Zora zapiszczała wesoło i zaczęła machać ogonkiem gdy zobaczyła w nich zdezorientowanego Ivana. Wpuścił ją do środka i wyszedł na taras, rozglądał się po ogrodzie i wyszedł na trawę, Lucyfer szybko przedostał się na drugą stronę dach i schował się za wzniesieniem. Ivan stanął przed furtką i patrzył w głąb lasu. Przykucnął przy furtce i jakby wyczekując czegoś, wpatrywał się w drzewa. Lucyfer spojrzał na mnie i dotknął dłonią mojego policzka, spojrzałam na niego prawie nieprzytomna, ciągle nie mogłam zrozumieć co się dzieje dookoła. Już nie czułam takiego gorąco na ziele, co wcześniej. Demon to zauważył, ostygłam trochę i mogłam już normalnie chodzić, jednak Lucyfer bał się mnie puszczać. Widział mój chwiejny stan i bał się że spadnę z dachu albo się przewrócę na ziemi.
Powiedz mu coś z swoich kłamstw które wymyślasz na zawołanie- mruknął cicho i odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy
Opuściłam delikatnie głowę i westchnęłam cicho- no dobrze...- nie nawiedziłam swojego przekleństwa.
Zawsze od dziecka, gdy czułam że muszę skłamać robiłam to na zawołanie i zwykle skutecznie. Gdy ras nie posłuchałam siebie, i nie skłamała pobito mnie i dręczono potem przez jakiś czas. Demon po cichu wrócił, trzymając mnie na rękach, na ziemię i ostrożnie postawił na nogach. Spojrzałam na Lucyfera a potem na Ivana i zsunęłam dłoń z ramienia demona. Pierwszy mój krok nie był dokładny i zachwiałam się przez chwilę ale potem ruszyłam już normalnie. Zawiał delikatnie wiatr i rozwiał moje włosy.
Stanęłam i zacisnęłam delikatnie pięści i wiedziałam jak mu skłamać, z czego się nie cieszyłam i bolało mnie to- Ivan...
Chłopak na swoje imię, spojrzał za siebie. Przyjrzał mi się uważnie, wstał i ruszył w moją stronę. Ujął mnie w swoje ramiona i przytulił mocno, jednak dostrzegł że jest ze mną coś nie tak.
Co ci się stało?- zwrócił uwagę na moje pozostałe mniejsze i większe rany.
A ty czemu nie jesteś w szkole?- spojrzałam na niego z delikatnym uśmiechem
Jak mam iść skoro usłyszałem jakiś przeraźliwy krzyk i znikłaś nagle z podwórka?
Nic mi nie jest, trzeba było iść przecież mam przy sobie Lucyfera i zorę
Przyjrzał się mi uważnie i westchnął cicho - wiesz że nie ufam do końca temu demonowi nie?...
Mruknęłam cicho i spuściłam delikatnie głowę- wiem...
Przytulił mnie mocno - dobrze że nic ci nie jest Miko- zaczął mnie prowadzić do środka domu - a więc, powiesz mi co się stało?
A...ten krzyk nie był mój, jakaś dziewczyna w lesie krzyknęła i ruszyłam jej na pomoc. I po drodze...poobdzierałam się mocno
Czemu nie przyszłaś mi o tym powiedzieć?
Bo...byś mnie nie puścił...
Weszliśmy do środka i chłopak zamknął drzwi za nami. Zora leżała pod kanapą i patrzyła na nas machając ogonem. Lucyfer przyglądał się nam tylko, gdy rozmawialiśmy. Przyszykowałam się do szkoły, i gdy kładłam się spać kilka ran mi się otworzyło i musiałam nakleić plastry. Na policzkach, na szyi, pod brodą, na nosie, nad brwią, na dłoniach, rękach, nogach, ramionach i brzuchu. Gdy zaklejałam rany na plecach, zobaczyłam wielką bliznę na biodrze. Trzy wielkie pazury, Lucyfer gdy to zobaczył szybko podszedł do mnie i przykucnął przy mnie, dotknął dłonią blizny i zacisnął pięść.
Co to takiego?-mruknęłam cicho.
To...to...-zastanowił się chwile- to są szpony wyrzutków z piekła...ten kwiat, pajęcza lilia, łączy on wszystkie trzy światy, piekło ziemię i niebo. Wyrzutki z piekła to są te demony i stwory które zrobiły coś okropnego albo złamały zasadę. Bardzo łakną oni ludzkiego ciała, aniołów też. Potrafią siebie nawzajem nawet pożerać. Wyczuwając pół anioła pół człowieka, chcieli cię zaciągnąć do piekła i rozerwać twoje ciało...
CZYTASZ
Ptak za niewoli
RandomPrzepraszam za ortografię, ale mam dysortografię. Wybaczcie, staram się nie popełniać błędów Może pierwsze rozdziały nie są najlepsze, ale im dalej w las tym więcej się dzieje i tym bardziej lepsza ortografia (Opowieść nie jest jeszcze ukończona) Dz...