Wyznanie

2.1K 74 0
                                    

- Hej, mamo! - zawołał Marcel ściągając buty w korytarzu.
- Co tak wcześnie dzisiaj? - spytała Daniela.
- Pan Szymon jechał gdzieś autem i mówił, że mnie podrzuci, bo to po drodze - odparł chłopiec wieszając kurtkę.
- To dobrze - odparła. - Jakieś oceny?
- Nie. Pisaliśmy wypracowanie na polskim i kartkówkę na matmie.
- Jak ci poszło?
- W miarę.
Chłopiec wszedł do łazienki. Daniela usiadła na łóżku w pokoju syna. Postanowiła, że tego dnia wyzna mu prawdę o jego ojcu. Była pełna obaw. Serce waliło jej jak szalone. Zbladła, gdy dostrzegła wchodzącego do pokoju Marcela.
- Marcelku, chciałabym ci o czymś powiedzieć - zebrała się na odwagę. Chłopiec usiadł przy biurku. Wyciągnął z plecaka notes do graffiti. - Będziesz rysował? - spytała.
- A co? Nie mogę? - zdziwił się.
- Możesz - odparła zmieszana. - Oczywiście, że możesz... Ale za chwilę. Chciałam powiedzieć ci prawdę o twoim ojcu - wykrztusiła z siebie.
Chłopiec podniósł głowę zza biurka.
- No, słucham - odparł. - Tylko bez ściemy.
Daniela uśmiechnęła się. Nabrała pewności siebie.
- Chodź do mnie - powiedziała. Marcel prędko usiadł na łóżku obok mamy.
- Znam go? To Szymon? - spytał chłopiec.
- Nie! - odparła.
- Uff... Całe szczęście! To kto?
- Ma na imię Marek - wyznała. - On chce cię poznać...
- A dlaczego dopiero teraz?
No i padło to pytanie! Daniela wzruszyła ramionami. Przez chwilę zastanowiła się, co odpowiedzieć. W końcu nabrała odwagi. Zdecydowała się powiedzieć Marcelowi prawdę i tylko prawdę.
- On... - szepnęła. - On nie wiedział, że ma syna. Nie powiedziałam mu... - wyznała szczerze.
- Co? Dlaczego? - zdziwił się Marcel.
- Nie wiem, synku. Tak wyszło - odparła.
Chłopiec posmutniał. Naraz w jego głowie zaczęło pojawiać się wiele pytań. Zastanawiał się, jak wygląda jego ojciec, jaki jest, czy ma duży dom, czy ma żonę, dzieci. Jaki ma zawód, jakim samochodem jeździ, gdzie mieszka...
Marcel spojrzał na Danielę. Była niespokojna.
- Mamo, dlaczego ty mi to wszystko mówisz? - spytał po chwili.
- Bo twój ojciec był u mnie wczoraj rano...
- Serio?
- Tak - kiwnęła głową. - Dowiedział się, że ma syna. Dlatego przyjechał... Chce cię poznać.
- Aha... Dobre... Nie wiem, co powiedzieć, mamo... To dlatego wczoraj płakałaś? Bałaś się, że on mi ciebie zabierze?
- Nie, Marcel! Nikt nigdy mi ciebie nie zabierze - odpowiedziała przytulając syna. Ucałowała go w czoło.
- Ale jestem w połowie twój a w połowie jego - rzekł Marcel z namysłem.
- Nie. Jesteś cały mój i tylko mój. Kocham cię, synku.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz