Ukradkiem zza duszy

3 1 0
                                    

Kolejny dzień był podobny. Tyle że wylatywałam przez okno bez niczyjej wiedzy. Tylko zora i Lucyfer, nikt inny nie wiedział. Pies, nie biegał za mną jakoś bardzo, nie była w stanie za mną nadążać więc głównie kręciła się wokół domu. Pływałam wysoko na niebie w chmurach, a demon towarzyszył mi. W pewnym momencie chwycił mnie za rękę i pociągnął jeszcze wyżej, i wyżej. Objął mnie w tali od tyłu i zakrył oczy jedną dłonią, prowadził moje skrzydła. W pewnej chwili stanął. Zdjął dłoń z moich oczu i przytulał od tyłu trochę. Ujrzałam przepiękny widok, chmury a daleko na horyzoncie słońce. Z pojedynczych chmur nad nami, padał delikatny przyjemny deszcz. Przezroczyste krople deszczu świeciły w świetle słońca jak drobne, rozprzestrzenione dokoła, cenne i piękne diamenciki. Moje policzki zalały delikatne rumieńce. Mała tęcza pokazała się między drobnym deszczem a chmurką.

Ładne prawda?- uśmiechał się delikatnie demon, który ciągle przylegał do mojej tali od tyłu i przytulał, unosząc nasze ciała nad chmurami.

Piękne- mruknęłam cicho

Odsunął się trochę, zmuszając moje skrzydła do ponownego pracowania. Podleciał przede mnie i wyciągnął dłoń do mnie.

Czy...mogę prosić do tańca?- pokazał mi swoje białe kły, w miłym szerokim uśmiechu

Tańcząca z demonami?- uśmiechnęłam się delikatnie, i podałam mu dłoń

Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio ze mną zatańczyłaś- przyciągnął mnie trochę do siebie i podniósł nasze dłonie. Drugą objął mnie w tali. Położyłam jedną rękę na jego ramieniu

No tak, ostatnio tańczyłam w tamtym domu chyba- przypomniałam Sashe i to jak bardzo mnie chciał, ze względu na moc

To musimy nadrobić- zaczął mnie prowadzić nad chmurami, miałam wrażenie że tańczyłam w chmurach, jakby były wielką białą sceną

Straciłam poczucie czasu gdy tak tańczyliśmy w przestworzach. Jak skończyliśmy, ujął mój policzek w swoją dłoń i przytulił mocno z szerokim radosnym uśmiechem. Jego uśmiech wywołał we mnie silne emocje szczęści i spokoju, ale za razem rozpaczy i ciężaru. Wylecieliśmy z chmur trzymając się za ręce. Lataliśmy nad lasem, i podziwiałam z góry piękne lilie wodne nad stawem. Zlecieliśmy niżej i puścił moją dłoń. Zleciał nad wodę, a ja za nim. Zobaczyłam sarnę pijącą wodę ze stawu. Podniosła głowę natychmiastowo gdy mnie zobaczyła. Miała uciec w pierwszej chwili, ale chyba bardziej ją zaciekawiła mój postać. Człowiek ze skrzydłami i rogami, coś nie spotykanego. Lucyfer chwycił jedną z wielkich i pięknych kwiatów. Uciął jednym z paznokci, od łodygi i podniósł do góry. Podleciał do mnie trochę wyżej. Stanął przede mną położył mi rękę na ramieniu, przybliżając mnie do siebie. Drugą ręką wplątywał lilię w moje włosy nad uchem. Zaplótł warkocza i przymocował dokładnie kwiat.

Dziękuje- spojrzałam na niego

Za co?- spytał nagle

Za wszystko- uśmiech nie znikał z mojej twarzy

Nie masz za co takiego- machnął dłonią zdejmując rękę z mojego ramienia

Jak to? A to że jesteś ciągle przy mnie? Że pocieszasz nie? A ta lilia? - zmarszczyłam delikatnie brwi ale szybko je wyprostowałam

Nie odpowiedział mruknął tylko cicho i pocałował mnie w policzek, głaszcząc dłonią drugi. Rumieńce znowu się pojawiły. Nie rozumiałam tego, czemu mnie całuje? Jeszcze nigdy mu nie dałam pocałunku z własnej woli. Zawsze to on był pierwszy, czemu tak jest? Zamroziło mnie po pocałunku, na co on zaśmiał się cicho i pociągnął za sobą w stronę małego drewnianego pomostu nad wodą. Usiadł a ja tuż obok niego, położył swoją rękę, na ukos za mną z drugiej strony. Patrzył na mnie a ja na tafle wody. Przemieścił swój wzrok na lilię w moich włosach, a potem na jelonka z drugiej strony brzegu. Otulił mnie skrzydłem, a ja schowałam się trochę pod nim. Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy trochę. Rozśmieszał mnie i pocieszał, tak dobrze czułam się w jego towarzystwie, że nawet nie zauważyłam saren które kręciły się z drugiej strony brzegu, i ciągle ich przybywało. Nad stawikiem tworzyły się ciemne chmury deszczowe, zaczęło kropić a potem trochę mocniej padać. Zasłonił mnie skrzydłem przed deszczem, i sam się schował  pod swoim drugim. Siedział bardzo blisko mnie i nasz wzrok spotkał się, przyglądałam się jego hetero chromi w oczach. Tak pięknie wyglądał z dwoma innymi kolorami oczu, że nie byłam w stanie się odezwać, i zaczęłam się zastanawiać, jak ja mogę z nim tak swobodnie rozmawiać, przytulać się do niego i dostawać pocałunki? Schyliłam delikatnie głowę, próbując ukryć swoje rumieńce na policzkach. Uśmiechnął się delikatnie, widząc moją nieśmiałość.

Ptak za niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz