Po szkole, miałam swoje pierwsze zajęcia ajkido. Poszłam na sale treningową i gdy tylko przyszedł czas przywitałam sie razem z resztą uczniów panu. Pan mnie przedstawił jako Kuro Hojiroshu. Hojiroshu to nazwisko matki Ivana i samego Ivana. Ivan Hojiroshu. Szybko dosyć załapałam o co chodzi w ukemi*.
*Ukemi- coś typu przetoczenia przez bark, jednak są dodane niewielkie zmiany
Poznałam kilka chwytów, jednak nie były dokładne więc musiałam być na mastępnych zajęciach. Po zakończeniu ćwiczeń pożegnaliśmy sie ze nauczycielemm i szybko wybrałam sie na autobus do domu. W domu byłam zmęczona więc poszłam szybko do toalety i wykompałam sie. Wypuściłam zore samą do lasu z ostrzeżeniami. Ma wrucić przed 20:00, nie atakować cywilów i nie przynosić mi zwierzyny. Oczywiście zora wie kiedy jest 20:00 zawsze widać po niebie więc da sobie rade. Ivan siedział smutny troche po dzisiejszej akcji z Mariko. Przyszłam do niego do pokoju i zobaczyłam jak siedzi przed laptopem. Podeszłam do niego i uśmiechnełam sie lekko.
Chcesz coś zjeść?
...nie dzięki...
Założyłam plecy na piersi i przyjrzałam mu sie- jak nie będziesz jadł z powodu Mariko to przykazana będzie ci śmierć
Hm...no to nieźle- nie odrywał wzroku od laptopa i dalej pracował myszką.
Podeszłam poddenerwowana do jego łóżka, zdjełam poduche i rzuciłam w Ivana. Dostał z poduchy w twarz i spojrzał na mnie obracając sie na krześle obrotowym.
Co jak zrobie jajeczniczke?
Nie chce...i koniec
Ale Mariko chcesz nie?
Skwasił mine troche i opuścił wzrok obracając sie na krześle spowrotem.
Jak nie będziesz jeść to nigdy jej nie zdobędziesz
A weś daj ty mi spokój...
Chcesz ją czy nie?
Spojrzał na mnie i popatrzył na erotyczną gazetke od Niko, która leżała schowana pod jego poduchą.
No...nie ważne...ić mi z tąd poprostu
Zacisnełam pięści i wyciągnełam gazetke z spod poduchy. - to skoro nie chcesz jeść przez jakąś głupią dziewczyne bo cie odrzuca i cie nie chce tak jak i spierdzielileś całą swoją mozliwą szanse u niej. To poprostu pokaże to mamie może sie otrząśniesz.
Popatrzył na mnie i na gazetke. Wstał z krzesła- oddaj mi to
To choć coś zjeść
A jak nie?
To ci nie dam jej
Zamyślił sie chwile- bo...będe cie macać! - uśmiechnął sie lekko
A ić zboczeńcu jeden
To mi oddaj gazetke bo zobaczeniec cie dopadnie- zaczął do mnie podchodzić.
Zaczełam sie troche cofać- nie dam ci tego nawet jak będziesz mnie macać. Poprostu ić coś zjeść.
Chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Usadził mnie na krześle swoim i oparł sie o oparcia na ręce- Oddaj gazetke
Nie! Ić jeść zboczuchu jeden
Westchnął cicho- po co mi to skoro mnie nie chce?
Bo nie chce widzieć kolejnej śmierci!
Kolejnej?- zaskoczony troche spojrzał na mnie.
Y...um...bo wiesz...życie "na ulicy" przez jakiś czas...- kłamałam troche, bo jednak nie żyłam na ulicy a sie ciągle przemieszczałam i spałam w domie i szopie.

CZYTASZ
Ptak za niewoli
RandomPrzepraszam za ortografię, ale mam dysortografię. Wybaczcie, staram się nie popełniać błędów Może pierwsze rozdziały nie są najlepsze, ale im dalej w las tym więcej się dzieje i tym bardziej lepsza ortografia (Opowieść nie jest jeszcze ukończona) Dz...