Wróciłam do środka, nie wiedziałam gdzie mam iść. Chciałam tą noc przenocować właśnie w tym budynku zanim wykonam jakikolwiek inny ruch, zostałam na parterze i odnalazłam pokój w którym stał piękny fortepian. Moje serce zabiło szybciej gdy tylko go zobaczyłam. Westchnęłam ciężko i podeszłam powoli do instrumentu. Podniosłam klapę a mi ukazały się piękne białe klawisze, spojrzałam na ławę i usiadłam na niej. Cisza w całym budynku i dookoła niego dawała mi poczucie pewności a dotyk klawiszy instrumentu, spokój. Zdjęłam dłoń z klawiszy natychmiast, gdybym zaczęła grać ktoś by mnie na pewno usłyszał i by tu przyszedł, szczególnie w dzień. Wstałam szybko jak usiadłam, i usiadłam na ziemi w kącie. Złapałam mocno swoją katanę i skuliłam nogi chowając głowę w nich. Mruknęłam cicho gdy kula w biodrze, wydrążyła w moim ciele dziurę i nadal jej nie wyciągnęłam a krew ciągle się sączyła z niej. Wyprostowałam trochę nogi, i położyłam katanę obok siebie. Spojrzałam na ranę przykładając ostrożnie dłonie do niej. Jak niby miałam kurde to wyciągnąć? Jak to prawie mnie przebiło, pokręciłam głową, złapałam za katanę i skuliłam się spowrotem, starając się ignorować ból. Robiąc to, mogłam sobie wdać zakażenie co było bardzo prawdopodobne. Miałam zakrwawione i brudne dłonie a nie myłam się od pół roku przez to że spałam jak zabita. Zamknęłam oczy i zaciskając katanę w dłoni, zasnęłam. Wybudził mnie szmer, ciche kroki i ciche szepty. Nie zareagowałam jednak, czekałam aż podejdą bliżej albo chociaż staną w drzwiach. Ich ruchy były ledwo słyszalne, czułam dwa poruszające się ciała. Wyczuwałam ich niestabilny i zestresowany oddech. Poczułam ich wzrok na sobie. Podeszli powoli bliżej, poczułam jak jedno z ciał nachyla się nade mną ostrożnie. Zamachnęłam się nagle kataną, raniąc swoją ofiare w policzek długim cięciem, patrzyłam uważnie na krew spływającą z policzka i dostrzegłam nagle w świetle księżyca rysy chłopaka i dziewczyny. Odsunęli się ode mnie nagle a ja się podniosłam i stanęłam w rogu pod ścianą w cieniu. Patrzyłam uważnie na nich, jak światło księżyca wpada przez okno w ścianie na ich postacie. Opuściłam katanę wzdłuż siebie.
Chcieliśmy ci podziękować za pomoc- wyszeptał chłopak niepewnie
Dostrzegłam w dłoniach dziewczyny koc. Zmierzyłam ich wzrokiem.
A myślałam że przyszliście po śmierć, zakradając się tak - wymruczałam cicho
Dzięki snu moje skrzydła nabrały dużo na sile, poruszyłam nimi i podniosłam z ziemi. Cofnęli się znowu na mój gest. Chłopak zauważył moją ranę w biodrze i krew która wypływała nadal z niej i spływała po moje nodze, a w miejscu gdzie siedziałam skulona, na podłodze była kałuża mojej krwi.
Nie potrzebujesz pomocy...medyka?- spytał wskazując brodą na moją rane i łapiąc swoją przyjaciółkę za ramie
Odejdźcie, to że was ochroniłam nie znaczy że was nie zabije - wyciągnęłam niebezpiecznie ostrze przed siebie- życie potrafi zaskoczyć- mruknęłam ciszej
Chłopak skrzywił się trochę i złapał dziewczynę za dłoń pociągając za sobą do tyłu. Opierała się trochę, gdy zauważyłam że się wycofują i stają w drzwiach opuściłam broń. Chłopak przechwycił koc w rękach dziewczyny i położył go ostrożnie na ziemię po czym pociągnął ją za sobą. Chwile później cisza w budynku znowu nastała. Podeszłam ostrożnie do kona, kucnęłam przy nim i położyłam ostrożnie na nim miecz rozcierając wczorajszą krew na materiale. Chwyciłam go w dłoń i podniosłam wysoko rozwijając go. Gdy stwierdziłam że niczego nie ma ukrytego, zabrałam go i rzuciłam w kąt w którym siedziałam. Usłyszałam nagle dziwny dźwięk struny we wnętrzu instrumentu. Spojrzałam szybko na fortepian, zwątpiłam czy usłyszałam ten dźwięk czy on naprawdę zabrzmiał. Spojrzałam na klawisze a po mojej głowie zaczęły biegać myśli z różnymi urywkami i chwytami na nich. Podeszłam powoli i usiadłam do fortepianu wzdychając cicho. Położyłam swobodnie dłonie na pianie i poczułam w sobie nostalgię a chwile później ukłucie w sercu. Wzięłam wdech i nacisnęłam powoli klawisz a nienastrojony dźwięk rozbrzmiał w pokoju a zaraz w całym budynku. Moje serce przyśpieszało nieznacznie a ekscytacja i głęboki spokój wypełnił moje ciało. Moje dłonie zaczęły wygrywać znane mi melodie, a zaczęły od tego utworu który słyszałam półtora roku temu, gdy siedziałam na dachu pod gołym niebem, a Pianista w domu obok wygrywał tę piosenkę. "I Love You When I Drink Champagne". Moje serce drżało z ekscytacji mimo że instrument nie był nastrojony. Patrzyłam jak moje zabrudzone od krwi palce, brudzą i rozmazują krew po klawiszach, zostawiając odciski i plamy. Naciskałam pedały ciesząc się z każdego dźwięku wydanego przez instrument. Grałam długo, i beztrosko, wsłuchując się w nienastrojone dźwięki różnych piosenek, wygranych na instrumencie spod moich zakrwawionych palcy. Grałam aż do świtu, aż palce i nadgarstki mnie nie zaczynały boleć. Moje granie na pianie, przerwały nagłe obce mi rozmowy zbliżające się do budynku. Szybko odeszłam od instrumentu i złapałam za katanę. Stanęłam przy drzwiach i czekałam. Okazały się to być jakieś przybłędy które chciały wejść do budynku, przyciągnięci tu dźwiękami instrumentu. Weszli powoli przez główne drzwi mimo martwych ciał przed wejściem, szli z wiatrówką w dłoni i jakimś kijem bejsbolowym. Wychyliłam się ostrożnie zza drzwi i czekałam, szli korytarzem szepcząc coś cicho do siebie. Gdy się zbliżyli trochę, wyszłam zza rogu, nie zdążyli nawet mrugnąć gdy wbiłam ostrze w ich ciała. Opadli na ziemię, ciało jednego z nich upadło pod ścianę siadając pod nią, była wcześniej zakrwawiona krwi jaka wyprysnęła z nich, a drugi padł na ziemię. Kałuże krwi szybko zaczęły się przy nich pojawiać, a facet oparty o ścianę plamił też ją. Zmierzyłam ich uważnie wzrokiem, podniosłam głowę i spojrzałam na padające światło przez drzwi do środka, odwróciłam się wracając do pomieszczenia z fortepianem. Podeszłam do rogu, przykryłam się kocem zaciskając katanę w dłoni mocno i przykrywając ją pod nim. Oparłam się o ścianę bokiem i przytuliłam do siebie kolana po czym zasnęłam zmęczona. Jeśli moje dni będą wyglądać ciągle tylko na spaniu, graniu na fortepianie i mordowaniu zainteresowanych, to nigdy nigdzie nie dojdę, choćby kamienie srały. Zasnęłam ignorując ból w biodrze, przynajmniej rana przestała krwawić, ale ze względu na to że kula nadal była w moim ciele, to pewnie prędko się otworzy znowu.

CZYTASZ
Ptak za niewoli
RandomPrzepraszam za ortografię, ale mam dysortografię. Wybaczcie, staram się nie popełniać błędów Może pierwsze rozdziały nie są najlepsze, ale im dalej w las tym więcej się dzieje i tym bardziej lepsza ortografia (Opowieść nie jest jeszcze ukończona) Dz...