Lucyfer w jednej chwili dopadł do mnie i otulił mnie skrzydłami i ramionami. Szeptał mi ciągle do ucha, swoim gardłowym głosem "uspokój się Miko, już będzie dobrze", " przestań płakać bo zaraz ja zacznę", tyle troski przelewał w te słowa, tulił mnie i głaskał po plecach albo po głowie. Gdy się uspokoiłam, spojrzał uważnie na mnie.
Wiesz...w twojej rodzinie nie musi być zawsze demon. Twój ojciec był aniołem, gdyby był demonem, chciał by się ciebie pozbyć bo jesteś aniołem. Zdarzało się w rodzie że ludzie żenili się z demonami lub aniołami. Pakt został zawarty bardziej ze wszechświatem, chyli tyczył on i demony i anioły. Nie każdy z linii rodziny miał skrzydła, tylko co któreś pokolenie. Ale każdy kto miał mieć dziecko z marzeniem i jej potomkiem, dostawał demona albo anioła. Jako przewodnika. W przypadku Yuki, jej przewodnikiem był demon, ale twojej mamy był anioł.
Ty czemu ty nie chcesz się mnie pozbyć?
...A nie wiem...chyba po prostu za bardzo się do ciebie przywiązałem
Skoro mam ciebie...jako przewodnika, to czy moje dziecko ma mieć to samo marzenie co Yuki i ja?
Tak, ale nie powinno dostać mocy bo jest za wcześnie na kolejne pokolenie z mocą, musiała byś umrzeć
Mruknęłam cicho nie wiedząc co powiedzieć. Wtuliłam się mocniej w jego ramiona i prubowałam zapomnieć o jakim kolwiek bólu. Przestać myśleć, przestać istnieć, teraz, w tym momęcie, zatrzymać czas żeby wszystko stanęło i przez chwile odpocząć od tego bólu. Zaczął mruczeć cicho, piosenkę którą znam. Zawsze śpiewana lub nucona przez mamę, dokładnie słyszałam gardłowe dźwięki z szyi Lucyfera, pod którą byłam. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w melodię. Samotna łza nagle popłynęła strużkiem po moim policzku, gdy tylko przypomniałam sobie całą melodie, nuconą przez mamę w kuchni, gdy gotowała obiad. Jej smutna i zmęczona twarz, a za razem obawiająca się lub od ulgi. Dokładnie rysowała się w mojej głowie, dokładnie widziałam ją i zapamiętałam. Gdy sie do mnie odwruciła, zauważając mnie. Szybko sie uśmiechnęła jakby z radości i szczęścia.
Teraz chyba rozumiałam dlaczego wydawała mi się smutna i zmęczona...przez to wszystko, przez tą moc...cała rodzina cierpi. Czy to prze ze mnie? Czy to przez przotkinię? Marzenie? A może ludzi którzy chcą zdobyć moc i wyeliminować cały pradawny ród? Utrudniając tym samym życie innym z tego rodu. A zapoczątkowało to wszystko jedno marzenie. Zacisnęłam wargi, nie można za to winić Yuki, ja sama kiedyś chciałam latać, chciałam być jak ptak. Marzenia się spełniają...a to stało się nawet realne. Nie wiem nawet co myśleć na ten temat. Denerwuje mnie to tylko i stresuje, już nie chcę. Niech to się skończy, chce być wolna. Przeciesz o to chodzi w lataniu jak ptak prawda? To czemu dale coś mnie boli? Dlaczego? Zacisnęlam pięść, wybije ludzi tych którzy chcą zdobyć i unicestwić to marzenie. Zabije każdego kto będzie mieć złe zamiary wobec mego rodu Yukishi. Nie pozwole na strach i trudności w przyszłych pokoleniach, przez ludzi którzy mają problem do tej mocy. Miałam wrażenie że im bardziej sobie przysięgam, to tym bardziej jestem tego pewna i coraz bardziej jestem gotowa wylecieć z tego domu i namierzyć swoją pierwszą ofiare. Coś mrowiło w moich plecach, moje skrzydła delikatnie drgały. Usłyszałam przy uchu gardłowy niski i jakby niebezpieczny głos demona.
Co się stało?- spojrzałam na demona, zobaczyłam jego tęczówki o dwóch rużnych kolorach.
Moje skrzydła zaczęły delikatnie i niekontrolowanie opadać, a sama zaczęłam się poddawać jak piesek.
