Rano obudziło mnie szczekanie Zory, wstałam do siadu na materacu i słoneczne światło wpadające do budki, przez stare brudne okno i drewniane otwarte drzwi, oślepiło mnie. "zaraz! Otwarte drzwi!?" Otarłam szybko oczy i wstałam szybko gdy zobaczyłam starszego pana w drzwiach budki. Zora nie atakowała go ale szczekała na niego.
Dziewczynka z psem owczarkiem? - zaskoczony powiedział starszy pan. - czy ty czasem nie jesteś z tej gazety?- wyciągnął w moim kierunku gazete.
Nie wiedziałam co powiedzieć, gdy zobaczyłam na zdjęciu siebie i zore z przed mojego domu. Czytając wydrukowany obok tekst, szybko sie dowiedziałam że informacje dotarły aż tutaj, aż tak daleko. Nie wierzyłam własnym oczom, byłam tak daleko a już mnie ktoś znalazł i mugł zaprowadzić mnie na policje. Wtedy sie by wszystko skończyło. Starzec przysunął do siebie gazete, poprawił okulary i przyjrzał sie zdjęciu i mi.
Najświętsza panno! To ona! - przechylił sie tak mocno plecami do tyłu że prawie sie przewrucił.
Zabierze mnie pan na policje? - zapytałam nie ufnie.
Taki mam zamiar - popatrzył na mnie- tylko nie rozumiem czemu tak bardzo uciekasz
Nie napisali w gazecie? - wyszłam z budki ostrożnie razem z owczarkiem który obserwował uważnie starszego człowieka.
Nie nie, czytałem to dokładnie ale nic nie było na pisane. Możesz mi powiedzieć czemu?- odsunął sie od psa troche.
Zabito moich rodziców i brata, potem przyszli do mnie policjanci i chcieli mnie zabrać do sierocińca, niby nic ale nie mogłam pozwolić na to żeby odebrali mi psa i zabrali do schroniska. - pogłaskałam owczarka- jest bardzo dobrą psiną. Coś ciągle mi mówi że niemoge sie znaleść w sierocińcu, nie moge tam pujść.
Czemu nie możesz? Przeciesz będziesz miała tam opieke
Jednak czuje że sie tam nie odnajde i spędzając tam kawałek swojego życia może sie stać coś strasznego. Nie wiem co - chciałam zakończyć rozmowe i uciec znowu.
Z jakiegoś powodu rozumiem cie, też straciłem rodziców w młodym wieku ale nikt po mnie nie przyszedł mieszkałem i pracowałem na ulicy a teraz mieszkam sam w starym domu niedaleko. Możesz sie tam zatrzymać na kilka dni. Jesteś za mała aby tak chodzić samemu po świecie.
6 lat to nie tak mało, a po za tym mam psa. - przyjrzałam sie uważnie starcowi- przedchwilą chciał mnie pan zaprowadzić na komende a teraz chce pan abym sie zatrzymała w pańskim domu?
Wiem że to dziwne, ale w gazecie za znalezienie cie i przyprowadzenie wyznaczyli dobrą sume, ale słysząc co powiedziałaś że życie nie chce abyś trafiła do sierocinca, to wole abyś sie go posłuchała a ja ci w tym pomoge - obrucił sie łagodnie i zaczął powoli iść.
Sume? Jaką? Ile dali? Gdzie pan idzie? -Nie świadomie ruszyłam za nim.
Jakieś...1509 troche dziwna suma jak na znalezienie 6-letniej dziewczynki z psem.
Opuściłam delikatnie głowe i nagle znaleźliśmy sie pod starym domem. Starszy męszczyzna wszedł pierwszy.
-choć nie bój sie - wszedł do środka, zdjął buty i wszedł w głąb domu.
Zastanowiłam sie chwile ale zora weszła szybko przedemną, jakby facet nie był groźny. Westchnełam cicho i skierowałam sie do drzwi, jednak nagle z nieba zleciała moja papuga.
Blu gdzie ty byłeś co? - spojrzałam na niego, a on tylko zaćwierkotał ciechutko i milutko.
Weszłam z nim na ramieniu do domu i zdjełam buty, zora siedziała obok mnie i czekała aż powycieram jej łapki aby mogła wejść do domu. Pogłaskałam ją i powiedziałam cichutko *zaczekaj* po czym poszłam do korytarza i natknełam na sie staruszka.
Ma może pan jakąś szmatke? Żebym mogła wytrzeć łapy psu?- zapytałam spokojnie troche.
Nie mów mi "Pan" tylko Aldo - po czym podał mi szmatke.
Dobrze...dziękuje - poszłam do zory i wytarłam jej łapki po czym pies wszedł spokojnie w głąb domu i zaczeła wszystko obwąchiwać.
Chcesz miże herbate? - zapytał mnie Aldo.
N-nie nie trzeba...- odmuwiłam.
Jak masz na imie?
...nie napisali mijego imienia w gazecie? - zapytałam.
Nie nic a nic - usiadł i pije spokojnie herbate jak na starszego pana przypadło.
Miko...Miko Kyakuyushi...- powiedziałam cicho.
Możesz powtóżyć? Nie jestem za młody. - spojrzał w gazete.
Miko Kyakuyushi - powiedziałam pewniej i wyraźniej. Po czym owczarek wrucił do mnie po obchodzi i usiadła obok. - a to...Zora
Ładne imie- pochwalił mnie.
Dziękuje...
Twój pokój jest tutak - wstał z krzesła i poszedł spokojnym wolnym krokiem do pomieszczenia. Po czym ktworzył drzwi.
Ukazał niewielki uroczy pokojik oświetlony przez światło słoneczne padające z okna. -nie jest wielki ale mam nadzieje że ci wystarczyW zupełności wystarczy - uśmiechnełam sie lekko i weszłam do środka spokojnie a zora za mną.
Ciesze sie - zamknął za mną drzwi i wrucił na swoje krzesło i do herbaty.
Spojrzałam w lustro i przyjrzałam sie swojej twarzy. Nie miałam upożądkowanych włosów, ale na stoliczku koło lustra leżała szczotka do włosów. Spojrzałam na nią ale zawachałam sie i nie wziełam jej. Chwyciłam moje ciemne brązowe włosy i pociągnełam delikatnie w dół rozprostowywując je troche. Spojrzałam w odbicie swoich brązowych ciemnych oczu. Dostrzegłam w nich coś co mnie zaskoczyło moje źrenice otaczała biała poświata, przez co na moich ciemnych tęczówkach, wybijały sie i było je dokładnie widać. Zamyśliłam sie chwile i stwierdziłam po chwili że to może normalne. Ale nie wiedziałam że sie troche myle. Rozejrzałam sie po pokoju z lekkim uśmiechem. Dni przerodziły sie w lata, mieszkałam z nim bardzo długo aż z 6 latki zrobiła sie 14 latka. Czyli spędziłam z nim 8 lat. Był dla mnie bardzo miłym człowiekiem, ale pewnego dnia w moje 13 urodziny, dowiedzieliśmy sie z gazet że nadal mnie szukają i mają zamiar dokładnie przeszukać każdy dom. Ciekawiło mnie bardzo czego odemnie chcą. Zauważyłam tez że moje źrenice sie nadal nie zmieniły ale ignorowałam to. Udało mi sie nawet dokładnie psa wytrenować. Teraz to moge być zadowolona z mojej kochanej psiny. Niestety w wieku 10 lat, straciłam blu. Dopadł go kot który kręcił sie zwykle niedaleko domu. Oczywiście zora go odstraszała ale gdy tylko blu wyleciał z domu i wrucił potrzaskany, starałam sie zrobić wszystko by go uratować ale niestety umarł na moich rękach. A myślałam że od śmierci swoich rodziców już nigdy nikogo nie strace. Ale to był dopiero początek. Czemu mówie że Aldo "był"? Umarł...ze starości. 14 lat wziełam co tylko mogłam przydatnego i wyruszyłam w droge szukając czego kolwiek i uciekając przed policją.
CZYTASZ
Ptak za niewoli
RandomPrzepraszam za ortografię, ale mam dysortografię. Wybaczcie, staram się nie popełniać błędów Może pierwsze rozdziały nie są najlepsze, ale im dalej w las tym więcej się dzieje i tym bardziej lepsza ortografia (Opowieść nie jest jeszcze ukończona) Dz...