- Naprawdę, bardzo pana przepraszam, ale nie wiedziałam, kogo prosić o pomoc. A pan tak sprawnie poradził sobie z gniazdkami więc pomyślałam, że może pomógłby mi pan z tą pralką... Chyba nie powinnam była dzwonić. Przepraszam - powiedziała Daniela wpuszczając Szymona do mieszkania. - Tutaj jest łazienka. Woda wciąż się leje. Mieszkamy tu od niedawna. Nie mam znajomych, którzy by mi pomogli. Przepraszam.
- Proszę nie przepraszać. To żaden problem. Akurat przejeżdżałem w okolicy - rzekł Szymon podwijając rękawy od koszuli.
- Racja. Zniszczy pan sobie ubranie. Głupia jestem, że zadzwoniłam właśnie do pana.
- Tutaj, za automatem jest zawór. Kiedy następnym razem woda zacznie się wylewać na łazienkę, proszę przekręcić ten zawór.
- Zawór. Woda. Oczywiście. Mogłam sama na to wpaść.
- Spokojnie, pani Danielo. Ma pani kombinerki?
- Kombinerki. To takie grube nożyczki? Powinnam gdzieś mieć. Będą tam, gdzie śrubokręty, w szufladce.
Szymon zaśmiał się w duchu. Dawno nie widział tak zakręconej osoby. Podobał mu się sposób bycia Danieli - jej szczerość i naturalność. Chociaż starał się skupić na naprawie pralki, jego myśli samoczynnie błądziły wokół Danieli. Przykucnął, by sprawdzić, skąd wydobywa się woda.
- Są kombinerki - odparła wbiegając do łazienki. W jednej ręce trzymała kombinerki, a w drugiej śrubokręt. Wzięła go na wszelki wypadek, gdyby okazał się potrzeby. Nieoczekiwanie poślizgnęła się na mokrych płytkach i wpadła wprost na Szymona raniąc go śrubokrętem w ramię. - Ups! Przepraszam! Ale ze mnie niezdara! Najmocniej pana przepraszam.
Na błękitnej, dziurawej już koszuli pojawiła się czerwona plama krwi.
- Jejku! Co ja zrobiłam? Najmocniej przepraszam!
Szymon podniósł się z podłogi. Teraz miał już nie tylko zniszczoną koszulę i zranione ciało. Spodnie, które miał na sobie były mokre, sowicie nasiąknięte wodą, która bezustannie wypływała spod pralki.
- Nic się nie stało - odparł. - Ma pani może kawałek bandaża? Mocno krwawi - dodał przyduszając prawą dłoń do rany na ramieniu.
- Bandaż - powtórzyła. - Mam na pewno. Jejku. Czy mam w domu bandaż? Proszę usiąść na kanapie!
Nie minęło trzydzieści sekund, gdy pojawiła się z powrotem. W jednej ręce trzymała biały rulon bandaża, a w drugiej - miskę z wodą i gąbkę. W milczeniu podeszła do mężczyzny. Niepewnie pochyliła się nad Szymonem. Ostrożnie odpięła guziki zaczynając od tych najwyżej usadowionych. Trzęsły jej się dłonie. Czuła, jakby serce za chwilę miało z niej wyskoczyć. Pomogła Szymonowi zdjąć koszulę.
Rana była dość głęboka. Daniela przetarła ją dokładnie gąbką, po czym starając się nie patrzeć na krew, przyłożyła do rany jałową gazę. Wykonała opatrunek zużywając pół metra bandaża.
- Jeszcze raz przepraszam. Ten dzień to porażka - szepnęła siadając obok mężczyzny. - Jestem beznadziejna...
- Wcale nie - zaprzeczył natychmiast. - Nie każdy zrobiłby tak staranny opatrunek. Test pierwszej pomocy zaliczyłaś na piątkę. Powinnaś być z siebie dumna.
- Zgoda, mówmy sobie po imieniu - odparła Daniela. - I tak wiesz już o mnie wszystko. Wiesz, że nie radzę sobie z synem ani z gniazdkami w ścianie, ani z pralką...
Szymon uśmiechnął się szczerze.
- Za to robisz nieziemską szarlotkę.
- Mam jeszcze trochę. Zjesz?
- Z przyjemnością - odparł.
- Postawię wodę na kawę. Jaką pijesz?
- Czarną, bez cukru.
CZYTASZ
Ojczym od matematyki
Short StoryMarcel to zbuntowany dziesięciolatek mieszkający z samotnie go wychowującą matką. Czuje się panem w swoim domu i nie szanuje nikogo. Wraz z nastaniem nowego roku szkolnego będzie uczęszczał do nowej szkoły. Jak się okazuje, jego wychowawcą będzie no...