N-nic takiego...- zakłopotałam się troche- dziękuje ci za tą melodię
Lucyfer spojrzał na moje skrzydła które leżały na ziemi, jakby bezsilnie i poddane. Uśmiechnął się delikatnie- przez chwilę czułem z twojej strony żądze krwi...ale teraz jakbyś to ty była moim sługą, co sie stało Miko?
A co to ma za znaczenie czy jestem sługą czy nie? - mruknęłam cicho- przeciesz i tak się wspieramy nawzajem
No...tak, tyle że wiesz- pokręcił troche głową- jako demon mam obowiązek, być przy tobie jako sługa i przewodnik. Z Aniołami jest tak samo. A to tylko ze względu na skrzydła
A co gdybym nie miała tej mocy?- opuściłam delikatnie głowę
Uśmiechnął się delikatnie- nawet gdybyś ją straciła, i tak bym nie zostawił takiej słodkiej pyzy samej. Jeszcze krzywde sobie zrobi- nachylił się do mnie szybko i ugryzł mnie w policzek, zasysając go
Zarumieniłam się i nie wiedziałam jak zareagować, jego zęby dokładnie trzymały mój policzek. Gdy odsunął usta, czółam je nadal na swojej skórze. Spojrzałam na niego z zakłopotaniem, a on uśmiechał się szeroko. Cień w pokoju, padał na niego zakrywając jego twarz, jednak dalej była dokładnie widoczna. Zauważyłam też że nie miał kaptóra na głowie. Wydawał mi się bardziej demoniczny niż zwykle. W uśmiechu, widziałam ostre kły, a padający na niego cień, dodawał mu charakteru. Światło z zewnątrz odbijało się od jego niebieskiej i brązowo ciemnej, aż czarnej tęczówki. Rogi gubiły się troche w lekko kręconych włosach, które opadały mu na oczy, opadały troche na kark, i odznaczały kształt troche szpiczastych uszu. Przeszedł mnie troche zimny dreszcz.
Zdałam sobie sprawę jaka mała jestem w jego objęciach, wielkie szerokie, rozbudowane ramiona w których się ropiłam. A pomiędzy jego plecionymi, za moimi plecami, nogami, siedziałam właśnie ja. Demoniczne czarny skrzydła Lucyfera, otulały i zakrywały mnie bardziej. Moje skrzydła leżały bezwładnie na podłodze, nawet nie pomyślałam o ich podniesieniu. Czółam się troche jak bezbronny piesek w czyiś ramionach. Oparłam głowę o jego ramię a on położył swoją głowe na mojej, zaciskając bardziej uściska swoich ramion wokół mojej tali. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
Miko, wiem że miałem ci nie przeszkadzać ale jacyś Panowie chcą z tobą rozmawiać- Ivan mówił dość cicho, jakby bał się najgorszego scenariusza
W jednym momęcie, świat stanoł. Moje ciało oblał zimny dreszcz niepokoju. Drzałam delikatnie i nie świadomie, zaciskałam zęby i dłonie, na bluzie Lucyfera. Lucyfer spojrzał na mnie a ja na niego.
Puścił mi oczko, i uśmiechnął się delikatnie- Przeciesz jestem przy tobie- mruknął jakby szeptem
Kiwnęłam głową i podpierając się o jego szerokie ramiona, podniosłam się i wstałam. Gdy stałam przy drzwiach, już był przy mnie. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi.
Jak mnie nazwali?- mruknęłam z poważną miną na twarzy. Moje oczy nie odbijały się od światła, tak jakby były martwe.
Yuki Hojiroshu - patrzył na mnie, tak jakby nie interesowało go to gdzie jest demon. Widział że jest gdzieś w pobliżu.
Wyszłam z pokoju- gdzie mama?
Na dole w salonie
W razie czego bądź przy niej- minęłam go i zeszłam po schodach.
Stałam przy drzwiach, a zora tuż obok mnie. Przybiegła z ogródka, jakby wiedziała już o tym. Stałam obok mnie na baczności. Lucyfer stał za mną. Ivan usiadł obok matki na kanapie, niby przeglądając telefon.

CZYTASZ
Ptak za niewoli
RandomPrzepraszam za ortografię, ale mam dysortografię. Wybaczcie, staram się nie popełniać błędów Może pierwsze rozdziały nie są najlepsze, ale im dalej w las tym więcej się dzieje i tym bardziej lepsza ortografia (Opowieść nie jest jeszcze ukończona) Dz...