N-nie Ivan...to nie tak to nie przez niego...- chciałam zaprzeczyć słowa Ivana, gdy powiedział że płakałam przez Lucyfera. Ale szybko sobie darowałam bo bym mogła mu jeszcze wszystko wygadać a była to zawstydzająca sytuacja.
Demon wrzucił plastikowy tależ do śmieci. Ivan nie zamierzał mnie puszczać, nie chciał abym zbliżała się do Lucyfera.
Miko- odezwał się nagle do mnie- czemu muszę czuć się zazdrosny? Tamten typ cie pocałował. Ten z tego domu bogatego gdy jacyś tajniacy odkryli twoją tożsamość. A teraz nawet demon cie całuje. Czemu?
Przypomniałam sobie niechętnie nagle, Sashe. Westchnęłam ciężko, pocałunek jaki mi złożył był kompletnie suchy i przeze mnie nie chciany. Chciałam się opierać i nie oddawać mu go. A Lucyfer...to już inna sprawa, jego pocałunki mi nie przeszkadzały ale zawstydzały mnie bardzo.
Ten pocałunek od Sasha był niechciany i wymuszony- cicho zaprzeczyłam
A od Lucyfera?- zadał mi pytanie patrząc na mnie
A-a...- zaczęłam się kłopotać- a to już...inna bajka...
Przysunął swoje usta do moich warg- a mnie nie pocałujesz?
Spojrzałam w jego piękne niebieskie oczy. I nagle poczółam szerokie dłonie na swoim ciele. Lucyfer szybko odsunął mnie od Ivana i zamienił się ze mną miejscami, chowając mnie.
Ej ty- warknął Ivan i nagle chłopak wymierzył dłoń w Lucyfera. Chwycił demona za koszulke i przysunął do siebie.
Demon był przerażony że go właśnie człowiek dotknął. Nagle świetliki zebrały się szybko w miejscu zetknięcia sie ciała Ivana i Lucyfera. Nie spodziewanie wleciały do w demona i zawirowały w nim. Obok niego na ziemi wyrosły kwiaty czerwonej lili pajęczej. Dusza demona świeciła a ja traciłam przytomność i strasznie bolało mnie czoło, i pociekła mi krew z nosa. Aż końcowo zemdlałam. Obudziłam się w ramionach Ivana w budce medycznej. Pielęgniarka przyglądała mi skę i dotykała mnie po twarzy. Gdy otworzyłam oczy uśmiechnęła się do mnie, i odwróciła się żeby sprzątnąć i spisać co się stało. Popatrzyłam na Ivan który uśmiechnął się do mnie delikatnie i przytulił mnie mocno do siebie. Pozwolono mi stanąć, pielęgniarka podejrzewała nadciśnienie ale z jakiegoś powodu wydawało mi się że nie była do tego przekonana w 100% i nie wiedziała jak to nazwać. Podziękowałam i przeprosiłam za kłopot, po czym wyszliśmy z drewnianego przytulnego domku. Nigdzie nie widziałam demona. Zaczełam się obawiać że zniknoł. Zaczełam się stresować, moje drzące dłonie ujawniły mój niepokój Ivanowi.
Chwycił mnie za dłonie i spojrzał mi w oczy- co siędzieje M- przerwał i rozejrzał się po czym szepnął cicho- Miko?
Lucyfer...gdzie on jest???
Chłopak zamilkł chwile- nie wiem...jak go trzymałem, poczółem jakby prąd przeszedł przez moje ciało i uderzył mnie w dłoń. Potem nie mogłem znaleść na omacku jego ciała.
Zastygłam w miejscu i zaczoły mną targać uczucia. "To moja wina!" Wmawiałam sobie ciągle. "To przezemnie Lucyfer przestał istnieć". Zachwiałam się i prawie upadłam na ziemię. Ivan szybko mnie złapał i postawił spowrotem na nogi.
Miko ić się przespać co? Chyba nie najlepiej się czujesz
Chwycił mnie mnie za ramie z drugiej strony i prowadził mnie do mojego namiotu. Przy namiocie byłam pewna że się zaraz rozplacze. Chłopak otarł łzy napływające do moich oczu i pocałował mnie w policzek.
Mikośa nie może płakać- uśmiechnął się do mnie i pogłaskał mnie po głowie- wszystko będzie dobrze, słodkich snów misiaczku
Spojrzałam na niego i delikatnie się uśmiechnęłam, i kiwnęłam głową. Pożegnałam go i weszłam do środka. Zobaczyłam na materacu siedzoncą skuloną postać. Eve nie było jeszcze w swoim łóżku. Zasunęłam materiałowe drzwi i spojrzałam na ciemną pistać. Podeszłam bliżej i rozpoznałam Lucyfera. Szybko wskoczyłam na materac i żuciłam się w jego obięcia. Rozpłakałam się. Przytulił mnie mocno i topił w swoich ramionach. Podniusł delikatnie swoje kolana przez co zsunełam się do niego nieco bliżej. Schowałam twarz w jego ramieniu i moczyłam łzami jego czarną bluze. Poczółam na swojej głowie jego szeroką dłoń która delikatnie mnie głaksała. Bez zastanowienia wtulałam się w jego ciepłą miękką bluze. Poczułam na plecach delikatne zgniecienie mojej koszulki. Poczułam jak delikatnie sie uśmiecha i jego ciche westchnienie.

CZYTASZ
Ptak za niewoli
RandomPrzepraszam za ortografię, ale mam dysortografię. Wybaczcie, staram się nie popełniać błędów Może pierwsze rozdziały nie są najlepsze, ale im dalej w las tym więcej się dzieje i tym bardziej lepsza ortografia (Opowieść nie jest jeszcze ukończona) Dz...