Kwiatowa dziewczyna

3 2 0
                                    

Ivan chwycił Ashleya za ręke. - co tu sie dzieje?

Chwycił mnie za ręke i przyciągnął do siebie. Tamta dwój juz leżała. Cofnął mnie za swoje plecy i uderzył Ashleya i twarz pięścią, potem uderzył piszczelem w biodro i nogą w brzuch. Po czym znowu uderzył Ashleya w twarz. Chwycił mnie za nadgarstek i wyprowadził z kantorka. Spojrzałam na niego z wielką ulgą, po czym opuściłam głowe, ze złości po tym co powiedział mi wcześniej. Westchnął cicho. Puścił mój nadgarstek i poszedł w swoją strone. Ochłodziłam sie całkiem w wodzie. I gdy wyszłam poszłam z Kanari na kiełbaski na które nas zaproszono. Patrzyłam jak Jeffrey śmiał sie nie śmiale a Niko całym głosem. Spojrzałam na Ivana który lekko sie uśmiechał. Słyszałam też jak planowali na temat znalezienia dziewczyny z zabitej rodziny. Usmażyłam sobie i Kanari kiełbaski. Śmialiśmy sie razem i rozmawialiśmy o Anime. Jak wróciliśmy do pokoju wykąpałam sie i usiadłam przy stole. Szkicowałam to co mi przyszło do głowy. Nagle Ivan położył na stół plan mojej wsi, gazety notatki i kompas. Chwycił mazak i z chłopakami zaczął wykreślać trase. Spojrzałam na mape. Czółam że kreska kręci mi sie w oku. Chwyciłam medalik mamy. I przyłożyłam do ust. Chcieli troche obrać droge przez las, żeby mnie tam znaleść. Spojrzałam na nich jak byli bardzo zawzięci, czółam że to ich marzenie.

Nagle najechali na miejsce gdzie są duże bagna.- i tu przejdziemy na drugą strone - powiedział Ivan.

Nie bo ugrząźniecie na dobre - wyrwało mi sie nagle. Patrzyłam ciągle na mape. Chwyciłam mazak i zaczełam kreślić- musicie tendy przejść. Tam tych wielkich bagien nie widać więc twierdzą że ten las jest nawiedzony bo nigdy nie wracają wędrowcy z tamtąd.

Chłopaku spojrzeli na mnie zaskoczeni- znasz te tereny...?- zapytał Jeffrey

Spojrzałam na nich i chciałam uderzyć sie w czoło- um...jakby...dziadek kiedyś mi...pokazał mape i na podstawie ksiąg podryżniczych poznawałam na mapie okolice...

Skłamałam, nie mogłam im przeciesz powiedzieć że od dziecka chodziłam po tych lasach praktycznie codziennie z Zorą.

Uhm...no dobra - Jeffrey spojrzał na mape- to są gdzieś jeszcze tu takie bagna?

T-tak...- mruknełam cicho i zaznaczyłam im wszystkie.

Potem spojrzałam na ptaka który chodził po pokoju i zestresowany sprawdzał każdy kąt. Położyłam sie nałóżko i wsłuchiwałam sie w ich rozmowy. Po czym zasnełam. Rano dzień nie był lepszy. Spojrzałam na Ivana który wyszedł z łazięki wcześnie rano. Spojrzał na mnie i odwrucił wzrok, wstałam i zauważyłam że nie mam na szyi medalika. Zaczełam panikować, rozejrzałam sie wszędzie i wstałam z łóżka. Nagle zawisł przed moimi oczyma.

Tego szukasz? - z uśmiechem zapytał Niko.

T-tak...- chwyciłam medalik mamy i założyłam na szyje.

Przepraszam ale chciałem sie przyjżeć zdjęciu i niechciałem cie budzić więc go zdjołem. - pogłaskał mnie po głowie i odszedł.

Chwyciłam medali i pocałowałam go. Weszłam do toalety i codzienna higiena. Potem poszliśmy na tor przeszkód. Mieżyliśmy swoją szybkość. Byłam zwinna i szybka więc miałam najszybszy czas. Potem mieliśmy rozciąganie i mały wf. Gdy usiadłam samotnie pod drzewem w parku. Znalazła mnie ta trujka chuliganów. Shasha chwycił mnie za włosy i podniósł. Wyciósł mnie z parku na wzgurze schowane za budynkami na placu zielonej góry. Wsadzili mi na ręce dwa kawałki drewna i uderzyli mnie tak że musiałam uklenknąć. Chwycili patyk i bili mnie nim po brzuchu. Jęczałam z bólu. Cieszyli sie że dostaje od nich wpierdziel. Mineła jakaś 1h. Prawie upadłam na twarz. Jednak oni mnie przytrzymali i dalej bili. Aż nie skończyło sie na 3h. Padłam na twarz i stoczyłam sie z górki. Spojrzałam na swój brzuch i krew lała sie z niego powoli. Miałam też troche inne rany bo też mnie chłostali cienkim patykiem po plecach i rękach. Śmiejąc sie odeszli. Tocząc sie dalej uderzyłam plecami o niewielki kamień w siemi i zatrzymałam sie na nim.

Leżałam tak dłygi czas zbierając na sile i w pewnym momęcie straciłam. Przytomność akurat gdy zachodziło słońce i widziałam jak Ivan zawzięcie biegnie w moją strone z latarką. Potem obudziłam sie w swoim łóżku. Spojrzałam na Ivana który siedział na podłodze obok łóżka. Gdy zauważył że sie obudziłam przytulił mnie mocno. Uśmiechnełam sie lekko i tez go przytuliłam. Potem powiedziałam co sie stało. Pod prysznicem oparłam sie o ściane i spojrzałam na wypływającą krew z już zaschniętych ran. Westchnełam cicho. Potem wruciłam do łóżka zmęczona i zasneła. Idąc do łóżka widziałam jak chłopaki planowali dalej ich być możliwą wyprawe.

Następnego dnia, zostałam zwolniona z jakich kolwiek ćwiczeć co bardzo mnie bolało. Chciałam ćwiczyć ale wiedziałam że nie moge tego zrobić. Siedziałam głównie w pokoju. Opiekowałam sie ptakiem i udało mi sie z nim zaprzyjaźnić. Jeszcze troche i wyleci zdrowy. Dzisiaj był ostatni dzień naszego pobytu na zielonej górze. Dzisiaj mieliśmy też wracać. Tak gdzieś koło południa poszłam do stajni i wypożyczyłam konia. Wsiadłam na niego i pojechałam spokojnie na miejsce w którym moja klasa miała teraz zajęcia. Były tu też inne szkoły więc dziewzyny nie czepiały sie mnie bo byli inni chłopacy. Choć tak naprawde ja jestem dziewczyną. Obserwowałam jak moja klasa sie świetnie bawi. Gdy skończyli Ivan wyszedł do mnie i chwycił lance konia i prowadził spokojnie na kolejne miejsce zajęć. Spojrzałam na niego i odwruciłam wzrok przytulając sie do grzywy konia. Ivan spojrzał na mnie.

Przepraszam że sie wydarłem wczoraj na ciebie...- mruknął- i że cie oskarżyłem...

Przeżyje...- spojrzałam na niego i lekko sie uśmiechnełam.

Po zajęciach, chłopacy poszli sie wykompać z potu i spakowaliśmy sie. Po czym czekaliśmy na przystanku. Robił sie wieczór i coraz zimniej. Ivan przysunął mnie do siebie i otulił na obojga swoim swetrem. W autobusie. Usiadłam z Ivanem z tyłu autokaru. Niko i Jeffrey zresztą też usiedli z tyłu. Spokojnie przeglądałam telefon i słuchałam muzyki, po czym zasnełam z muzyką w uszach i głowa zleciała mi na ramie Ivana. Potem po jakichś 2h jazdy obudził mnie i wyszliśmy z autobusu. Niestety nasze autobusy już nie jeździły o tych porach więc szliśmy na piechote. Po drodze kupiliśmy mamie małe prezenty i schowaliśmy je do plecaków. Weszliśmy do środka a zora uradowana wskoczyła na mnie. Przytuliłam ją i pocałowałam w policzek.

Mama wystraszyła sie i spytała co sie stało. Wszystko jej wyjaśniliśmy i potem szykowaliśmy sie do szkoły. Po czym położyłam sie spać. Następnego dnia, w szkole dziewczyny ciągle truły sie do mnie. "Co ci sie stało Kuro?" Nie dziwiłam sie takim ptytaniom bo zajmowały sie w tym czasie innymi chłopakami. Mariko nawet znalazła sobie jednego. Patrząc jaka jest piękna nie dziwiłam jej sie że tak szybko jej to wyszło.

Ptak za niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz