Kłótnia

1.4K 37 3
                                    

Nikodem wszedł do domu. Ucieszył się, gdy spostrzegł, że Daniela śpi, a Szymon kąpie się w łazience. Nie tracąc czasu pobiegł po szczeniaka.
Gdy wszedł do pokoju brata, Marcel leżał na łóżku nad otwartą książką. Już nie płakał. Pociągał nosem.
- Uczysz się? - spytał chłopiec. - Dać ci moje stare sprawdziany?
- A masz? - odparł Marcel. - To ja dostałem lanie i to paskiem, bo nie chce mi się uczyć tej głupiej historii a ty masz sprawdziany i nic nie mówisz? - oburzył się.
- Sorki, nie wiedziałem... Zaraz ci przyniosę... Chcesz trochę Monsterka?
- Chcę - szepnął Marcel wstając z łóżka. - Ale jest słodki... - rzekł głaszcząc mięciutką sierść czworonoga.
Nikodem poszedł do pokoju obok. Po chwili był już z powrotem. W ręku trzymał dwie prace klasowe napisane na piątkę. Położył je na biurku.
- Trzymaj psiaka... Idę wynieść kotka do garażu - rzekł Marcel. - Pysiulku... Kici, kici...
Kotek prędko zjawił się przy chłopcu. Marcel wziął zwierzątko na ręce.
- Wynieść twojego psa? - spytał.
- Nie... Będzie spał ze mną... - odparł Nikodem.
- Tata się zgodził?
- Nie. Nic mu nie mów. Okej?
- Okej - szepnął.
Nim Marcel wyszedł z pokoju, wsunął prace klasowe Nikodema do szuflady biurka.
Żal mu było rozstać się z kotkiem, toteż wrócił do domu dopiero po dwudziestu minutach.
Daniela kończyła przygotowywać kolację. Szczerze uśmiechnęła się do chłopca.
- Marcelek, pomożesz mi nakryć do stołu? - spytała.
Chłopiec kiwnął twierdząco głową. Rozłożył na stole talerze i sztućce. Wyciągnął z lodówki maselniczkę i wędlinę.
- Marcel, zawołaj Nikodema na kolację - powiedziała Daniela po chwili.
- Już po niego byłem - rzekł Szymon ni stąd ni zowąd pojawiając się w salonie. Chwyciwszy żonę za biodra, czule pocałował ją w usta.
- Wariat z ciebie - szepnęła. - Trzymaj herbatę...
Marcel usiadł na krześle. Momentalnie w oczach stanęły mu łzy. Tyłek bolał go niemiłosiernie. Przetarł oczy rękawem od bluzy.
Po chwili do salonu wbiegł Nikodem. Prędko zajął miejsce obok brata. Napił się herbaty.
- A tobie co? - odezwał się do siedzącego jak na szpilkach Marcela.
- Nic, a co? - szepnął malec.
- Nic - odpowiedział Nikodem.
Do stołu dosiedli się Daniela i Szymon. Kobiecie zrzedła mina na widok Marcela. Chłopiec miał wypieki na policzkach a w oczach stały mu łzy.
- Marcelek... Co ci jest? - spytała.
Dziesieciolatek spuścił głowę na dół. Nie potrafił dłużej się powstrzymać. Wybuchnął płaczem.
Kobieta prędko wstała z krzesła. Podeszła do synka.
- Marcel... Co się dzieje? - spytała wyciągając ręce do chłopca.
Malec nic nie odpowiedział, tylko płakał. Nikodem spojrzał na ojca. Zebrał się na odwagę.
- Marcel płacze, bo dostał od taty lanie paskiem - rzekł.
- Co takiego?! - odparła Daniela spoglądając na męża. - To prawda?!
Szymon wzruszył ramionami. Nie wiedział, co odpowiedzieć.
- To ja cię proszę, żebyś na niego nie krzyczał, a ty mi go bijesz paskiem?! No powiedz coś do jasnej cholery!
- Zasłużył to dostał - rzekł Szymon niepewnie spoglądając na małżonkę.
Daniela odwróciła wzrok od męża. Wzięła Marcela w objęcia. Chłopiec nie przestawał płakać. Mocno przytulił się do mamy.
- Bardzo boli? - spytała.
- Tak... - szepnął przez łzy.
- Już dobrze... Marcelek, zrobię ci kanapkę i pójdziesz zjeść do siebie do pokoju...
Chłopiec kiwnął głową. Otarł ręką kolejne łzy. Szymon przyjrzał się Marcelowi. Zdał sobie sprawę z tego, że potraktował chłopca zbyt surowo. Wiedział, że czeka go nieprzyjemna rozmowa z żoną.
Kobieta prędko zrobiła chłopcom po dwie kanapki.
- Niko, weź herbatę dla siebie i dla Marcela - powiedziała.
- Dobrze - odpowiedział chłopiec.
Daniela oparła się plecami o kuchenny blat. Poczekała, aż chłopcy pójdą na górę. Szymon podniósł się z krzesła. Niepewnie podszedł do małżonki.
- Lusia, nie dostał mocno... - szepnął.
- Nie odzywaj się - odparła odwracając się tyłem do męża. - Zawiodłam się na tobie bardzo.
- Lusia, daj sobie wytłumaczyć...
- Ty mi chcesz coś tłumaczyć?
Szymon chwycił żonę za rękę.
- Lusia...
Daniela zamyśliła się. Przez chwilę oboje milczeli. W końcu Daniela stanęła twarzą do męża.
- Coś ci powiem - odparła patrząc Szymonowi w oczy. - Przez ostatni rok w życiu Marcela zmieniło się wszystko. Nigdy nie miał ojca, z którego zdaniem musiałby się liczyć. A ty wymagasz od niego bezwzględnego posłuszeństwa! Rozumiesz, co próbuję ci powiedzieć? Zobacz, jak bardzo Marcel się zmienił. Szymon, on już ma prawie same piątki i czwórki a ty mi mówisz, że od września się za niego weźmiesz?! Co to do cholery ma znaczyć?! Co chcesz przez to powiedzieć?
- Skarbie, źle mnie zrozumiałaś...
- Mam dość - szepnęła.
- Lusia, przepraszam cię... Nigdy więcej nie podniosę na niego ręki. Kocham ciebie i jego... Zdenerwowałem się, bo wyszłaś z jego pokoju taka roztrzęsiona. Znów szukałaś czegoś na uspokojenie i trzęsły ci się dłonie. Domyśliłem się, że ostro ci napyskował...
Daniela zamyśliła się. Chwyciła męża za ręce. Ten pocałował ją w skroń.
- Teraz oboje do niego pójdziemy... Nie wiem, jak to zrobisz, ale masz się z nim pogodzić...
Mężczyzna kiwnął głową, po czym wspólnie z żoną poszedł do pokoju Marcela.
Chłopiec siedział na łóżku. Na widok rodziców prędko wsunął prace klasowe Nikodema pod poduszkę.
Szymon nieśmiało zbliżył się do łóżka chłopca. Usiadł obok niego.
- Pogadamy? - spytał.
- Przepraszam cię, tato - szepnął malec.
Danieli stanęły w oczach łzy. Nie chciała, by Marcel je widział, toteż odwróciła się przodem do szafy i w milczeniu składała w kostkę ubrania chłopca.
- W porządku, synku - szepnął Szymon. - Chodź do mnie. Coś ci powiem na ucho - dodał.
Marcel przetarł ręką lewe oko. Nieśmiało zbliżył się do ojca. Szymon wziął chłopca w objęcia, po czym szepnął mu coś do ucha.
Marcel uśmiechnął się.
- Naprawdę? - spytał.
- Tak... Ale teraz kładź się i śpij...
Chłopiec prędko wszedł z powrotem do łóżka. Przytulił się do jaśka. Szymon ucałował go w czoło, po czym ruszył w stronę drzwi.
- Tato... - szepnął chłopiec, gdy Szymon był jeszcze w pokoju.
- Tak?
- Z historii chyba umiem, ale z angielskiego nic się jeszcze nie uczyłem...
- Okej. Odpuszczamy angielski - odparł Szymon. - Śpij już. Nic się nie martw...
Szymon poszedł do sypialni. Wyciągnął z szafy czystą bieliznę i ręcznik, po czym zszedł na dół, do łazienki.
Nie spieszyło mu się do małżeńskiego łoża. Doskonale wiedział, że tej nocy Daniela nie pozwoli mu się dotknąć. Dokładnie zgolił zarost. Wykąpał się.
Gdy wyszedł z łazienki, jego żona siedziała na kanapie w salonie. Piła kawę. Szymon nieśmiało uśmiechnął się do niej.
- No chodź - szepnęła. - Co mam z tobą zrobić? Co? - spytała po chwili.
Mężczyzna usiadł obok niej. Chwycił w ręce jej prawą dłoń. Ucałował.
- Co mu powiedziałeś na ucho? - spytała.
- Nie powiedział ci?
- Nie... Powiedział, że to tajemnica - wyznała.
- Skoro tak, to nie mogę ci jej zdradzić...
- Skoro tak, to śpisz tutaj... Dobranoc - odparła Daniela wstając z kanapy.
Szymon przytrzymał jej rękę.
- Luśka! - zawołał. - Czekaj... No, chodź!
Daniela spojrzała na męża z powagą.
- Jak długo będziesz się na mnie gniewać, co? - spytał biorąc żonę na kolana.
- Nie wiem - odparła.
- Lusia, nie gniewaj się już na mnie, okej?
Kobieta uśmiechnęła się do męża, po czym klepnęła go dłonią w prawy policzek.
- Mogę jeszcze raz? - spytała z błyskiem w oku.
- Możesz...
- Ale nie chcę - szepnęła. - Idę się kąpać. Czekaj na mnie w sypialni. Okej?
- Okej - odparł.
Oboje wstali z kanapy. Daniela powędrowała do łazienki. Szymon z kolei podszedł do kredensu. Otworzywszy szklane drzwiczki, wziął do ręki butelkę czerwonego wina i dwa duże kieliszki, po czym poszedł do sypialni na piętro.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz