barana zawinięte dostojnie do tyłu. Zauważyłam że moje usta robiły sie delikatnie bardziej czerwone i miałam ciemniejsze kąciki oczu. Można powiedzieć że wyładniałam trochę. Spędziłam w szpitalu kilka tygodni, zaskakująco szybko wróciłam do lepszego samopoczucia. Lekarze byli trochę zaskoczeni, szybciej też regenerowały mi się wszelkie rany. Wieść w którym szpitalu leżę rozeszła sie poświecie, więc nie jedna osoba przychodziła do tego szpitala żeby zobaczyć "dziewczynę z zmarłej rodziny" Wiedziałam że jeżeli sie ujawnię to nie będzie dobrze. W tym przypadku chcieli wyciągnąć ze mnie moc rodu Yukishi, a inni chcieli mnie po prostu zabić. Zdążało się że ludzie normalnie stawali mi pod oknem i krzyczeli coś do mnie. Ja jednak nie wychylałam się bo nie chciałam im się pokazywać, uznali by mnie za potwora. Potem w szpitalu w ostatnich dniach nauczyłam sie kontrolować rogi i skrzydła, umiałam je schować, a skrzydłami nauczyłam sie poruszać. Kontrolowałam już całkiem sprawnie pióra. Któregoś dnia przyszła do mnie pielęgniarka. Powiedziała że mam gościa i wszedł do wysoki chłopak. Spojrzałam nie utęsknioną miną na Syrgieia. Uśmiechnął sie szeroko, i podszedł do mnie gdy tylko pielęgniarka wyszła, nie wiedział co mi się stało i wolałam to tak zostawić, więc schowałam skrzydła i rogi. Usiadł w fotelu obok łóżka.
Hej, Miko lepiej się czujesz? Słyszałem że niedługo wychodzisz, czy to prawda?- uśmiechał sie, ciesząc sie że mnie widzi.
Um...hej...no na pewno lepiej, i tak wychodzę niedługo a dokładnie za tydzień.- Nie czułam się przy nim szczególnie radosna.
Przyniósł mi koszyk z owocami i dał mi pieniądze na "no start" jak to mi powiedział. Ciągnął długo rozmowy, a potem na szczęście poszedł, poprosiłam go przed tym aby podziękował i pozdrowił ode mnie swoją rodzinę. Przez kilka dni byłam odłączona do kroplówki z lekami, i z witaminami. Ostatniego dnia gdy wyszłam z szpitala udałam sie do sklepu żeby zakupić sobie jakieś rzeczy, za pieniądze od Syrgiegia. Kupiłam sobie coś do picia i jedzenia, skoczyłam nawet po szkicownik parę ołówków i gumkę do mazania. Potem gdy tylko schowałam się w lesie wypuściłam swoje skrzydła na wolność. Lucyfer pojawił sie nagle obok mnie, jakby całkiem odmieniony. Uśmiechał sie szeroko i kolory zaczęły mu wracać, podpowiadał mi troche jak mam użyć skrzydeł żeby sie wznieśc. Po jakimś czasie udało mi się to. Wzniosłam się w powietrze. Może nie na długo ale jednak, leciałam kawałek nad ziemią potem udawało mi się coraz wyżej aż w końcu trafiłam prawie w sosnę. Zatrzymałam się na jej gałęzi i spojrzałam w dół, naszedł mnie pomysł, skoczyłam z wysokiej gałęzi sosny i wzbiłam sie w powietrzę. Poleciałam wysoko nad drzewami i tak aż do najbliższej wsi. Potem musiałam trochę odpoczywać i próbować na nowo.

CZYTASZ
Ptak za niewoli
RandomPrzepraszam za ortografię, ale mam dysortografię. Wybaczcie, staram się nie popełniać błędów Może pierwsze rozdziały nie są najlepsze, ale im dalej w las tym więcej się dzieje i tym bardziej lepsza ortografia (Opowieść nie jest jeszcze ukończona) Dz...