Jutrzejszy śpiew

2 1 0
                                    

Jak sytuacja się uspokoiła, i co najważniejsze mama, zabrałam Lucyfera do pokoju.

Co ty robiłeś w kuchni?- zamknęłam drzwi za sobą

Chciałem ci śniadanie zrobić- podszedł do mnie i okrył mnie kocykie, wciągając pod niegi do siebie.

Lucy- przerwał mi nagle łapiąc mnie za brode i kierując do siebie, dotknął swoimi wargami moich ust

Jestem Kai prawda?- mruknął cicho w moje usta

Teoretycznie to tak- uśmiechnęłam się delikatnie- czując jego usta na moich wargach- ale nie jest to jeszcze oficjalne

To niech będzie- poczółam jego zęby na mojej wardze

Chwyciłam jego policzki i pocałowałam go krótko w usta, tak jakby były policzkiem- powinieneś spać Kai

Mruknął cicho i obluzał swoje usta po moim pocałunku. Uśmiechnęłam się delikatnie, chwyciłam go za dłoń i przyłożyłam ją do swojej. Była prawie jak moje dwie, byłam troche zaskoczona. Gdy się tak przyglądałam naszym dłonią, splótł nasze palce i położył drugą dłoń na moich plecach nad miednicą.

Mogę zostawić sobie ten koc?- patrzył ciągle na mnie

Po co ci ten koc?- zastanawiałam się

Nie zauważyłaś?- uśmiechnął się lekko- to ten sam który zabrałaś z domu...

Otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na miękki materiał. Drugą dłoń którą trzymałam na jego bluzie, zacisnęłam zagarniając troche materiału bluzy. Zmrużyłam delikatnie oczy i schowałam twarz w nim.

Możesz...- wyszeptałam troche drżącym głosem

Nie rozumiałam tego...miałam już 16 lat, zaraz 17, a ja dalej...dalej mnie to wszystko boli, jak to jest możliwe. Po tak długim czasie, tak ich kochałam i nadal kocham. Nigdy więcej nie usłyszę piosenki nuconej przez mamę, nigdy nie zaśmieje się z bratem i nigdy nie zobaczę wesołego tate. Zacisnęłam zęby i powieki. Czemu ta rodzina jest dla mnie wszystkim skoro ją straciłam!? Została mi po niej tylko zora i Lucyfer...czemu?

Łzy napłynęły mi do oczu, chciałam krzyczeć. Chciałam być wolna a za razem schować się przed światem i zniknąć chociaż na chwilę. Demon wyczół moje emocje i spojrzał na mnie, chwycił mój policzek dłonią która wcześniej była pod moimi plecami. Odchylił od siebie moją głowe i spojrzał w załzawione oczy. Zobaczyłam jak warga mu zadrzała, zmarszczył brwi i zacisnął zęby troche. Usiadł na krześle, nawet nie zauważyłam jak skrzydła i rogi same do niego wyszły. Gdy sobie uświadomiłam że je miałam, opadły i okryły nas trochę, jednak czarne skrzydła Kaia dopełniły wszystko i zasłoniły mnie prawie całą. Moje były bez silne, nie mogłam znowu ich kontrolować. Wtulałam się w bluze demona. On przytulił swoją głowe do mojej i obserwował moje drzące ciało. Gdy spojrzał w moje oczy, dostrzegł jak kumo jażyły się bielą. Nagle poczółam ból w skrzydłach, poczółam coś mokrego na plecach, pokapało na ziemię. Lucyfer podniusł głowę i spojrzał na moje plecy, otworzył szeroko oczy gdy zobaczył krew. Moje ciało przestało drzeć, spojrzał na moją troche bladą twarz. Szybko zdjął koc z siebie i przykrył mnie nim otulając dokładnie. Wstał natychmiast i szukał wzrokiem Ivana. Usłyszał go w swoim pokoju, wpadł do pomieszczenia. Chłopak wystraszył się.

Co do cholery! Miko?!- zobaczył mnie, jednak przyglądając sie mi zauważył wielkie dłonie od krwi.

Lucyfer stał zestresowany w drzwiach i przyciskając mnie do siebie podszedł szybko do Ivana. Chłopak od razu wstał od biórka i podszedł do demona. Chwycił kawałek materiału koca i spojrzał na moją twarz, jendak jego uwage przykuła kapiąca krew.

Ptak za niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz