Lustrzane odbicie swoich rodziców

6 3 0
                                    

Rysunki nie wychodziły mi, ciągle po głowie chodziło mi to co sie stało przed chwilą. Wyrwałam kilka rysunków z szkicownika i wróciłam do kosza. Wogóle nie czółam natchnienia do dobrego rysunku. Spojrzałam na zore która szarpała zabawę po pokoju. Rozejrzałam sie po troche pustym pomieszczeniu. Wyszłam z pokoju i chciałam wyjść z szkicownikiem na dwór. Myślałam że jednak mi to pomoże. Nagle zobaczyłam siedzącego Ivana na tarasie w ogrodzie. Coś uderzyło mnie w serce. Poczółam jak natchnienie zaczęło we mnie buzować. Zrobiłam mu zdjęcie telefonem i wruciłam do swojego pokoju. Postawiłam telefon na stojak i zaczełam szkicować piękne zdjęcie. Jego oczy tak pięknie wyglądały w świetle księżyca i jak te świetliki latały po ogrodzie. Gdy skończyłam szkicować rozciągnęłam ręce do tyłu i wstałam z krzesła.

Wstałam i gdy miałam chwycić za klamkę drzwi sie same otworzyły. Zaskoczona troche podniosłam głowe do góry i spojrzałam na stojącego Ivana za nimi.

Wiesz że mama ma urodziny nie długo? - powiedział.

Kiedy dokładnie?

Jutro jedziemy na zieloną szkołe na 5 dni i mama ma trzy dni po tym urodziny.

To będzie trzeba upiec ciasto...- westchnełam cicho.

Załatwimy to- puścił klamek pogłaskał mnie po głowie i poszedł w swoją strone.

Zaczełam sie głowić nad prezentem, bo jednak nie miałam kieszonkowego. Poszłam do kuchni i przyszykowałam sobie śniadanie. Nagle do domu weszła mama Ivana. I radośnie przywitała sie z zorą i ze mną. Spytałam ją co by chciała zjeść i ugotowałam jej kolacje. Wkońcu daje mi i zorci dach nad głową, więc musze sie odwdzięczać jakoś. Gdy Ivan przyszedł przypomniał jej o wycieczce i podał swoją zgode, poprosiłam go żeby poszedł po moją zgode bo akurat kończyłam gotować a nie mogłam jeszcze odejść od stołu. Nie dokońca chentnie ale poszedł po moją zgode. Podałam "mamie" tależ i sztuczce razem z herbatą. Podziękowała mi i zaczeła jeść. Gdy poszłam do swojego pokoju z zgodą i pieniędzmi na wycieczke. Zaczełam szukać sobie rzeczy do pakowania. Drzwi do mijego pokoju sie otworzyły i zamknęły. Zobaczyłam Ivana który przyniósł mi torby na spakowanie żeczy. Podziękowałam mu, podszedł do biurka j chwycił mój otwarty szkicownik.

T-tam nie patrz! - rzuciłam sie na niego i chciałam mu zabrać szkicownik.

Podniósł go do góry i przyjrzał sie dokładnie swojemu szkicowi. - no tak jakbym widział swoje odbicie troche.
Zaśmiał sie cicho i oddał mi szkicownik- Kuro gdzie ty sie tak nauczyłeś rysować co?

A...ćwiczyłam i genetycznie też jest przekazane...- mruknełam zawstydzona troche. Chwyciłam szkicownik i schowałam go do torby.

Dobrze że zrobiłem zdjęcie, bo patrząc po twojej reakcji to chyba nigdy mi go nie dasz hah

Jak to zdjęcie!?

No jak poprosiłeś mnie o to bym poszedł po twoje papiery do szkoły. - poczochrał mnie po głowie.

Uh...idiota ze mniee...

No zgadzam sie - zaśmiał sie i wyszedł z pokoju.

Schowałam rzeczy do torby i usiadłam na łóżko spojrzałam na medalik i otworzyłam go patrząc na zdjęcie moich rodziców i brata. Spojrzałam na siebie na zdjęciu, cieszyłam sie że żyłam w tej rodzinie ale nie chciała też jednak ich stracić tak szybko, chociaż jednak czółam małą ulge bo na tym zdjęciu jest ktoś kogo kocham i żyje dalej. Mój pies, przynajmniej ją udało sie uratować. Zora weszła na łóżko i ptuliła sie we mnie. Obiełam ją rękoma i przytuliłam ją do siebie. Przynajmniej ona mi została. Zakręciła mi sie łza w oku. Tęskniłam za nimi tak bardzo że czułam ich obecność koło siebie. Szybko zasnełam wtulając sie w sierść owczarka.

Rano gdy tylko wstałam poszłam do toalety gdy wyszłam, zauwazyłam że nadal nigdzie nie widze Ivana. Zapykałam mu w drzwi, nie odpowiedział. Zajrzałam do środka. Okazało sie że dalej spał, wziełam kubek zimnej wody i weszłam do jego pokoju. Postawiłam kubek na biórko nocne i ruszyłam nim żeby sie obudził. Mruknął coś pod nosem. Westchnełam cicho. Wziełam mu poduche z pod głowy i uderzyłam w niego. Cicho mruknąl tylko od uderzenia. Nachyliłam sie nad nim i spojrzałam na niego. Otworzył delikatnie oczy i popatrzył na mnie zaspanymi oczyma. Uśmiechnełam sie lekko, a on położył dłoń na mojej twarzy i odepchnął lekko. Mojagłowa poleciała lekko do tyłu i przesunełam sie troche o mały krok w tył. Obruciłam go na plecy. Popatrzył na mnie z sennym pomrukiem. Zasłonił dłonią swoje usta i ziewnął cicho. Jego nieupożądkowane włosy dodawały mu pięknoty. Jednak zamiast sie zarumienić westchnełam i opuściłam głowe. Widziałam w nim piękno i przystojność, jednak nie ciągneło mnie to do niego. Nie czółam miłości, nawet braterskiej. Było tylko lubienie i czucie bezpieczeństwa.

Wstajesz? Czy mam wyciągnąć tajną broń?- uśmiechnełam sie lekko.

Jeszcze 5 min. I wstaje....

Co ty robiłeś po nocach co?

Nic takiego, nie mogłem zasnąć

Mhm...no dobra, wiarygodna dosyć sugestia

Obrucił sie spowrotem plecami do mnie na bok, na znak jeszcze 5 minut. Chwyciłam kubek z zimną wodą i polałam go nią. Wzdrygnął sie od zimna i szybko usiadł na łóżku.

Chcesz prać łóżko?

Nie zrobi mi to krzywdy

Miał zamknięte oczy a siedział, więc polałam go keszcze raz. Przetrł oczy i je otworzył.

Dobra już nie śpię...eh...

Odłożyłam kubek, mamy jakieś 10 min. Wiesz o tym?

Aha...no nie wiem

No widzisz? Nie widzisz, super zbieraj sie - poklepałam go po głowie delikatnie dłonią i poszłam spokojnie do kuchni coś przegryść.

Po chwili Ivan wyszedł z pokoju, z kubkiem którego zapomniałam. Nalał do niego wody i napił sie. Przebrałam sie w swoim pokoju, i zabrałam plecak. Byłam prawie gotowa tylko nie mogłam znaleść słuchawek. Szukałam je wszędzie i gdy wyszłam z pokoju wzdychając ciężko. Ivan przyniósł mi je, z swojego pokoju.

A nie powiedziałem ci ale pożyczyłem twoje słuchawki- trzymał je w rękach radośnie mimo mokrego ubrania do spania.

Chwyciłam je - mogłeś powiedzieć wcześniej...dzięki- schowałam je do torby.

Pod szkołą, nasza wychowawczyni szybko nas przeliczyła. Zebrała też zgody i pieniądze. Gdy tylko podjechał autobus, weszliśmy do autobusu. Udało mi sie z pewnym naciskiem dziewczyn, usiąść samej. Jednak nie ruszaliśmy zauważyłam że idzie jeszcze jedna klasa. Klasa Kanari, ucieszyłam sie. Gdy tylko weszli i wypatrzyłam Kanari, uśmiechneła sie do mnie i usiadła za mną bo jej koleżanka chciała z nią siedzieć. Westchnełam cicho z uśmiechem na twarzy i oparłam głowe o szybe patrząc na auta. Ruszyliśmy, założyłam słuchawki i podpiełam do telefonu. Słuchałam muzyki i patrzyłam przez okno, nie miałam niczego innego do roboty.

Ptak za niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz